1.24 choinka

2.3K 320 67
                                    

Blair szła chodnikiem, mijając coraz więcej skrzyżowań ulic, próbując dotrzeć do kamienicy, w której mieszkała. Nie było to takie proste, gdyż niosła - a raczej ciągnęła za sobą - metr od siebie wyższą choinkę. Chciała, by drzewko było wysokie i ładnie prezentowało się w jej mieszkaniu, więc nieprzypadkowo wybrała właśnie takie. Jednak nie przewidziała, że tak trudno będzie ją donieść do domu, zaledwie przez kilka przecznic.

Gdy już myślała, że świerk dosłownie ją przewróci, z pomocą przyszedł nie kto inny, jak Ashton. Zauważył dziewczynę, która szła chodnikiem naprzeciwko i bez zastanowienia przeszedł na drugą stronę, by w końcu podnieść ciągniętą po betonie choinkę. Blair spojrzała zdezorientowana na drugą parę rąk, która oplotła jej drzewko, aż w końcu napotkała uśmiechniętego Ashtona, z zaróżowionymi od mrozu policzkami.

- Ash! - zawołała uradowana.

- Większej nie mogłaś kupić? - zaśmiał się mężczyzna, ruszając przed siebie, trzymając choinkę.

- Nie mieli - odpowiedziała z przekąsem dziewczyna, choć na jej ustach pojawił się uśmiech. - Skąd się tu wziąłeś?

- Szedłem właśnie do sklepu - wzruszył ramionami na tyle, na ile pozwalała mu niewygodna pozycja.

Szli tak aż do kamienicy Blair, rozmawiając o błahych sprawach. Płatki padającego śniegu zatrzymały się na ich czapkach i ubraniach, ich policzki były czerwone, a dłonie zziębnięte. Gdy dotarli pod drzwi wejściowe budynku, przystanęli.

- Wejdziesz do środka, prawda? - zapytała Blair. - Mam kakao. I możesz pomóc mi ubrać choinkę, jeśli chcesz. Albo po prostu coś obejrzymy. Nie wiem. Po prostu wejdź.

- Chętnie - odpowiedział z uśmiechem Ashton.

W mieszkaniu oboje rozdzielili między sobą zadania. Najpierw umiejscowili choinkę w specjalnym stojaku w kącie niewielkiego salonu. Chłopak zaszył się w kuchni, przygotowując kakao. Obiecał nawet, że zrobi kanapki na później, gdyż oboje nie jedli jeszcze kolacji. Dziewczyna zajęła się wyciąganiem kartonów wypełnionych bombkami i innymi ozdobami świątecznymi. Boże Narodzenie było tuż tuż. Blair uśmiechnęła się do siebie, kładąc dwa duże pudła na stół przed kanapą. Właśnie po jego prawej stronie, blisko okna, stała wielka choinka. Dziewczyna podeszła najpierw do odtwarzacza CD, który znajdował się na półce pod telewizorem i włączyła płytę, która była już w napędzie. Z głośników w całym pomieszczeniu zabrzmiała przyjemna świąteczna muzyka, dodająca radosnej atmosfery. Sprawiła nawet, że i Ashton wyjrzał zza drzwi kuchni, by uśmiechnąć się szeroko w stronę dziewczyny.

Gdy kanapki i kakao były już gotowe, a ozdoby wyjęte z kartonów, zabrali się za ubieranie choinki. Zaczęli od mnóstwa lampek. Wszystkie świeciły ciepłym żółtym światłem. Poplątane kable sprawiły dziewczynie niemałe problemy, jednak długie palce Ashtona już po chwili odwiązały wszystkie zbędne supły. Później przyszedł czas na bombki. Między ich zestawami chłopak natknął się na czapkę Świętego Mikołaja. Czekał aż Blair odwróci się do niego plecami, by z uśmiechem na ustach wciągnąć ją na głowę dziewczyny. Już chciała ją zdjąć, patrząc krytycznie na chłopaka, gdy zatrzymał jej rękę przez ściągnięciem czerwonego nakrycia z głowy.

- Zostaw ją, proszę. Mówiłem ci, że powinnaś taką nosić. Jak ten miś w kawiarni - zachichotał.

Na ten dźwięk dziewczyna mimowolnie się uśmiechnęła, dotykając dłońmi ciepłego swetra, który chłopak miał na sobie.

- To ty jesteś miękki jak miś. I taki cieplutki. I mogłabym się do ciebie przytulać cały czas - powiedziała, obejmując rękoma jego szyję.

Mężczyzna pochylił głowę, aż w końcu ich usta się spotkały. Przeszedł po nim znajomy dreszcz. Przytulił dziewczynę do siebie, oplatając ramionami jej talię. Nie przerywając pocałunku nawet na chwilę, podniósł ją tak, by ich twarze były na tym samym poziomie, i zakręcił się wokół własnej osi. Blair uśmiechnęła się, odsuwając swoje usta od jego. Ashton postawił ją na ziemię. Nie zauważył jednak, że zahaczył nogą o jeden z zestawów bombek, który leżał na stoliku, i plastikowe kulki spadły na ziemię, łamiąc się na drobne kawałki. Oboje spojrzeli zdziwieni w dół.

- Przepraszam, Blair. Nie widziałem ich - powiedział chłopak, wyraźnie zawstydzony.

- Trudno. I tak było ich za dużo na jedną choinkę - wzruszyła ramionami, cmokając jego policzek.

Po posprzątaniu bałaganu, wrócili do dekorowania choinki. Bombki nie były jednorodne ani utrzymane w tych samym kolorach. Dziewczyna nie lubiła tych drogich, wytwornych ozdób. Cena wcale nie świadczyła o tym, że są one lepsze. Zupełnie nie miały charakteru. Wydawały się takie zimne, bez historii. W rodzinie Blair każda bombka wiązała się z pewnym wydarzeniem, większość była robiona ręcznie, a niektóre były naprawdę stare. Jednak kryły się za nimi historie, rodzinne tradycje. Nie można było tak po prostu się ich pozbyć. Miały być przekazywane z pokolenia na pokolenie. I faktycznie, gdy Blair opuściła dom rodzinny, dostała kilka z tych najstarszych ozdób. Uwielbiała je, choć ich niewielka ilość zmusiła ją do dokupienia nowych bombek. I tak postarała się, by były oryginalne i ręcznie robione.

W końcu jedynym wolnym miejscem na wysokim świerku był sam czubek. Ashton posadził dziewczynę na swoich barkach, by ta mogła ubrać najwyższy punkt choinki w złotą gwiazdę. Zaraz potem odłożył Blair na kanapę. Usiadł koło niej. Wreszcie zjedli kanapki z nutellą i dopili kakao. Przez resztę wieczoru po prostu leżeli, słuchając starych świątecznych płyt. I nie mogli uwierzyć, jak cudownie zapowiadają się te Święta.

coffee shop // a.iOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz