Rozdział 3

1.9K 155 13
                                    

               Mama krzątała się po kuchni szykując obiad dla reszty rodziny, która zjawi się lada moment. Zamieniwszy trampki na wygodne kapcie, podeszłam do mamy, by zorientować się co gotuje. Na blacie stała już sałatka, którą uwielbiało damskie towarzystwo w naszym domu, zaś na kuchence stał sporych rozmiarów garnek w którym dusił się kurczak. Uprzedzając prośbę mojej rodzicielki wzięłam talerze oraz sztućce, a po chwili rozłożyłam je na stole. Gdy ponownie wróciłam do kuchni, by wyjąć szklanki i dzbanek na sok mama spytała:

- I jak pierwsze wrażenia?

- Jak na chwilę obecną całkiem, całkiem. Zobaczymy jak wszystko ułoży się później. - dodałam wlewając ostatnie krople soku do dzbanka.

Mama promiennie się do mnie uśmiechnęła, kiedy to usłyszałyśmy głośne "Już jestem" i do kuchni wszedł mój tata.

Jedząc spokojnie cała rodzina rozmawiała na przeróżne tematy. Zaczynając od tego, że gazeta została doręczona wcześniej niż zwykle, poprzez nieśmieszne żarty lub zawiłe historie, które usłyszał dziś w pracy tata, kończąc na tym jak spędziłam dzisiejszy dzień.

               Po obiedzie z torbą na ramieniu dopełzłam do mojego pokoju. W tym malutkim pokoju było tyle przeróżnych rzeczy, że pokój stawiał się optycznie jeszcze mniejszy, nie wspominając już o wrzosowych ścianach.

Ściągnęłam bluzę i rzuciłam ją na krzesło stojące przy biurku, a torbę postawiłam obok, by zatrzymać wzrok na zdjęciu naszej paczki, które stoi na komodzie. Siedzimy na boisku szkolnym śmiejąc się w najlepsze. Każdego dnia tęsknię za tamtymi czasami. Ja i Danny przytulamy się, Latei uwodzi jakiegoś chłopaka, którego na chwilkę zaprosiła do paczki, zaś Harry i Perrie robią głupie miny do zdjęcia. Obok zdjęcia stoi miś. Podarował mi go Ken, mojego ostatniego dnia w szkole. Ciekawe jak on się trzyma. Danny wspominał coś, że zaraz po moim wyjeździe przeniósł się, a w zasadzie to tata go przeniósł do szkoły wojskowej. Muszę podpytać mojego tatę. On będzie wiedział, przecież koleguje się z tatą Kena...

Wyciągnęłam plan z torby i przyczepiłam go na tablicy korkowej, która znajdowała się nad biurkiem, a po sekundzie ściągnęłam biały t-shirt gdy nagle usłyszałam:

- Też mam ściągnąć bluzkę?

Szybko wskoczyłam na łóżko, by dorwać bluzkę, którą przed kilkoma sekundami tam rzuciłam, a gdy w końcu z powrotem znalazła się na mnie mój wzrok zatrzymałam na drzwiach. W progu stał Dajan, rozbawiony w najlepsze:

- Zobaczyłem, że moi ulubieni sąsiedzi wrócili, to postanowiłem was odwiedzić. Jak tam żyjesz ulubiona sąsiadko? - spytał siadając na fotelu obrotowym.

- Daję radę.

- Tęsknisz za światem co?

- Było świetnie, po prostu jak pomyślę, to wolałabym być cały czas tutaj. - dodałam.

- No ja myślę, sąsiadeczko.

Uśmiechając się do niego lekko przewróciłam oczami.

- Oj, jak mi tego brakowało, ale nie rób tak więcej. - powiedział przytulając mnie by po chwili dodać:

- To jak idziemy grać w kosza? W parku jest nowy, jeszcze na nim nie grałaś.

- Za piętnaście minut na dole? - spytałam.

- Okay, do zobaczenia.

Szybko ściągnęłam bluzkę i rurki, by wskoczyć w turkusowe szorty oraz czarny luźny t-shirt. Wypakowałam wszystkie niepotrzebne rzeczy z torby, by wrzucić tam telefon oraz skórkę. Pół minuty później znalazłam się w kuchni, by wziąć jedną litrową wodę oraz później w przedpokoju by założyć buty. Resztę czyli piłkę i kolejny litr wody, weźmie Dajan, jak to zawsze bywało. Odmeldowałam się rodzicom, którzy regenerowali siły po całym dniu pracy i opuściłam mieszkanie...

Wychodząc wpadłam na Dajana, który też właśnie opuszczał mieszkanie. Oboje wyszliśmy z bloku i zaczęliśmy kierować się w stronę parku.

- Zapytałbym jak nowa szkoła, ale wydaje się, że za krótko w niej byłaś. - dodał.

- Na pierwszy rzut oka w porządku. Mam tylko wrażenie, że pewne informacje rozchodzą się zdecydowanie za szybko.

- Witaj w normalnym liceum gdzie wszyscy, wszystko wiedzą. Z czasem się przyzwyczaisz.

Kontynuując rozmowę zbliżaliśmy się do celu naszej wycieczki.

- A ty jaki sobie radziłeś podczas mojej nieobecności? - spytałam.

- Bez ciebie było trudno, ale dałem radę - odpowiedział śmiejąc się, by po chwili dodać:

- A tak poważnie, powolutku i do przodu. Szkoła, treningi, zawody i tak w kółko.

Głośno wciągnęłam powietrze, a Dajan głośno podsumował moją niewerbalną wypowiedź:

- Wiem, że ten wyjazd nie był i nie jest Ci na rękę, ale pamiętaj. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Czas pokaże, po co Twoja historia tak się ukształtowała.

- Mądrościami ze stołu babcinego zakończył Dajan. - podsumowałam ledwo powstrzymując się od śmiechu.

- Tak, śmiej się, śmiej, ale coś w tym jest.

Po dotarciu na boisko do kosza, od razu zaczęliśmy grać. Oczywiście nie obeszło się bez ponownego nauczenia mnie gry, bo przecież gram dobrze, ale mogłabym lepiej.

               Tak świetnie zorganizowaliśmy sobie czas, że nawet nie zauważyliśmy kiedy zrobiło się ciemno. Usiedliśmy na ławce i w ciągu niecałych dwóch minut wypiliśmy prawie litr wody, który nam jeszcze pozostał. Oboje włożyliśmy cieplejsze ubranie wierzchnie, to znaczy ja moją skórkę, zaś Dajan bluzę, która jest jedną z moich ulubionych. Po drodze wyrzuciliśmy puste butelki po wodzie do kosza.

Na ulicach rozpoczynało się nocne życie. Właściciele klubów i pubów zaczynali je otwierać, by za chwilkę stało się tam tłoczno. Omijaliśmy kolejne lampy kozłując do siebie piłkę i prawdopodobnie robilibyśmy to dalej gdyby nie moja stłuczka z wręcz białowłosą dziewczyną o nietypowym, wiktoriańskim wyglądzie.

- Ops, przepraszam. Gdzie ja mam oczy. - powiedziałam.

- Nic się nie stało, ja też powinnam uważać, ale tak pędziłam na spotkanie z moim chłopakiem, że nawet cię nie zauważyłam. W zasadzie to ja powinnam cię przeprosić.

Spojrzałyśmy się na siebie i powoli odchodząc od siebie w tym samym czasie dodałyśmy "Jeszcze raz przepraszam", po czym się uśmiechnęłyśmy. Po chwili znowu zaczęłam rozmawiać z Dajanem.

- Szkoda, że zajęta. Niezła jest. - dodał.

Spojrzałam się na sąsiada, pokręciłam głową i dodałam:

- Nic się nie zmieniłeś.

Po głowie zaś chodziła za mną myśl, że gdzieś już tą dziewczynę widziałam. Gdzieś w moim nowym liceum. Głównie nad myśleniem, skąd znam tą dziewczynę i rozmową z Dajanem zleciała mi droga do domu.

Pożegnałam się przed mieszkaniem z sąsiadem i szybko weszłam na górę do swojego pokoju, by wziąć potrzebne mi rzeczy i wskoczyć pod prysznic.

Gorąca woda oraz mój ulubiony kokosowy żel pod prysznic jest dla mnie niebezpiecznym połączeniem, gdyż może to mnie zatrzymać pod prysznicem dłuższą chwilę i tak stało się tak tym razem. Gdy weszłam do pokoju była 23:45, więc szybko ułożyłam i podsuszyłam włosy by w końcu pójść spać. 

Nowa | Słodki Flirt FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz