3. Tak jest łatwiej

3.2K 179 5
                                    

(Louis)- Ta dziewczyna mnie przeraża - szepnęła Angela, dziobiąc widelcem w swojej sałatce.
- Kto? - zapytaliśmy jednocześnie z Harrym. Chłopak dziewczyny objął jej talię i jedną ręka delikatnie gładził jej plecy. Robił to zawsze, żeby uspokoić Angele.
- Angela, o kim mówisz? - spytałem ponownie, a ona tylko wbiła wzrok w swoje jedzenie. Może i jestem chujem, ale dbam i martwię się o swoich przyjaciół. A Styles i jego dziewczyna zdecydowanie do nich należeli. - No więc. Powiesz nam co się dzieje?
- Amy - powiedziała cicho i zjadła kawałek sałaty.
- Boisz się jej, zrobiła ci coś? Jeśli chcesz możesz nocować u mnie w bractwie albo ja u ciebie. Pomogę ci kochanie...
- Harry, tu nie chodzi o to. Nie boję się Amy. Ona... ona jest po prostu dziwna. Prawie nic nie mówi, jest zamknięta w sobie, a w jej oczach widać tylko smutek. Ona nawet wymusza uśmiech. Dzisiaj zanim przyjechaliście zauważyłam na jej nadgarstku bandaż. Coś musiało się jej stać, tylko nie wiem co. Może przeżyła jakieś traumatyczne wydarzenie i się to na niej tak odbiło, nie wiem.
- A może takiej jest już natury i nic za tym nie stoi. Od kiedy zajmujesz się psychologią? - mruknąłem, chcąc rozładować panujące przy stoliku napięcie.
- Od tego roku. Zapisałam się na kilka zajęć z psychologi, kiedy Hazz będzie miał treningi z nożnej - powiedziała Angela i wystawiła mi język.
- Bardzo dojrzałe, nie powiem - burknąłem i zacząłem się śmiać. Angela już chyba się rozluźniła, bo teraz siedziała na jednej kanapie ze swoim chłopakiem i obściskiwali się na moich oczach. - Rzygać mi się chce jak na was patrzę.
- Tam masz łazienkę - dziewczyna wskazała ręką w jakimś kierunku, kiedy Styles wpił się w jej usta.
- Od kiedy ty się zrobiłaś taka pyskata? Jeszcze rok temu siedziałaś cicho jak mysz pod miotłą i odmawiałaś drinków na imprezie - teraz para się oderwała od siebie, siedzieli jedynie przytuleni do siebie.
- Ludzie się zmieniają. Zazdrosny jesteś? - odpowiedziała Angela.
- Zazdrosny? Kurwa, ja jestem zły. Stary - zwróciłem się w stronę Harry'ego - mieliśmy umowę. Żadnych związków przed końcem studiów. A wy co? Liam lata jak pies za Danielle, Zayn z Perrie, Niall z Jade. Ty nie lepszy. Mieliście być przyjaciółmi z przywilejami a nie, kurwa, parą. Wychujaliście mnie wszyscy, tyle wam powiem. Jesteście pizdy. No ale z drugiej strony... więcej lasek dla mnie.
- Po pierwsze. To, że jesteśmy z Harrym razem nie było celowe, naprawdę walczyliśmy z tym uczuciem. Po drugie. Na ciebie też padnie. Po prostu jeszcze to coś w ciebie nie trafiło - wtrąciła Angela i pocałowała chłopaka wplątując palce w jego brązowe kręcone włosy.
- Chyba wam się przyda łazienka - rzuciłem i uniosłem brwi do góry.
Harry podniósł się z miejsca i wyciągnął rękę do swojej dziewczyny. Przeprosili mnie na chwilę i zostałem sam ze swoim burgerem.
Kac nie był już tak odczuwalny jak rano. Może to dzięki tym godzinom chodzenia za Angelą jak wół po sklepach. Na wczorajszej imprezie założyliśmy się które z nas wyrwie nową dziewczynę z jej drużyny siatkarskiej. Wygrana była cenna. Bo jeśli ja bym wygrał, miałbym trzysta dolarów do wydania na barze. Ale to Angela zaciągnęła do pokoju Kathleen, przez co ja musiałem wydać taką samą kwotę na zakupy, na których miałem jej towarzyszyć.
Zacząłem zastanawiać się nad sensem słów mojej przyjaciółki, kiedy mówiła o Amy. Rzeczywiście jej oczy były smutne i widziałem w nich przerażenie, kiedy powiedziałem, że ją kojarzę. To znaczy, nie znam jej, ale to ona mi się dzisiaj śniła, jestem pewien. Może Angela rzeczywiście ma rację? Może ta cała Amy coś ukrywa? Muszę się tego dowiedzieć. Wyciągnąłem z kieszeni swój telefon i wybrałem numer. Po dwóch sygnałach usłyszałem głos.
- Halo?
- Liam. Musisz mi kogoś sprawdzić...***Zatrzymaliśmy się przed akademikiem Angeli.
- Wezmę tylko parę rzeczy i przyjadę - powiedział Harry i złączył swoje usta z ustami dziewczyny. Nie rozumiem ich. Te wszystkie uczucia. Ich miłość jest tak słodka, że aż robi mi się niedobrze. Odwróciłem wzrok i zacząłem gapić się w drzewo na prawo od samochodu.
- Okej. Do zobaczenia, kochanie - powiedziała brunetka i wyszła z samochodu. Zrobiłem to samo żeby zająć miejsce pasażera z przodu. Wyjąłem z bagażnika jej torby z ubraniami i wręczyłem dziewczynie.
- Wiesz, Angela - zacząłem, kiedy zaczynała odchodzić. - Jeśli chcesz ja też mogę towarzyszyć ci dzisiaj w nocy - powiedziałem, sugestywnie unosząc brwi. Angela wybuchnęła śmiechem, co było moim zamiarem i spojrzała na mnie swoimi zielonymi oczami.
- Może innym razem, Harry w zupełności mi wystarcza - powiedziała i spojrzała czule na swojego chłopaka. Podeszła do mnie, przytulając na pożegnanie - Do jutra, Lou.
- Pa - odpowiedziałem i wsiadłem do samochodu. Mój przyjaciel mierzył mnie przenikliwym wzrokiem. - No co? Sprawdzałem czy jest wierna - zaśmiałem się. Harry pokręcił tylko głową, jednak nie nie mówił. Dobrze wiedział, że nigdy w życiu nie ruszyłbym dziewczyny przyjaciela. To była nasza żelazna zasada, której trzymała się cała piątka, jednak tylko ja wciąż pozostawałem singlem, lubiącym numery na jedną noc.
- Właśnie! - nagle coś mi się przypomniało. - Serio pieprzyliście się w publicznym kiblu w galerii? To znaczy ty byłbyś zdolny, ale Angela...
- Nie, głupku. Byliśmy tam - mruknął Hazz i ze schowka wyjął kawałek papieru, który mi wręczył. Arkusz składał się ze zdjęć dwójki moich przyjaciół. Musieli pójść do budki ze zdjęciami, która znajdowała się na końcu galerii. Para szczerzyła się do aparatu, jak głupia, jednak patrząc na nich widać było na pierwszy rzut oka, że byli w sobie szaleńczo zakochani. Kto by pomyślał, że początki ich znajomości były takie burzliwe.***(Angela)Chwyciłam za klamkę, drzwi nie były zamknięte na klucz, więc bez problemu weszłam do środka. W pokoju było pusto, jednak z łazienki dochodziły jakieś szmery. Zapomniałam, że nie mieszkam sama.
- Amy! Wróciłam - powiedziałam trochę głośniej, żeby dziewczyna mnie usłyszała. Położyłam torby z zakupami na łóżku i zaczęłam rozpakowywać ubrania chowając je do szafy. Usłyszałam za sobą otwierane drzwi i odwróciłam głowę. Amy wychodziła właśnie z łazienki. Głowę miała opuszczoną, a jej długie ciemne włosy zakrywały twarz.
- Cześć. Jak było na zakupach? - zapytała. Jej głos był... jakby płakała. Odłożyłam rzeczy na łóżko i podeszłam do mojej współlokatorki.
- Dobrze. Amy? Czy ty płakałaś? - zapytałam odrobinę zaniepokojona.
- Co? Nie - odpowiedziała szybko i odwróciła wzrok.
- Amy widzę, że coś jest nie tak. Powiedz mi - zażądałam i chwyciłam ją za lewy nadgarstek. Dziewczyna syknęła jakby z bólu i szybko wyrwała rękę. Zobaczyłam zawinięty bandaż, przez który przesiąknęła lekko krew. O boże.
- Dlaczego to zrobiłaś?
- Ale co? - odpowiedziała głupio.
- Nie udawaj, że nie wiesz. Dlaczego się pocięłaś? - irytacja i niepokój brały nade mną górę.
- Miałam powód - mruknęła cicho.
- Jeśli mi nie powiesz co się dzieje, zadzwonię po kogoś i powiem co robisz. Wylecisz ze szkoły. Amy, chcę ci pomóc. Wiem, że znamy się zaledwie kilka godzin, ale ja naprawdę chcę ci pomóc.
- Nie powiesz nikomu? Swojemu chłopakowi? Mogę ci zaufać? - spytała niepewnie.
- Nic nie powiem, przysięgam. Możesz mi ufać. Chodź usiądziemy - pociągnęłam Amy za zdrowy nadgarstek w stronę mojego łóżka. - Chcesz kawę? Na korytarzu jest automat. Pójdę po nią, zaraz wracam - powiedziałam, na co dziewczyna odpowiedziała lekkim uśmiechem.
Wyszłam na korytarz i podeszłam do automatu. Kiedy czekałam wyjęłam z kieszeni spodni telefon i zaczęłam pisać wiadomość.
" Kochanie, nie przyjeżdżaj. Mam mały problem z tą nową. Muszę z nią porozmawiać. Do zobaczenia jutro. X "
Chwilę później otrzymałam odpowiedź od Harry'ego.
"Wszystko w porządku? Kocham Cię xxx "
"O nic się nie martw. Też Cię kocham."
Schowałam telefon do kieszeni, chwyciłam kubki z parującym napojem i wróciłam do pokoju. Amy siedziała na łóżku oparta o ścianę, z nogami podkulonymi pod klatkę piersiową. Wręczyłam jej kawę i usiadłam obok.
- Mów co się stało, dlaczego się pocięłaś?
- Tak właściwie. To nie pierwszy raz - powiedziała cicho.
- Dlaczego? Jesteś piękną młodą dziewczyną, zakładam, że również inteligentną. Czemu celowo się ranisz? - zapytałam. Coś musiało stać za tym samookaleczaniem, a ja chciałam wiedzieć co. Polubiłam tę dziewczynę i zaczęłam się o nią martwić.
- To zaczęło się jakieś pół roku temu - wytrzeszczyłam ze zdziwienia oczy, jednak Amy kontynuowała dalej. - Byłam na imprezie w klubie. Byłam pijana i zadzwoniłam po starszego brata. Ryan to jedyna osoba, która się dla mnie liczyła. Rodzice nas olewali, całe swoje siły wkładali w pracę. Kiedy Ryan mnie odebrał wracaliśmy przez cały Londyn do domu. I wtedy zdarzył się ten pieprzony wypadek. - głos Amy się załamał. Odstawiłam kubek na szafkę i przytuliłam dziewczynę do siebie. Łkała cicho, jednak kontynuowała. - Zginął na miejscu. To wszystko moja wina. Gdybym go nie wezwała wciąż by żył. Dlaczego nie mogłam umrzeć ja?!
- Ćśśś. Amy, to był wypadek. To nie twoja wina - próbowałam ją uspokoić i rytmicznie gładziłam jej plecy, tak jak zawsze robił mi to Harry.
- Załamałam się. Rozumiesz. Ryan był dla mnie bratem, przyjacielem, opiekunem, wszystkim. Rodzice nie okazali mi wsparcia. Przyjaciele również nie umieli mi pomóc. Pewnego razu nie wytrzymałam i sięgnęłam po żyletkę. Wiesz, kiedy tnie się swoją skórę, uzewnętrzniasz swój ból psychiczny. Tak jest łatwiej. Zaczęłam się ciąć coraz częściej. Teraz już prawie codziennie. Za każdym razem wracam do tego wypadku. I kiedy to robię, wyobrażam sobie, że zabieram od Ryana całe cierpienie i przekładam je na siebie - powiedziała wciąż tkwiąc w moich ramionach. Byłam w szoku. Myślałam, że to jakaś głupia błaha sprawa. Nie pomyślałam, że dziewczyna, która mieszka ze mną w pokoju czuje taki ból i jest na dobrą sprawę sama.
- A dzisiaj? Wspomnienia znów wróciły? - zapytałam cicho. Poczułam jak Amy się wzdrygnęła. Wyprostowała się i spojrzała na mnie swoimi smutnymi brązowymi oczami.
- Moi rodzice się rozwodzą. Powiedzieli, że skoro nie ma już mojego brata, a ja wyjechałam nie będą dłużej ciągnąć tego związku.
- O boshe, Amy. Tak mi przykro. Tak strasznie ci współczuję. Nikt nie zasługuje na takie cierpienie - wyszeptałam i ponownie ją przytuliłam. - Posłuchaj. Jesteś na studiach. Od teraz zaczynasz nowe życie. Pomogę ci zacząć od początku. Musisz odsunąć od siebie ból i cieszyć się tym co masz. Jestem pewna, że twój brat chciałby widzieć cię uśmiechniętą i pełną życia. A ja ci w tym pomogę. Możesz ma mnie liczyć.
- Angela, wiesz, że nie musisz. Dziękuję, że chcesz mi pomóc - odpowiedziała Amy i przytuliła. Spojrzałam na nią i zauważyłam delikatny błysk w jej oku.
Mam nadzieję, że tę dziewczynę uda się uratować. Zasługuje na szczęśliwe życie. 


Spaces. Louis Tomlinson FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz