- Nie, mam ranę na nodze, ale wszystko z nią w porządku. Goi się dobrze, tylko trochę boli. - odpowiedziałam pospiesznie i już miałam wyjść, kiedy przypomniałam sobie o Seth'cie. - Możesz zająć się moim przyjacielem? To ten szesnastolatek. Musieliśmy amputować mu rękę, ale rana nie goi się właściwie.

- Amputowaliście mu rękę?! - był w szoku, jego złote oczy powiększyły się czterokrotnie.

- Spokojnie, Leati zna się na tym. - odpowiedziałam. Korzystając z okazji, że byliśmy sami, postanowiłam go zapytać o Ty'a. - Nathanie, dlaczego Tyler tak dziwnie się zachowuje? Nie chciał ze mną rozmawiać.

- Od kiedy dziecko zachorowało nie odzywa się do nikogo. - mężczyzna przeczesał palcami burzę swoich siwych włosów. Widać było, że ostatnio podupadł na zdrowiu. - Tyler wydaje się być w szoku. Chłopak zachowuje się w ten sposób od zniknięcia jego bliźniaczki. A od ośmiu dni nie rozmawia z nikim. - mężczyzna westchnął. - Sądzę, że niedługo mu przejdzie. - Nathan odwrócił się ode mnie i zajął się Teddy'm. Spojrzałam na chłopca.

Błagam, niech on się obudzi.

          Wybiegłam z namiotu, bo czułam, że gdybym spędziła w nim jeszcze chwilę, patrząc na ciałko małego Teddy'ego, załamałabym się.

           Przy ognisku na środku obozu siedział Ethan, Leati i Seth. Mężczyźni pilnowani byli przez Channinga, który bacznie im się przyglądał jednym okiem. Wolałam nie myśleć jak skończyłaby się konfrontacja Channinga Lloyda i Leatiego Anoa'i. Samoańczyk miał lepsze warunki niż Channing, ale z doświadczenia wiem, że Lloyd potrafi być sprytny i nieustępliwy.

        Ethan uważnie mi się przyglądał. Zapewne widział Ty'a wybiegającego z namiotu.

        Wstał i chciał do mnie podejść. Ale i tak nie wiedziałabym co mu powiedzieć, jak wytłumaczyć, kim jest Tyler.

- Stop! - krzyknął Channing, celując do Ethana z kuszy. Szarooki wciąż podążał w moją stronę, nic nie robiąc sobie z tego, że Channing groził mu bronią.

Lloyd był wściekły, krzyczał do Ethana. Ostrzegał, że zaraz strzeli.

I wystrzelił.

Bełt kuszy przeleciał tuż obok torsu Ethana i wbił się w pień drzewa.

         Whittaker był wściekły i gotowy rzucić się na Channinga.

- Mówiłem gnoju, że będę strzelał. - Lloyd jak zawsze nie przebiegał w słowach. Ethan zbliżył się do niego i gotowi byli rzucić się sobie do gardeł, gdyby nie Dwight.

- Co się tu, do cholery, dzieje? - Dwight Payne stanął z kuszą na ramieniu i przyglądał się całej akcji. - Na chwilę was zostawiłem, a wy już chcecie się powybijać? To źle wróży. - mężczyzna podszedł do ogniska i zajął miejsce pomiędzy Channingiem, a Ethanem, którzy obrzucali się wrogimi spojrzeniami.

- Ustalmy coś. - zwrócił się do Ethana stanowczym tonem. - To nasz teren. Tutaj on jest twoim szefem. - mówiąc to, wskazał na Lloyda. - Posłuchaj chłopcze, jeśli chcecie tu zostać, musicie przestrzegać naszych zasad, rozumiesz? - mina Ethana nie zdradzała żadnych uczuć. Pierwszy raz widziałam jak ktoś zwraca się w ten sposób do Ethana. Teraz szarooki wydał mi się taki... zdominowany, taki uległy.

- Rozumiesz mnie?! - Dwight krzyknął do Ethana.

- Oczywiście. - odparł Ethan z ironicznym uśmiechem.

       Dwight opuścił mężczyzn siedzących przy ognisku i podszedł do mnie.

- Musimy porozmawiać. - rzucił i odszedł, nie patrząc czy za nim podążam.

To już nie jest nasz świat.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz