Prolog: Ten który zniszczy swiat

18 0 0
                                    

Po raz kolejny ból zagościł w moim ciele, chyba muszę powoli się do tego przyzwyczajać. Jednak cierpienie nie przynosi upragnionego zapomnienia. Spoglądam na swoją dłoń gdzie tkwi wyrwana z czasoprzestrzeni żyła, jeszcze lekko pulsuję, jak by nie mogła pogodzić się z faktem że jej na pozór wieczne życie zakończyła taka marna istota. Nagle " tętno " ustaje i żółte iskry zaczynają tańczyć na mojej dłoni, sama żyła traci swoją ostrość, zacierają się jej kontury. Iskry zaczynają wchodzić w moją rękę, uczucie temu towarzyszące można porównać do wbijania setek igieł. Ale to nie wszystko, z przerażeniem stwierdzam że moje żyły począwszy od ręki zaczynają zmieniać swoją barwę na żółtą. Przez głowę przenika mi myśl co się stanie gdy to dotrze do serca. Kolejny spazm bólu odpowiada mi na to pytanie. Padam na kolana i próbuje złapać oddech, panicznie wręcz rozrywając ubrania. W paroscyzmach bólu nic nie widzę więc niewiele udaje mi się zrobić. Nagle wszystko wraca do normy. Wstaje, jeszcze kilka takich doświadczeń a zostanę jakimś "sadomaso". Rozglądam się lecz nic nie uległo zmianie, ziemia jest tam gdzie powinna, niebo nad głową też, żółte żyły tak samo. Czyżbym zmienił się jakoś fizycznie? Hmm wszystko wydaje się pożądku, dla pewności na najbliższym drzewie sprawdzam czy nie uzyskałem super siły. Nic z tego. Ale czuję po raz drugi w tym dniu że coś uległo zasadniczej zmianie, tylko co to jest. Siadam na kępie mchu i próbuje to wszystko ogarnąć. Mam hipotezę odnośnie powstawania tych osobliwości, sądzę że są to zapisane chwile w których ludzią towarzyszyły silne emocje na tyle potężne aby wyryć swój ślad w czasoprzestrzeni. Zastanawiające, jest to że przy korzystaniu z tych zapisów nie jestem tylko obserwatorem ale staje się częścią tego. Nie, czekaj, ja nadpisuje te wydarzenie. Tylko czy ja wpływam na nie, i moja ingerencja może doprowadzić do zmian czy nawet gdybym podjął jakieś kroki efekt końcowy pozostanie bez zmian. Mogę uratować tą kobietę czy nie? No i pozostaje pytanie co wydarzyło się w dniu kiedy radzieccy żołnierze rozładowywali tą ciężarówkę, no bo coś musiało się wydarzyć aby zapisać tą chwilę. Ehh głowa mnie boli. Znów.
- Dzień Dobry.
Podnoszę głowe, widzę dwóch policjantów pochodzących od strony budynków administracji, najprawdopodobniej zaparkowali na drodze dla pojazdów technicznych i ruszyli podobnie jak ja na przełaj. Jednakże widząc ślady ziemi na kolanach i obdarte dłonie to nie znają tych terenów za dobrze. Swoją drogą przybywają kilka godzin od prawdopodobnego wezwania ich przez dresów, mistrzostwo.
- Witam, o co chodzi?
- Dostaliśmy wezwanie o agresywnej osobie która groziła nożem niewinnej osobie. - Prawie recytuje policjant.
Obydwoje, nie wiem czemu przypominają mi tych dresów. Młodzi, max 25 lat, łysi, z takim samym mało inteligentnym wyrazem twarzy jak tamta trójka.
- Nikogo takiego nie widziałem a siedzę tu już od dłuższego czasu, będąc dokładnym to nie widziałem tu nikogo.
- Wstań i rozłóż szeroko ręce. - Sapie jeden
- Przestaw się i pokaż odznakę - odpowiadam.
- Co ty mały kretynie mówisz? Wiesz do kogo się odzywasz? JA nic nie muszę.
- Każe panu wypełnić swoje obowiązki oraz przestrzegać prawa którego pan podobno jest stróżem.
- Prawo to ja - prawie wypluwa te słowa.
- Ciebie już nie ma, twój czas upłynął. Mówię i zaciskam prawą dłoń która zaczyna emitować żółtym blaskiem. Policjanci wyciągają broń lecz zanim zdołają wycelować ją w moim kierunku pochłania ich żółta szczelina. Mija zaledwie sekunda a oni wyłaniają się z niej. Lecz nie jako 25 latkowie tylko 90 latkowie. Z głowy zwisają białe resztki włosów, twarze się zapadły, zęby wypadły, plamy wątrobowe pokryły nawet twarz, oczy przysłoniła mgła, nie udaje im się utrzymać równowagi i wyjąć upadają na kolana. Coś tam mamroczą ale nie wiele jestem w stanie z tego zrozumieć, zresztą nie mam powodu aby się starać coś z tego pojąć. Muszę przyznać że jestem zszokowany dwoma rzeczami. Po pierwsze faktem że coś takiego potrafię, budząca lek moc... I bardzo niebezpieczna bo mają na nią wpływ emocje. Nie kompatybilna do końca z moją wolą. Po drugie swoim podejściem do losu jaki im zgotowalem; czyli brakiem żalu. W żaden sposób nie żałuję ich ani nie czuję jakiegoś wstrząsu emocjonalnego. Po prostu wychodzę z założenia że dostali to na co sobie zapracowali. No nic czas się zbierać no i w końcu dojść do miejsca docelowego; swojej ostoi. Przechodząc obok nich przestaje na chwilę.
- Przynosicie wstyd policji. - Mówię tylko i idę dalej.
- Dlaczego nie okażesz łaski i ich nie zabijesz. - Słyszę miękki kobiecy głos za plecami.
- A kto Ci powiedział że jestem dobrym człowiekiem? Dodatkowo mimo krótkiego stażu na tym świecie jestem świadom słów " nie ma dobrych uczynków bez kary " - Odpowiadam powoli się odwracając.
- Eee- tylko to udaje mi się wydukac.
Na przeciw mnie stoi kobieta którą już widziałem. To ta sama która popełniła samobójstwo. Która nazwała mnie ukochanym. Te same rude sięgające ramion włosy, te same zielone oczy Tym razem wyraźnie rozbawione a nie pełne łez i wąskie usta. Drobnej budowy. Jednak to co się nie zgadza to ubiór, tamtą dziewczynę odziewała suknia, ta ma na sobie dżinsy przetarte na kolanach, zieloną bluzkę koloru jej oczu oraz buty trekkingowe.
- No część - mówi uśmiechając się

Świat mnie nie lubiWhere stories live. Discover now