Rozdział 33

4.3K 390 125
                                    

- Jade, wstawaj! - przerażający krzyk i ostre szarpnięcie za ramię wyrwało mnie ze snu.

- Seth? Co jest?! - chłopak zostawił mnie i zajął się budzeniem reszty ekipy.

- Zombiaki. Setki trupów. Idą tu. - musiał długo biec, bo ciężko oddychał, a jego głos był niewyraźny. - Leati próbuje odciągnąć to stado od obozu, żebyśmy mogli uciec.

- Musimy mu pomóc! - wykrzyczałam, szukając noża.

Jerome, Ravenna i Willow już wstali.

- A gdzie jest Ethan? - głos rudej dziewczyny spowodował, że spojrzałam na miejsce przy ognisku, gdzie zawsze leżał szarooki chłopak. Pusto.

- Ethan jest z Leati'm. - Seth pośpiesznie zaczął zbierać niezbędne rzeczy, po chwili wszyscy się do niego przyłączyliśmy.

- Zostawcie resztę rzeczy, musimy już iść! - wykrzyczał Jerome, gdy w pobliżu dało się słyszeć jęki zombiaków.

         Biegliśmy co sił w nogach. Powoli zaczynało już świtać.

Ale przecież nie możemy ich tak zostawić.

Niespodziewanie zatrzymałam się, przez co Willow z impetem na mnie wpadła.

- Kurwa, co jest?! - ruda była wściekła.

- Stop! Nie możemy ich tam zostawić. - wszyscy na mnie spojrzeli.

- To ich wybór. Wzięli to na siebie. Nikt ich nie zmuszał, nie jesteśmy im nic winni! - Jerome zaczął krzyczeć, sądził, że w ten sposób mnie złamie, że odpuszczę.

- Nie, Jerome. Pamiętaj, że zawdzięczasz wszystko Leatiemu. Bez niego już dawno byś... - mężczyzna przerywa mi ciosem w szczękę. Z mojej wargi spływa czerwona strużka. Splunęłam krwią prosto pod jego nogi.

- Jeśli chcecie to uciekajcie. Ja ich nie zostawię. - ruszyłam biegiem w kierunku, z którego dochodziły dzięki zombie. Za sobą usłyszałam kroki, kiedy się odwróciłam okazało się, że to Willow. Zaskoczyła mnie. Dalej biegła Ravenna, a za nią Seth.

Może jednak nie są tacy źli.

- Seth, gdzie oni są?! - chłopak akurat do mnie podbiegł.

- Zostawiłem ich na wschodnim brzegu strumienia. - ciężko oddychał. - To całkiem niedaleko.

            Po dziesięciu minutach szaleńczego biegu dotarliśmy do strumienia, o którym mówił Seth. Nikogo jednak tam nie było. W lesie echem rozchodziło się zawodzenie sztywnych oraz wystrzały.

Ci idioci tylko przyciągają ich uwagę.

          Ruszyliśmy w kierunku, z którego dobiegał odgłos broni. Po chwili moim oczom ukazał się przerażający widok. Leati i Ethan utknęli na drzewie, mogli tylko strzelać z kuszy i pistoletu.

Natomiast u podnóża drzewa znajdowało się stado zombie. Mogło być tam ponad trzysta sztuk. Ukryliśmy się wśród krzewów.

- No, to co robimy? - irytujący ton Willow sprowadził mnie na ziemię. Widziała to co ja, na niej też to zrobiło wrażenie. Widać było, że żałuje tego, że postanowiła tu przyjść.

Oddychaj. Oddychaj. Nie zostawisz ich.

- Musimy odciągnąć zombie od drzewa, żeby Ethan i Leati mogli zejść. - tylko jak to zrobić? - Macie broń? - zwróciłam się do stojących obok i zrezygnowanych członków grupy. Ravenna i Willow wyciągnęły pistolety.

- Ok. Ravenna i Seth, wy weźmiecie oba pistolety. Jedno z was biegnie w lewo drugie w prawo. Biegnąc, liczycie głośno do dziesięciu i zaczynacie strzelać w niebo. Po trzydziestu minutach przestajecie strzelać i oddalacie się tak, żeby zombie was nie zauważyły. Gdzie się spotkamy po wszystkim?

To już nie jest nasz świat.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz