06 - Jace

1K 97 21
                                    

Valentine.

Stał przede mną ubrany w czarny garnitur i krawat w tym samym kolorze. Uśmiechał się szyderczo. Nic się nie zmienił. Oprócz jednej małej kwestii. Żył.

Cały przód jego marynarki pobrudzony był szkarłatem. Maleńkie kropelki krwi kapały mu z palców i wsiąkały w ziemię. Spojrzałem w dół. Przed moimi oczami pojawiły się mroczki. Valentine obejmował zwłoki. Zakrwawione truchło. To było ciało Clary. Upadłem na kolana. Krzyknąłem z rozpaczy.

-Riddikulus!- Błysk jasnego światła. Clary zniknęła, wraz z nim Valentine.

Spojrzałem na mojego wybawcę. Parę kroków przede mną stał Harry.

Kolejny krzyk.

Katniss leżała na ziemi, skulona w pozycję embrionalną. Nad jej głową wisiał wielki szklany klosz z tysiącami maleńkich karteczek w środku. Harry stanął przed Katniss. Klosz znikł. Na jego miejacu pojawiła się postać przypominającą dziecko człowieka i węża. Było to paskudne połączenie. Czerwone oczka. No i ten brak nosa. Chłopak wycelował broń w jego stronę. Ręka odrobinę mu drżała.

-Riddikulus!

Wężogłowy zamienił się w clowna, następnie zniknął.

Okularnik schylił się w stronę dziewczyny.

-Katniss, już w porządku, wszystko dobrze. Nic się nie stało.

Pomógł jej wstać. Cała się trzęsła. Ja też byłem skołowany.

-Co to było do cholery?!- wydusiłem.

-Nic takiego- odparł Harry.

-Nic takiego?! On wrócił! Clary nie żyje!- Po moim policzku spłynęła łza.

-Bogin.

-Co?- spytałem.

-Bogin. Stwór bardzo znany w moim kraju. Przybiera postać naszych największych lęków. Nie jest groźny fizycznie, psychika cierpi najbardziej.

Pomyślałem o ojcu. Jego powrót był niewątpliwie jednym z moich największych lęków. O śmierci Clary nie musiałam myśleć. Przerażała mnie myśl, że kiedyś ją utracę.

Zastanawiał mnie bogin Katniss. Na pewno to przypominało jej jakieś straszne wydarzenie. Jej Bogin nic dla mnie nie znaczył, jadnak dla niej na pewno znaczył wiele.

-Dzięki za ratunek- odezwałem się.

-Mówiłem, że nic by wam nie zrobił.

-Wystarczyło tylko tyle- powiedziała Katniss. Jej głos był zachrypnięty, jakby miała trudności z mówieniem. - Ten stwór nas zaatakował. Oboje potrzebowaliśmy chwili na uspokojenie się. Gdyby nie ty, bylibyśmy łatwym celem. Dziękuję.

-Nie ma za co- powiedział speszony Harry.

Ruszyliśmy do przodu. Labirynt się nie kończył. Używaliśmy różdżki Harry'ego jako kompasu. Szliśmy na północ. Powoli opuszczały nas siły.

Usłyszeliśmy, że coś się do nas zbliża. Katniss szybko nasunęła strzałę na cięciwę, Harry skierował różdżkę w stronę dźwięku. Moja ręka spoczywała na rękojeści serafickiego miecza.

Dźwięk nie ustawał, wręcz przeciwnie, stawał się coraz głośniejszy. Serce biło mi jak oszalałe.
Zza rogu wyłonił się Percy. Wyglądał koszmarnie. Jego pomarańczowa koszulka była w strzępach, pozostałe resztki się dymiły. Twarz miał osmaloną. Z ulgą wszyscy schowaliśmy broń.

- Jak się cieszę, że to wy- powiedział.

Harry do niego podszedł i wyciągnął różdżkę.

-Chłopie, nie wiem, co ci zrobiłem, ale przepraszam.

Chłopak go zignorował. Przyłożył różdżkę do jego bluzki.

-Reparo.

Przetarłem oczy ze zdumienia. Koszulka wyglądała jak nowa.

-Yy... dzięki.

-Nie ma sprawy.

-Co ci się stało?- spytała Katniss.

-Zaatakowało mnie jakieś stworzenie. Wyglądało jak ogromną larwa, ale cały czas wybuchało.

Harry się zaśmiał.

-Sklątka tylnowybuchowa. Szczerze ich nienawidzę.

Postanowiliśmy rozbić obóz. Katniss upolowała ogromnego szczura. Postanowiliśmy upiec go na ogniu. Percy znalazł gałęzie.

-Muszę znaleźć krzesiwo- mamrotała Katniss sama do siebie.

-Zająłbym się tym, ale nie za bardzo lubię ogień- odezwał się Percy z przepraszającym uśmiechem na ustach. Zdziwiłem się, że wojownik boi się płomienia. Jednak co ja tam wiedziałem. Sam panicznie lękałem się kaczek.

- Ja się tym zajmę- powiedziałem. Podszedłem do kupy chrustu, wyciągnąłem stelę i sprawnym ruchem narysowałem na gałęzi runę ognia. Płomień buchnął.

Ogromny szczur starczył dla nas wszystkich. Mięso jednak miał strasznie suche. Po całym dniu chodzenia wszystkim nam chciało się pić.

-Wody- szepnąłem.

-Chce wam się pić?- spytał zdziwiony Percy.

-I to jak- odparła Katniss.

-Mogę coś na to poradzić- Wstał i nagle z jednej ze ścian zaczęła spływać woda. Wszyscy się na nią rzucili. Strumień się nie kończył.

-Jak ty to zrobiłeś?

-Syn Posejdona do usług- uśmiechnął się.

Katniss świetnie polowała. Harry uratował nam życie. Percy ofiarował wodę. Nie wiedziałem, czy Głos tego chce. Jednak to było oczywiste...

...MUSIMY WSPÓŁPRACOWAĆ.


Pułapka (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz