34. ... nie tak łatwo uwierzyć w to, że ktoś może go pokochać.

2K 98 4
                                    


- To są jakieś pieprzone, kurwa, żarty! - wykrzyknęłam.
Jechałam z Angelą i Harrym do szpitala, do którego trafił Louis. Moi przyjaciele nie wiedzieli w jakim jest stanie ani jak doszło do wypadku.
Jeśli ktoś twierdzi, że ma pecha, to chyba nie spotkał jeszcze mnie. Dzisiejszego dnia wstałam smutna, ponieważ minął rok odkąd mój jedyny brat nie żyje, a teraz dowiedziałam się, że mój chłopak miał wypadek. Nie płakałam, nie dlatego, że mnie to nie odchodziło. Byłam po prostu zmęczona swoim życiem i wszystkim tym, co przygotował dla mnie los. W środku umierałam już po raz tysięczny, a każda moja myśl szła w złym kierunku. Mimo że wszystkie wizje były tragiczne, nie chciałam myśleć, że Louis może nie przeżyć.
- Nie możesz jechać szybciej?! - warknęłam do Harry'ego, czując się winną, że jestem zła na moim przyjaciół. Harry był jedynym w samochodzie, który jakoś się trzymał i zachowywał spokój. Angela siedziała na przednim fotelu pasażera nie odzywając się i cały czas cicho płacząc. Ja w przeciwieństwie do niej szalałam, ponieważ chciałam dojechać już na miejsce, żeby zobaczyć, że Louisowi nic tak naprawdę nie jest, a to był jedynie kiepski żart.
- Amy, nie chcesz zająć szpitalnego łóżka obok Louisa - powiedział spokojnie Harry, nie spuszczając wzroku z drogi.
Właściwie to chcę być tam gdzie Louis, nawet jeśli to oznacza śmierć, pomyślałam. Nie mogłam go stracić. W całym moim życiu odeszło ode mnie zbyt wiele osób. Louis był dla mnie wszystkim. Potrzebowałam go tak, jak człowiek potrzebuje tlenu do życia. Moje serce należało do niego, więc to niemożliwe żebym mogła żyć bez niego. Louis był najlepszym człowiekiem, jakiego poznałam. Mimo że często zgrywał nic go nieobchodzącego dupka, troszczył się o swoich przyjaciół i rodzinę. Czasami widziałam błysk w jego oczach, kiedy komuś pomógł i sprawił, że był szczęśliwy. Często mówił głupie rzeczy, ale to wcale nie oznacza, że nie jest mądry. Zawsze udawałam, że nie interesują mnie jego mecze, ale widziałam jego skupienie i powagę, kiedy biegał po boisku żeby zdobyć bramkę dla swojej drużyny.
Tak naprawdę Louis jest pierwszym chłopakiem, którego kocham. Byłam wcześniej w wielu związkach, ale nigdy nie czułam tego, co teraz. Kiedy go przy mnie nie ma, prawie każda myśl jest o nim. Kocham ten czas, kiedy jesteśmy razem i mimo wielu kłótni, których doświadczyliśmy, wiem, że nie mogłabym bez niego wytrzymać. Jego niebieskie oczy sprawiają, że miękną mi kolana, ale także to nasz sposób, żeby wiedzieć, że wszystko między nami w porządku. Silne wytatuowane ramiona są moim schronieniem, a każdym pocałunkiem zachwycam się, tak jak pierwszym. Kocham z nim rozmawiać, nawet milczeć, robić cokolwiek byle tylko z nim. Za każdym razem, gdy się pieprzymy czy kochamy Louis trzyma moją dłoń lub gładzi po policzku, a na wiem, że to jego sposób na przekazanie mi, że jest mój i się o mnie troszczy.
Louis musi żyć. Zrobię wszystko, byle tylko przeżył. Powtarzałam to w myślach, jak mantrę i czułam, że złość odeszła, a zastąpiła ją ciążąca na moim gardle gula.
Zajechaliśmy na parking szpitala w tym samym czasie, co czarny Range Rover, któregoś z chłopców. Wyskoczyłam szybko z samochodu i chciałam pobiec di środka, kiedy nagle ktoś złapał mnie za kurtkę. Zostałam pociągnięta przez Josha, który przyjechał z Niallem, Jade i Calumem.
- Uważaj trochę, okej?
Wzięłam głęboki oddech i przeszłam przez ulicę razem z moimi przyjaciółmi. W rejestracji powiedzieli nam, że Louis jest na trzecim piętrze. Nie zamierzałam czekać na windę, dlatego zaczęłam wspinać się po schodach. Dotarłam na górę równocześnie co reszta i wszyscy zobaczyliśmy Michaela Crawforda rozmawiającego z jakimś lekarzem. Angela nawiązała ze mną kontakt, więc razem z nią i Harrym podeszliśmy do Mike'a, a pozostali usiedli na wolnych krzesełkach i dzwonili do reszty naszej grupy, powiedzieć co się stało.
- Co z nim? - zapytałam, jak tylko znalazłam się koło lekarza.
- Pan Tomlinson nie doznał poważnych obrażeń, jest poobijany, ale jego narządy wewnętrzne nie zostały uszkodzone - powiedział lekarz.
- Czy... czy on jest przytomny? - zapytała Angela, a Harry objął ją ramieniem.
- Nie będąc pewnym, jak zachowa się jego organizm w ciągu najbliższych godzin, przenieśliśmy go w stan śpiączki.
- Przecież powiedział pan, że nic mu nie jest - odezwałam się czując ponowną wściekłość.
- Chcemy zachować wszelkie środki ostrożności, ponieważ mózg może reagować z opóźnieniem.
- Czy mogę go zobaczyć?
- Jest pani z rodziny?
- John, Amy jest dziewczyną Louisa, pozwól jej - wtrącił Mike, a ja byłam mu wdzięczna, że jakimś cudem znalazł się w szpitalu.
Lekarz zgodził się i kazał mi iść za nim. Nie mogłam wejść w swojej kurtce, dlatego przewróciłam w irytacji oczami, kiedy nakładałam jakąś pieprzoną pelerynę ochronną, chociaż nie wiedziałam po co mi ona.
Stanęłam przed drzwiami sali, w której leżał nieprzytomny Louis i zatrzymałam się bojąc się wejść do środka. Niepewnie pchnęłam za klamkę i przekroczyłam próg. Otoczyły mnie blado niebieskie ściany pokoju, a w lewym rogu przy samym oknie zobaczyłam łóżko i masę sprzętu medycznego.
Spojrzałam na Louisa, pogrążonego w śpiączce i prawie straciłam równowagę. Zakryłam dłonią usta żeby nie wydobyć z siebie szlochu, a następnie się rozpłakałam, ponieważ to działo się naprawdę.
Louis leżał nieprzytomny przykryty białą kołdrą. Był podłączony do aparatury kontrolującej jego parametry życiowe, a to tylko przyprawiało mnie o dreszcze. Twarz chłopaka wyglądała spokojnie, nie okazywała żadnych emocji i nie miała tego naturalnie zdrowego koloru, tylko była blada. Stałam w nogach łóżka i płakałam, ponieważ nie widziałam jego uśmiechu ani niebieskich oczu i bałam się, że Louis może już się nigdy nie obudzić.
Cała drżąc podeszłam bliżej i usiadłam na krzesełku. Pochyliłam się nad łóżkiem i pogładziłam chłopaka po policzku czując pod opuszkami palców kłujący mnie zarost. Rozpłakałam się jeszcze bardziej i nie przejmowałam się już tym, że ktoś może mnie słyszeć. Złapałam dłoń Louisa, która była niepokojąco zimna. Patrzyłam na jego twarz i modliłam się żeby się obudził. Chciałam znów móc się do niego przytulić. Potrzebowałam go, ponieważ kochałam go. Podobno miłość napędza ludzi, jednak w tym momencie czułam jak moje serce bije wolniej i wolniej. Wiedziałam, że jestem bliska ponownego załamania się, ale nie mogłam na to teraz pozwolić. Louis się obudzi, chciałam wierzyć.
- Louis proszę, obudź się. Nie możesz mnie zostawić. Proszę - szlochałam trzymając jego dłoń i opierając czoło o materac szpitalnego łóżka.
Nie odpowiedział, bo przecież był w śpiączce, a ja wzięłam głęboki oddech chcąc się uspokoić, jednak ta martwa cisza i sterylny kolor pokoju sprawił, że płakałam jeszcze bardziej. Moje serce się rozpadało z każdą chwilą, w której Louis był nieprzytomny i nikt nie wiedział, jakie będą dla niego następne godziny. Umrę jeśli on umrze, powiedziałam w myślach.
- No obudź się! Jesteś jedyną osobą, na której mi zależy - podniosłam głos wciąż płacząc, ponieważ byłam zła za to całe gówno, które wyrządził mi los.
Spojrzałam jeszcze raz na twarz Louisa i pomyślałam, że może on słyszy to, co mówię. Wiedziałam, że to raczej nieprawdopodobne, ale postanowiłam powiedzieć to, co przeciągałam w czasie.
- Kocham cię, Lou. Tak bardzo cię kocham, że boję się co się ze mną stanie, jeśli odejdziesz.
Przez chwilę milczałam, patrząc na mojego chłopaka, a łzy cały czas leciały po moich policzkach i byłam w szoku, że mogę tyle płakać. Odwróciłam głowę, kiedy usłyszałam otwierane drzwi i do środka wszedł lekarz prowadzący, dając mi do zrozumienia, że powinnam już wyjść. Skinęłam głową i wstałam z krzesła. Nie mogąc się powstrzymać schyliłam się i pocałowałam Louisa w policzek.
- Proszę wróć - wyszeptałam i wyszłam z sali jeszcze raz patrząc na miłość mojego życia.
Kiedy znalazłam się na korytarzu, zobaczyłam, że reszta naszej grupy już jest i wszyscy się na mnie patrzą. Zewnętrzną stroną dłoni starłam łzy z twarzy i wzięłam kolejny głęboki oddech, chcąc się opanować, by móc stawić czoła moim przyjaciołom.
- Co z nim? Jest źle? - do moich uszu dobiegały różne pytania, jednak ja stałam i patrzyłam w przestrzeń. Nie mogłam nic powiedzieć przez gulę w moim gardle i gdybym tylko otworzyła usta, ponownie bym się rozpłakała.
Spojrzałam na moich przyjaciół i wyszeptałam im jedynie ciche 'przepraszam', a następnie wybiegłam ze szpitala. Zanim znalazłam się na dworze, zdążyłam się zmęczyć, jednak zimne powietrze otrzeźwiło mnie. Stałam pod zadaszeniem wjazdu do budynku i patrzyłam na padający śnieg. Było zimno i wiał wiatr, a ja nie miałam kurtki. Ponownie poczułam się samotna, jakby ktoś mnie opuścił i zostawił po sobie puste miejsce, dokładnie tak jak zrobił to Ryan. Louis wciąż leżał dwa piętra wyżej, a tak jak powiedział lekarz 'wyjdzie z tego', ja nie byłam tego taka pewna. Ludzie pojawiają się w moim życiu na dzień, dwa, czasem dłużej, ale nigdy nie zostają. Cały czas płakałam, mając pieprzone wrażenie, że Louis też mnie opuści. Czułam, jak moje serce się zapada i zanika, bo sama nie mogłam istnieć na tym świecie. Moje policzki były mokre i czerwone od łez, a ja w tym momencie znów chciałam sięgnąć po żyletkę, tylko po to żeby zdjąć z siebie ból, który był wewnątrz mnie.
Podskoczyłam spanikowana, kiedy nagle silna para ramion owinęła się wokół mnie i przyciągnęła do siebie. Poczułam szybkie bicie serca i pewnego rodzaju poczucie bezpieczeństwa, ale nie było ono tak silne, jak te, gdy trzymał mnie Lou.
- Nawet o tym nie myśl. Wiemy co chcesz zrobić - wyszeptał w moje włosy Niall.
- Jeśli on nie przeżyję umrę - powiedziałam, a mój głos przez płacz brzmiał piskliwie.
Czułam dłoń Nialla na moich plecach, kiedy starał się pomóc mi się uspokoić. Przytulałam się mocno do przyjaciela, ponieważ to trochę dodawało mi otuchy.
- Chcę wrócić do domu. Położyć się spać, a kiedy rano się obudzę Louis będzie koło mnie.
- Wiem, że tego chcesz. Wszyscy chcemy by Tommo się obudził.
- Czemu muszę mieć takiego pecha?! Ciąży nade mną jakieś pieprzone fatum?!
- Amy... shhh. Nie płacz. Wszystko będzie dobrze, obiecuję ci - powiedział Niall.
Otarłam łzy i pozwoliłam blondynowi zaprowadzić się do środka. Kiedy dotarliśmy na górę wszyscy patrzyli na mnie ze współczuciem, a ja dosłownie chciałam zapaść się pod ziemię przez ich wspomnienia.
- Dzwonił ktoś do taty Louisa? - zapytałam, gdy zaczęło do mnie docierać to, co się dzieje wokół mnie.
- Jest w Waszyngtonie. Weźmie najbliższy samolot - poinformowała mnie Angela.
- Hannah też wie?
- Tak, ale nie chce zabierać dzieci do szpitala, a ich niania jest na urlopie.
- Okej.
Podeszłam do automatu po kawę, a po chwili obok mnie stanął profesor Crawford. Wcisnęłam odpowiedni przycisk i zaczęłam bawić się swoimi palcami czekając na mocną dawkę kofeiny.
- Wszystko w porządku? - zapytał Mike.
- Tak. To znaczy nie, no wiesz - wzruszyłam ramionami.
- Jeśli chcesz coś na uspokojenie mogę poprosić lekarza o jakieś proszki dla ciebie.
- Nie, ale dzięki. Właściwie, jak się tu znalazłeś?
- Angela do mnie zadzwoniła, a ja znam Johna, lekarza Louisa, dlatego mogłaś do niego wejść.
- Och, dziękuję - powiedziałam i posłałam Mike'owi wymuszony uśmiech, ponieważ na inny nie było mnie teraz stać.
- Gdybyś czegoś...
Mike nie dokończył, ponieważ głośny stukot obcasów przerwał nam rozmowę. Podniosłam głowę do góry, tylko po to, żeby upewnić się, że ten irytujący dźwięk należy do Eleanor. Po prostu, kurwa, świetnie.
- Gdzie on jest? - zapytała moich przyjaciół udając zatroskanie i przerażenie. Wzięłam swoją kawę i podeszłam do mojej grupy.
- Spieprzaj stąd - powiedziałam starając się zachować spokojny ton głosu.
- Co? - dziewczyna spojrzała na mnie zszokowana.
- Słyszałaś. Nie będę się powtarzać.
- Za kogo ty się uważasz? Myślisz, że jeśli jesteś dziewczyną Louisa, to jesteś nie do ruszenia? Wiesz od kogo wracał twój chłopak, kiedy zdarzył się wypadek?
Zmarszczyłam brwi. O czym ona do kurwy mówi?!
- 'Muszę jechać do taty' - Eleanor marnie naśladowała brytyjski akcent Louisa. - Idiotko, on był u mnie.
Jej ton i poza dawały mi do zrozumienia, kto wygrywa tą grę, a ja poczułam, jak moje ciało wiotczeje. Nie chcąc pokazać jej swoich łez, odwróciłam się z zamiarem przejścia na drugi koniec korytarza, gdzie mogłabym samotnie zebrać myśli.
Oszukał mnie. Louis mnie oszukał. Pieprzył się z Eleanor. Zdania były wyryte w mojej głowie i piekły moją czaszkę. Miałam ochotę wszystko zniszczyć, a później sama się zabić. Jak mogłam być taka głupia?! Louis znów mnie owinął palca, a ja naiwna byłam jego. Łzy chyba już poraz setny wypływały z moich oczu, a ja miałam już tego dość. Dość wszystkiego i wszystkich.
- Myślę, że powinnaś już iść, El - usłyszałam głos Liama.
Nie odwróciłam się, żeby zobaczyć czy cheerleaderka sobie poszła. Miałam to gdzieś.
- Amy! Stój!
Liam podbiegł do mnie i stanął przede mną ze zmieszanym wyrazem twarzy.
- Nie broń go, nawet - powiedziałam zanim chłopak mógłby cokolwiek powiedzieć na temat Louisa.
- To byłem ja - wyznał cicho i spuścił głowę w dół.
- Co? - zapytałam niepewna o czym Liam mówi.
- Spałem z Eleanor po tym jak Tommo odwiózł mnie do bractwa i pojechał do domu ojca.
- Mark jest w Waszyngtonie.
- Louis miał tylko zawieść mu jakieś papiery, nie spotkać się z nim. Naprawdę.
- Nie spałeś z nią. Jesteś z Danielle.
- Nie jestem.
- Jak to?
- Danielle za dwa tygodnie wyjeżdża do Kanady na stypendium taneczne. Zerwaliśmy, ponieważ nie powiedziała mi nic, więc nawet nie mógłbym z nią jechać.
- Dlatego spałeś z Eleanor?
- Musiałem odreagować, a przecież jestem teraz singlem.
- To popieprzone - powiedziałam i ruszyłam w stronę reszty grupy.
- Nic nie jest łatwe, mała. Przepraszam.
Kiwnęłam w zrozumieniu zgodą i stanęłam koło Matt'a. Blondyn otoczył mnie ramieniem i zaczął rysować kółka na mojej ręce.
- Powinniśmy wracać. Wszyscy jesteśmy zmęczeni. Wrócimy jutro rano - powiedział Harry.
- Zostaję tu - odpowiedziałam natychmiast.
Nie mogłam zostawić Louisa samego, nawet jeśli to oznaczało spanie na niewygodnym szpitalnym krzesełku na korytarzu.
- Amy, dałem im nasze numery. Jeśli Louis się obudzi zadzwonią do nas. Ty i Angela pojedziecie ze mną do bractwa.
Moja przyjaciółka przytuliła mnie i nie dając mi wyboru, musiałam wrócić z moimi przyjaciółmi do domu.

Spaces. Louis Tomlinson FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz