- Musimy porozmawiać - po wypowiedzeniu tych dwóch słów, jej ciało nagle się spięło, a po plecach przeszedł dreszcz. 

- Dobrze, o co chodzi? - chwyciła go za dłoń, jednak ten natychmiast ją odsunął. Ta postawa zdziwiła dziewczynę, bo jeszcze nigdy nie unikał jej dotyku, wręcz przeciwnie, zawsze działał na niego kojąco. Zaczęła się bardziej niepokoić tym, co ma jej do powiedzenia. W myślach błagała Boga, żeby nie było to nic złego.

- Jestem ci bardzo wdzięczny, że zaopiekowałaś się mną i w ogóle, że jesteś dla mnie taka dobra i starasz się z całych sił, aby nasz związek był coraz lepszy. Nie napierasz na mnie, ani nic z tych rzeczy, ale ja... - urwał na moment i spuścił wzrok na swoje palce, byleby tylko uniknąć spojrzenia Violet. Wiedział, że gdy tylko spojrzy w jej oczy, od razu zmieni zdanie, co do tego, co chciał jej przekazać. Musiał być stanowczy w tym co chciał jej powiedzieć, mimo że to było dla niego ciężkie. - Ja po prostu... Myślę, że do siebie nie pasujemy.

- Słucham? Co ty pleciesz, Zayn? - niemalże zakrztusiła się własną śliną, którą nerwowo przełykała. Chciała się przesłyszeć, albo i udawać, że te słowa nie padły z jego ust. 

- Proszę, nie utrudniaj mi tego... - powiedział łamliwym głosem. 

Ta sytuacja była trudna, a decyzja jaką podjął co do kwestii ich związku była najgorsza jak do tej pory w jego życiu. Niestety nie mógł postąpić inaczej. Musiał sobie z tym poradzić.

- Czego mam ci nie utrudniać, co? W ogóle nie mogę uwierzyć co ty mówisz... Może ty masz gorączkę, albo to jakiś durny żart? - przyłożyła rękę do czoła chłopaka, jednak było ono zdecydowanie odpowiedniej temperatury, może i nawet lekko chłodniejsze. 

- Nie, Violet. Nie pasujemy do siebie. Myślałem, że coś z tego wyjdzie, że stworzymy coś wyjątkowego. Niestety tak się nie stało. Musimy się rozstać - trud z jakim wymawiał kolejne słowa był niewyobrażalnie wielki, gdyby tylko mógł cofnąć czas, naprawić swoje czyny - bez wahania zrobiłby to.

- Żartujesz, prawda? - łzy zaczęły wypływać z jej oczu, a serce kuło niemiłosiernie. Powoli czuła, że robi jej się słabo od słów, które wypowiadał.

- Mówię prawdę. Długo nad tym myślałem i doszedłem do wniosku, że taki związek nie jest dla mnie. Rozumiesz... Nie chce tkwić w czymś, co z czasem przestanie mieć sens. Chcę dla ciebie dobrze, równie jak i dla siebie. Oboje zasługujemy na zaznanie szczęścia.  A przy mnie go nie zaznasz. Wybacz mi, ale nie chcę ci zepsuć życia. Naprawdę chcę, żebyś znalazła kogoś dla siebie. To już koniec, Violet. Przykro mi... 

- I co z tego, że ci przykro?! Dałeś mi nadzieję, tą głupią nadzieję, że wszystko się ułoży. A teraz zniszczyłeś ją bezpowrotnie. Jak się z tym czujesz, co? Ja wręcz cudownie. Lepiej śnić niż żyć. Przynajmniej marzenia nie zabijają cię tak szybko, jak okrutne życie - powiedziała z ironią.

- Nie chciałem cię zranić - dotknął jej ramienia, jednak ona natychmiast go od siebie odrzuciła.

- Ale to zrobiłeś! Kocham cię, a ty tak nagle z dnia na dzień ze mną zrywasz?! Myślisz, że jestem jakąś smarkulą, którą możesz się bawić?! Po co ta cała szopka, że mnie kochasz, że mnie potrzebujesz, skoro mnie zostawiasz? Po co to wszystko? Czym ja zawiniłam? Tym, że dałam ci całą moją miłość? - podniosła głos, wymachując przy tym nerwowo rękoma, a jej płacz przerodził się w szloch.

- Proszę cię, dla mnie to też ciężka sytuacja... - gula w gardle i poczucie winy nie pomagało mu, żeby od tak załatwić to wszystko.

- Powiedz mi prawdę... Dlaczego chcesz to skończyć, skoro dopiero niedawno dałeś nam szansę, żeby stworzyć związek? Nie okłamuj mnie, tylko powiedz prawdę. Postaram się ją zrozumieć. Chcę tylko poznać prawdę, proszę - załkała błagalnie, z desperacją łapiąc jego twarz w swoje małe dłonie.

- Przecież już wszystko powiedziałem... - unikał jej wzroku, próbując odsunąć się od niej.

- Nie, Zayn, ja wiem, że musi być coś na rzeczy. Cała tajemnica tkwi w tym, żeby umieć kłamać i żeby wiedzieć, kiedy ktoś okłamuje ciebie.* I właśnie teraz ty okłamujesz mnie - przyznała zgodnie z swoim mottem życiowym.

- Nie okłamuję - wykręcał się nieubłaganie.

- Proszę cię, Zayn - kolejny żałosny szloch, który na nic się nie przyda, ani nic nie wskóra. 

- Wybacz, ale muszę już iść. Powiedziałem już to, co chciałem. Nie ma już żadnych kłamstw. Uczucie się wypaliło i tyle. Przepraszam, że namieszałem ci w głowie. Obiecuję, że już nigdy mnie nie zobaczysz. Za kilka dni wyjeżdżam do innego kraju. Zniknę z twojego życia raz na zawsze. Przepraszam za wszystko - jego stanowczy ton głosu, jeszcze bardziej rozszarpał uczucia dziewczyny.

- Nie rób mi tego. Nie zostawiaj mnie teraz, kiedy najbardziej cię potrzebuję. Zayn, nie odchodź. Daj nam szansę, zostań. Kocham cię, słyszysz? - mówiła przez łzy, które zamoczyły jej całą twarz oraz koszulkę. Starała się go zatrzymać, jednak on po prostu wstał i zaczął kierować się do wyjścia.

- Przykro mi. Wszystkiego dobrego, Viol - ostatnie spojrzenie skierowane na siebie i odejście.

- Proszę... Kochanie... - zamknął za sobą drzwi, odchodząc i pozbawiając ją jakiegokolwiek dalszego sensu życia. 

W końcu jak można żyć dalej, kiedy twoje serce rozbiło się na milion kawałeczków, wszystkie obietnice, szanse uleciały, a żal i smutek, ale też nienawiść do samej siebie wypełnia cię całą? Jak można żyć skoro powód, dlaczego jeszcze jesteś na tym okrutnym świecie właśnie odszedł? Odszedł, pozostawiając cię samotną jak jeszcze nigdy. Czy właśnie w takim momencie nie myślisz tylko o tym, aby ze sobą skończyć? I czy potrafisz to zrobić i tak naprawdę tego chcesz? Ale czy śmierć będzie twoim całkowitym uśmierzeniem bólu? Czy jest ktoś dla kogo oddasz życie, ale które on sam ci nie podarował? Czy to wszystko jest tego warte?


*Ostatnia Piosenka

Bardzo proszę o komentarz, jeśli jeszcze czytasz. ♥


Alone || Z. M. ✔Where stories live. Discover now