Wyszliśmy z "kuchni" i udaliśmy się w kierunku "pokoju przesłuchań". Po drodze Ethan wszedł do jakiegoś pokoju, a ja zostałam na korytarzu. Po pięciu minutach spędzonych w pomieszczeniu chłopak przyniósł mi stary i trochę zniszczony grzebień.

- Tylko tyle mogę ci zaoferować.

- Dzięki. - szepnęłam, nie patrząc mu w oczy. Bałam się, że to go zdenerwuje.

          Ruszyliśmy dalej korytarzem, który stawał się trochę szerszy. Nagle zza rogu wyszedł Max.

Podobno te budynki są ogromne, a ja ciągle muszę wpadać na tego typa.

Gdy zauważyłam co Max prowadzi przed sobą, stanęłam jak zamurowana.

              Max w dłoni trzymał kij, taki jak te, którymi hycle łapali bezpańskie psy. Pętla na końcu była założona na szyję zombiaka. Trup szedł niezgrabnie, obijając się o ściany. Nie miał ręki, właściwie całego lewego ramienia. Po postawie stwierdziłam, że to kobieta. Jej brzuch był przecięty od lewego biodra do linii żeber, ukazując wnętrzności. Przenosiłam wzrok coraz wyżej, zmierzając ku twarzy. W szyi miała wielką dziurę, pewnie zrobioną nożem. Pewnie się wykrwawiła, bo całe jej brudne ubranie było w zaschniętej krwi. Spojrzałam na twarz. Martwa kobieta nie miała dolnej szczęki, a jej górne zęby i ohydny język wystawały z koszmarnej dziury, jaką były jej usta. Skórę miała szarą, nie miała jednego ucha. Jej włosy były krótkie, ostrzyżone "na jeżyka". Spojrzałam w jej oczy. Były jasnozielone. Poznałabym je wszędzie.

Olivia.

         Max zauważył to, jak patrzę na zombie. Uśmiechał się, puszczając kij. Zombiak jako cel obrał mnie. W moją stronę nie szła Olivia, która uratowała mi życie, kiedy byłam ranna. W moją stronę szedł żywy trup.

Stałam, patrząc w jej piękne oczy. Nawet teraz posiadały w sobie tą "iskierkę", którą zawsze można było dostrzec w ciepłym spojrzeniu Olivii. Zombie był metr ode mnie, kiedy Ethan popchnął mnie na ścianę, wyjął broń z kieszeni bluzy i strzelił prosto w czaszkę zombiaka. Ciało upadło na mnie, przewracając mnie na podłogę.

Zaczęłam krzyczeć, czując jak ciężar ciała Olivii miażdży mi płuca.

           Ethan zdjął ze mnie trupa i pomógł mi wstać. Płakałam. Odepchnęłam go i upadłam obok ciała przyjaciółki. Leżała twarzą w dół. Kula musiała utknąć w czaszce. Odwróciłam ją. Dostała w czoło. Oczy zostały nienaruszone. Były szeroko otwarte, ich "iskra" gasła. Pomimo tego, że ciało było w stanie rozkładu i jego zapach był obrzydliwy, chwyciłam rękę przyjaciółki.

Obiecuje ci, że znajdę Jessie i się nią zaopiekuję. Powiedzieli, że uciekła, jeśli tak jest, zajmę się nią. Uratuję, choćby i za cenę własnego życia.

- Zostaw to, idziemy. - nieznoszący sprzeciwu głos Ethana nie zrobił na mnie wrażenia. - Jade, chodź. - puściłam rękę Olivii i powoli wstałam.

              Wyprostowałam się i spojrzałam w oczy Maxa, bawiła go ta sytuacja. Opierał się o ścianę, śmiejąc, jakby siedział w kinie na komedii. Podeszłam do niego bliżej.

- Jade, chodź. - Ethan zacisnął dłoń na moim nadgarstku.

- Ty pieprzony dupku! Jak mogłeś jej to zrobić?! - krzyczałam do Maxa, a on się cieszył.

Zaraz zetrę ci ten uśmiech z twarzy!

- Wiesz co ci powiem Max? Powiem ci jak zginęła Marry. - Ethan pociągnął mnie do tyłu.

- Jade, przestań!

- Słuchaj, Max - nie myślałam logicznie, byłam oszołomiona śmiercią Olivii. - To nie Austin ją zabił - mina Maxa zdradziła jego zdziwienie. - Podeszłam do niej od tyłu, chwyciłam ze jej piękne, czarne włosy i wbiłam nóż w jej gardło. Patrzyłam jak krew wytryska z jej tętnicy, jak wydobywa się z jej ust - jago twarz wykrzywiła się w grymasie furii, już wiedziałam, że przegięłam, ale brnęłam w to dalej. - A wiesz co jest najlepsze, Max? To, że wcale nie żałuję.- uśmiechnęłam się słodko, a on wybuchł. Gdyby Ethan go nie powstrzymał, Max rozsmarowałby mnie na ścianie.

           Szarooki uderzył mężczyznę z dredami mocno w głowę, a ten zatoczył się do tyłu i padł na ścianę, zsunął się po niej i nieprzytomny opadł na podłogę.

- Jezu, ty kretynko! - Ethan złapał mnie za ramię i ciągnął dalej w kierunku "pokoju przesłuchań", zostawiając Maxa i ciało Olivii na korytarzu. - Teraz na pewno będzie chciał cię zabić. - mówił, nie patrząc na mnie. Zatrzymał się przed drzwiami do pomieszczenia, w którym spędziłam prawie dwa tygodnie. Kiedy otworzył je kluczem, chwycił mnie za przód swetra i niemal podniósł. - Czy ty masz mózg???

Chyba nie...

Następnie wepchnął mnie do pomieszczenia. Zanim je zamknął, zmierzy mnie wzrokiem. Był smutny, zraniony, niemal płakał.

- Marry była moją siostrą. - powiedział i trzasnął drzwiami. Usłyszałam klucz przekręcany w zamku.

        Zdumiona rozejrzałam się po pokoju. W kącie zobaczyłam brudną, poobijaną blondynkę skuloną w kłębek.

To już nie jest nasz świat.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz