Ten dźwięk doprowadzał mnie do szaleństwa. Przeszywał moją czaszkę, docierał do moich kości. Marzyłam, żeby zniknął.
Nic się nie pojawiło, nic nie wyskoczyło zza ściany. Musieliśmy zadecydować, co robić. Percy i Harry chcieli jak najszybciej oddalić się od źródła hałasu. Ja i Jace chcieliśmy sprawdzić, co się za nim kryje. Nie mogliśmy dojść do porozumienia, jednak nie chcieliśmy się rozdzielać. Po chwilowej kłótni Percy i Harry ulegli. Jazgot nie ustawał.
Szybko zebraliśmy swoje rzeczy, Percy zalał wodą dogasające ognisko. Dobrze, że nie mieliśmy zbyt dużo dobytku. Dzięki temu mogliśmy poruszać się sprawnie i szybko. Nie minęło dziesięć minut, a my byliśmy już gotowi. Tylko do czego?
Z każdym krokiem w stronę źródła, dźwięk stawał się coraz głośniejszy, jeszcze bardziej ogłuszający. Wiedziałam jednak, że jesteśmy już blisko. Nie było już ciemno. Zaczynał się nowy dzień. Kolejny spędzony w labiryncie.
Nie mieliśmy problemów ze znalezieniem właściwej drogi. Coś się zmieniło. Ziemia pulsowała pod naszymi stopami. Poza tym hałas dobiegał z konkretnego miejsca.
Po piętnastu minutach byliśmy u celu. Znajdowaliśmy się na ogromnej przestrzeni, jednak cały czas ogrodzonej wysokimi ścianami. Nie było tam nikogo prócz nas. Gdy tylko postawiliśmy stopę na nowym terenie, dźwięk ucichł. Z jednej strony oblała mnie ulga, z drugiej - nagle zrobiło się cicho. Zbyt cicho.
-Witam was serdecznie- odezwał się Głos - Tęskniliście?
-W cholerę - mruknął Percy.
-Po co ta wrogość panie Jackson? Chcemy być waszymi przyjaciółmi.
-No pewnie - szepnął Jace.
-Chcemy wam pokazać, jak bardzo wspaniałomyślni jesteśmy. Mamy dla was propozycję nie do odrzucenia.
-W takim razie zamieniamy się w słuch - powiedział Harry.
-Doskonale. Zdążyliście już trochę się poznać, nie jesteście dla siebie zagadką. Wiecie, że każde z was naprawdę dużo przeżyło.
-Przejdź w końcu do rzeczy - przerwał jace.
-Dobrze. Poznajcie naszą dobroć. Znamy wasze historie i wiemy, że straciliście osoby, które kochacie. Obwiniacie siebie za ich śmierć. Nawet nie próbujcie zaprzeczać. To prawda, nie żyją, ale my możemy to zmienić.
-Co to znaczy?- spytałam.
-To bardzo proste. Możemy przywrócić ich do życia. Będą dokładnie tacy jak wcześniej. Będą żywi. Musicie tylko pokonać przeszkody, które dla was przygotowaliśmy. Będziecie jednak walczyć z nieznanym wrogiem. Waszymi przeciwnikami będą istoty znane dla jednego z was. Dawny nieprzyjaciel pana Herondale'a zmierzy się na przykład z panną Everdeen. Nie zmieni to jednak waszego głównego celu. Wasze drugie połówki pozostaną bezpieczne...na razie. Co wy na to?
Od razu pomyślałam o tych wszystkich, których straciłam. Prim. Tata. Finnick. Nawet Wiress. Czułam się winna.
-Zaczniemy od pana Pottera. O świcie pozna pan swojego przeciwnika.
Głos zniknął. Pozostawił nas martwiących się i zatopionych w myślach.
-Jak myślicie, z kim będę walczyć? - zapytał Harry.
Nikt się nie odezwał. Woleliśmy nie podsuwać pomysłów tym, którzy nas podsłuchiwali. Sama walczyłam z mnóstwem przerażających istot, których wolałam sobie nie przypominać. Każdy z nas chciał kogoś uratować. Mogliśmy zginąć. Ta świadomość mieszała mi w głowie i zabierała oddech. Głos dał kolejny powód do zmartwień. Ale i kolejny argument do walki. Nie wiedziałam z kim będę musiała się zmierzyć. Ale wiedziałam jedno.
Dam z siebie wszystko.
Cześć,
W tym tygodniu tylko jeden i to dość krótki rozdział. Jednak w przyszłym tygodniu spodziewajcie się przynajmniej dwóch. Dziękuję, za gwiazdki i komentarze. To naprawdę motywuje :)
It'sSideEffects
CZYTASZ
Pułapka (zawieszone)
FanfictionW tajemniczym miejscu spotykają się cztery osoby: Katniss Everdeen, Jace Herondale, Harry Potter i Percy Jackson. Aby uratować siebie i swoją miłość, muszą wydostać się z pułapki. Czeka ich wiele niebezpieczeństw. Kto poradzi sobie najlepiej?