1.11 szalik

2.7K 318 71
                                    

koniecznie włączcie piosenkę Timeflies - Stuck With Me, dodaje klimatu, naprawdę.

W czwartek, Ashton zawitał w kawiarni dopiero przed dziewiętnastą. Wszedł do środka, bez plecaka, w ciepłej kurtce, z szalikiem wokół szyi, a wraz z przekroczeniem progu lokalu jego okulary zaparowały przez różnicę temperatur. Robiło się coraz chłodniej, a listopad ustąpił miejsce w kalendarzu grudniowi.

- Hej - powiedział chłopak, gdy tylko podszedł do lady, zdejmując okulary i przecierając zaparowane szkiełka rękawem.  - Idziemy dziś na sushi, pamiętasz?

Oczywiście, że Blair pamiętała. Jak mogłaby zapomnieć o czymkolwiek, co powiedział do niej Ashton?

- Cześć - uśmiechnęła się. - Jasne, pamiętam.

- Czy to będzie w porządku, jeśli zaczekam tu aż zamkniesz kawiarnię?

- Tak, chciałbyś jeszcze coś wypić? - zapytała, mimo że posprzątała już miejsce pracy.

- Nie, wypijemy w restauracji. Podają tam bardzo dobre wino.

- Okay. Daj mi 10 minut, muszę się jeszcze przebrać - dziewczyna wskazała na ubrania, w których zazwyczaj pracowała.

Chłopak przytaknął i podszedł do regału z książkami, a Blair zniknęła na zapleczu. Spojrzała w lustro. Wysoka kitka zupełnie się rozczochrała, a oczy wyrażały zmęczenie po dziesięciu godzinach pracy. Westchnęła cicho do siebie, po czym ściągnęła z siebie ubrania. Założyła przylegającą do ciała grubą bluzkę na długi rękaw w czarno-białe pasy, spodnie z wysokim stanem i botki na obcasie. Rozpuściła swoje czarne, proste włosy. Szybko wciągnęła na siebie szary płaszcz, zgasiła wszystkie światła na zapleczu i wróciła do Ashtona. Znalazła go, przeglądającego jedną z książek, pochodzącą z regału w kawiarni.

- Możemy iść? - zapytała i podeszła bliżej, wyrywając chłopaka z zamyślenia.

- Tak - uśmiechnął się, spoglądając na nią i odłożył książkę na półkę. - Ładnie wyglądasz - wymamrotał po chwili, gdy wyszli z kawiarni, uprzednio gasząc światła, ustawiając alarm przeciwwłamaniowy i zamykając drzwi.

- Dziękuję - zarumieniła się.

Na dworze było już całkiem ciemno z uwagi na miesiąc, który właśnie się zaczął. W parze z tym szła niska temperatura, która sprawiała, że z ust wylatywała para. Blair włożyła dłonie do kieszeni płaszcza, żałując, że nie miała przy sobie rękawiczek.

Ashton zabrał ją do niewielkiej restauracji, która mieściła się parę przecznic od kawiarni. Wnętrze lokalu było utrzymane w bieli i jasnej zieleni, stwarzając nowoczesne, ale przytulne wnętrze. Nie siedziało się tam przy oddzielnych stolikach, lecz bezpośrednio na krzesłach przy ladzie, a szef kuchni, Japończyk, przygotowywał coraz to nowe kombinacje na oczach klientów.

Ashton zamówił posiłek dla siebie, a widząc, że Blair zrobiła wielkie oczy, gdy usłyszała nazwy przysmaków, poprosił także o coś dla niej. Dziewczyna nie umiała nawet powtórzyć tego, co powiedział, więc zdała się na niego.

- Ponieważ to twój pierwszy raz - zaczął Ashton - zaczniemy od grillowanego łososia.

- Okay - powiedziała niepewnie Blair.

- Hej, nie bój się - zachichotał chłopak. - To jest naprawdę smaczne.

Potarł delikatnie jej ramię, jakby chciał dodać jej otuchy. I chyba faktycznie mu się udało, bo gdy podano im sushi, dziewczyna odważnie chwyciła pałeczki do swojej drobnej dłoni.

- Ash? - zapytała nieśmiało. - To znaczy, Ashto-

- Możesz nazywać mnie Ash - zapewnił złotowłosy mężczyzna, uśmiechając się łagodnie, rozczulony. - To urocze.

- Okay - bąknęła znowu Blair, rumieniąc się.

- To jest nori - Ashton wskazał swoimi pałeczkami na ciemnozielone coś, co owijało ryż i rybę. - Prażone algi morskie.

- To jest jadalne? - zdziwiła się dziewczyna.

- Tak, Blair, nie bój się. Po prostu pomocz to w odrobinie sosu i zjedz - zachichotał.

Młoda baristka musiała przyznać - sushi było niezwykłe. A jeszcze bardziej niezwykły był chłopak, który cały czas namawiał ją na coraz bardziej urozmaicone japońskie przysmaki, śmiejąc się cicho z jej nieporadności i  podtrzymując swobodną rozmowę. Chłopak, z którym przesiedziała w jednej restauracji półtorej godziny, opowiadając sobie różne historie i poznając się nawzajem. Chłopak, który zapłacił za ich obfitą kolację niemałe pieniądze, bo sushi nie należało do najtańszego jedzenia i który zaproponował odprowadzenie jej do domu.

Szli chodnikiem, w przyjemnym świetle przydrożnych lamp, na których niedługo miały zawisnąć świąteczne lampki; biała para wylatywała z ich ust wraz z każdym słowem. A było ich niemało, bo z przyjemnością opowiadali o swoich rodzinach, przyjaciołach i oczywiście książkach. Było niesamowicie zimno.

- Cieszę sie, że listopad się już skończył - przyznał w pewnym momencie piwnooki mężczyzna.

- Dlaczego? - zapytała zaciekawiona Blair.

- Nie przepadam za nim. Czytałem kiedyś taką książkę, w której ktoś powiedział, że ze wszystkich miesięcy najmniej lubił listopad, bo to miesiąc kurczącego się dnia, niknącego światła i niepewności, która jak sierota błąka się między jesienią a zimą.

I kontynuowali rozmowę.

Nagle, zupełnie nieoczekiwanie, Ashton przerwał wpół zdania, by zdjąć ze swojej szyi czarny szalik. Blair zmarszczyła brwi, nie wiedząc, czemu to robi. Jej wątpliwości zostały rozwiane dopiero, gdy złotowłosy chłopak szczelnie owinął szalikiem jej własną szyję, muskając jej policzki miękkim materiałem.

- Ash, będzie ci zimno - zaprotestowała dziewczyna, choć jej policzki, już zaróżowione od zimna, poczerwieniały jeszcze bardziej.

- Tobie już jest - powiedział, dotykając delikatnie opuszkami palców jej chłodnego polika.

Po dziewczynie rozlało się przyjemne ciepło, zaczynając od szyi i twarzy, aż po klatkę piersiową, w której serce przyspieszyło swoje bicie. Nie codziennie spotyka się taką uprzejmość, dobre wychowanie, ale też swego rodzaju opiekę, przejęcie drugą osobą. Poczuła pewną magię w tamtym momencie; bliskość; coś, co chciała czuć już zawsze. I wydało jej się, że uśmiechnięty chłopak w okularach jest odpowiednią osobą, z którą można byłoby tego doświadczyć.

Dlatego, gdy dotarli już pod jedną z licznych kamienic, w której znajdowało się jej mieszkanie, Blair uniosła zmarznięte ręce i oplotła nimi szyję chłopaka, zamykając go w uścisku, pełnym niewypowiedzianej wdzięczności za to, że jest. Że pojawił się w jej życiu, w kawiarni i tamtego dnia na ulicy, gdy dała mu ulotkę, której nadal używał, jako swojej zakładki. Oplotła jego szyję rękoma, jakby chciała zastąpić nimi szalik, który on tak po prostu jej dał. Doceniała to. Bardziej niż mu się wydawało.

Odwzajemnił uścisk; on także cieszył się, że ją poznał.

coffee shop // a.iOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz