Rozdział 4

6.7K 488 76
                                    

             

Przez większość czasu patrzyłam jak Clearwater śpi.

Wyglądał bardzo dobrze w porównaniu z tym, jaki był, gdy widziałam go po raz pierwszy, jakieś siedemnaście lub osiemnaście miesięcy wcześniej.

                  To było w jakimś lesie w Kolorado. Olivia wysłała mnie tam, abym sprawdziła wnyki i poszukała leśnych owoców..

Sidła okazały się być puste, co oznaczało, że ktoś ukradł zdobycz, bo zostawił obciętą łapkę, chyba, wiewiórki.

Podczas gdy wracałam do obozu, zaatakował mnie zombie.

                Wtedy jeszcze nie potrafiłam się bronić. Truposz gonił mnie i w końcu dopadł. Do dyspozycji miałam tylko nóż mojego ojca. Jednakże zombiak był dla mnie czymś przerażającym. Pierwszy raz widziałam, aby któryś podszedł tak blisko obozu.

Jego ruchy były dość wolne. Jednak Dwight przestrzegał mnie, że "zimni", bo tak ich nazywał, potrafili rozwijać naprawdę dużą prędkość.

Wbiłam nóż w jego brzuch. Nie zareagował, tylko się zatoczył. Nie miałam z nim szans, więc wyrwałam nóż z jego trzewi i pobiegłam przed siebie.

             Nagle zza drzewa wybiegł blond chłopak i pociągnął mnie do pnia. Zombie nie zauważył nas i pobiegł dalej, ale chłopak krzyknął, zwracając jego uwagę. Potem zabrał mi nóż, podbiegł do potwora i wbił mu ostrze w czaszkę. Następnie wyjął je i znów wbił. Truposz padł na ziemię.

Nieznajomy oddał mi nóż. Po czym odwrócił się i odszedł.

Uratował mi życie i odszedł.

Miałam u niego dług, nie mogłam go zostawić w tym lesie, więc pobiegłam za nim.

- Zaczekaj! - krzyknęłam, a on przyspieszył. Miałam problem z dogonieniem go. -  Stój!

- Czego chcesz???! - nie był zbyt przyjazny.

- Po pierwsze... - nie mogłam złapać tchu. - ...podziękować. Po drugie, pomóc. Po trzecie, nie krzycz na mnie!

- Co? - zdziwienie malowało się na jego twarzy.

- Mogę ci pomóc przeżyć, ale najpierw musisz poddać się badaniu czy nie jesteś zainfekowany, do obozu pójdziesz ze związanymi rękami oraz zasłoniętymi oczyma. Jeżeli jedno z nich każe ci odejść. Odejdziesz. Dobrze wiem, że to ty wykradasz zdobycze z wnyków. Długo tak nie pociągniesz. Daję ci szansę na stały posiłek, dach nad głową i bezpieczeństwo.

- Ale... ja nie jestem sam...

                Tuż za blondynem stanęła dziewczyna. Wyglądała jak on. Nie chodzi o to, że była brudna, poobijana i wychudzona. Mieli takie same zielone oczy i blond włosy. To były bliźnięta.

- Nigdzie bez niej nie idę. - powiedział stanowczo.

- Ona też może iść... - urwałam, bo za plecami dziewczyny znalazł się zombiak. Zamachnęłam się i rzuciłam w niego nożem. Ostrze wbiło się w czaszkę sztywnego, rozchlapując wokół jego krew. Przerażona dziewczyna padła na ziemię.

- Przepraszam...

- Uratowałaś ją ... - przerwał mi jej brat.

To prawda, ale żeby spłacić dług, musiałam uratować jego.

Zabrałam ich do obozu. Bardzo długo dyskutowałam z Dwightem, Olivią i starszym Lloydem, ale w końcu udało się ich przekonać.

Bliźnięta były zdrowe, ale przez pewien czas wszyscy obserwowali tę dwójkę. Tyler uratował mi życie. Ja musiałam odpłacić mu tym samym.

To już nie jest nasz świat.Where stories live. Discover now