13

964 89 0
                                    

Tytuł: Niewłaściwy ruch

Pairing: Larry Stylinson, Hick Gryles

Ilość rozdziałów: 15 + 2 dodatki

Ilość słów: na chwilę obecną 15717

Opis: Louis zakochuje się w chłopaku swojego najlepszego przyjaciela.

Czy znajdzie w sobie dość siły, by zwalczyć tę miłość? A może będzie wolał poświęcić długoletnią przyjaźń?

Jeden niewłaściwy ruch, a straci wszystko.

Ilość słów940

- Jezu - szepnąłem, zsuwając się z parapetu.

- Nick! - zawołaliśmy ja i Harry jednocześnie.

Nawet gdybyśmy pobiegli za nim od razu, i tak pewnie żadne z nas nie wiedziałoby, co powiedzieć. Staliśmy jak skamieniali.

Harry ożył pierwszy.

- Przepraszam, Louis, nie powinienem być dzisiaj zaczynać tej rozmowy. Mogłem przewidzieć, że on tu wejdzie. Zachowałem się jak skończony kretyn. Naprawdę cię przepraszam.

- To nie mnie musisz przepraszać. I to nie tylko ty jesteś winien. - Złapałem się za głowę. - Jezu, Harry, czy ty sobie zdajesz sprawę, co się stało?

- Pójdę z nim porozmawiać - powiedział i ruszył w stronę drzwi.

- Nie - zaprotestowałem, podążając za nim. - To ja powinien.

Zatrzymał się i zastanowił.

- Chyba jednak lepiej będzie, jeśli ja pierwszy...

- Harry, to mój przyjaciel.

Jeszcze się sprzeczaliśmy, które z nas będzie z nim rozmawiać, kiedy wchodząc do przedpokoju, zobaczyliśmy, jak Nick wyciąga swoją kurtkę z samego spodu sterty ubrań i nawet jej nie wkładając, wybiega z domu.

Chwilę stałem, nie wiedząc, co robić, a potem rzuciłem się za nim.

Kiedy Harry wybiegł za mną przed dom, właśnie Nick zapałał silnik.

- Musimy pojechać za nim - zdecydowałem natychmiast.

- Louis, to chyba nie ma sensu.

- Nie mów mi, co ma sens, a co nie! - krzyknąłem. - Po tym, co zrobiłem, chciałbym przynajmniej wiedzieć, czy dojechał do domu cały. Widziałeś, jak szybko ruszył?

Skinął głową.

- Zaczekaj chwilę - powiedział i zniknął w domu.

Wrócił z kluczami do samochodu i z moją kurtką. Wsadziłem ręce do prawej kieszeni i dopiero kiedy poczułem klucze z breloczkiem z króliczej łapki, uwierzyłem, że jest naprawdę moja. Nie mogłem się nadziwić, że ją znalazł. Tej zimy większość chłopaków nosiła podobne skórzane kurtki - czarne, matowe, sięgające kawałeczek poniżej pasa - więc nawet ja miałbym problemy z rozpoznaniem jej.

- Wsiadaj - powiedział, otwierając samochód po stronie pasażera.

- Nie wiem, czy uda mi się go dogonić - zastrzegł się, zanim ruszyliśmy.

- Rozumiem - powiedziałem, ale nie minęła nawet minuta, kiedy zapytałem: - Nie możesz jechać trochę szybciej?

- Louis, jest mróz, droga jest śliska. Poza tym to Sylwester, wiesz, jak ludzie wtedy jeżdżą?

- Wiem i właśnie dlatego tak się o niego boję.

Jakby na potwierdzenie jego słów, jadący przez nami samochód nie zatrzymał się na czerwonym świetle.

Mijaliśmy różne samochody, ale żaden z nich nie był małą srebrną Hondą, którą mój przyjaciel czasami pożyczał od swojej mamy. Mimo to warto było jechać - gdy dotarliśmy pod dom Nicka, zobaczyłem jego samochód zaparkowany na podjeździe.

- Dzięki Bogu - powiedziałem, oddychając z ulgą.

- Myślisz, że powinniśmy do niego tego pójść? - zapytał.

- Sam nie wiem, co robić. - Spojrzałem na dom; wszędzie było ciemno. Pokój Nicka wychodził na ogród z tyłu, nie widziałem więc jego okien. - Jest pierwsza w nocy. Jeśli zadzwonimy do drzwi, postawimy na nogi całą jego rodzinę. - Zamilkłem na chwilę, a potem dodałem: - I tak naprawdę to nie wiem, co bym mu mógł dzisiaj powiedzieć.

Harry skinął głową na znak, że rozumie.

Staliśmy jeszcze przez jakiś czas, patrząc, czy w którymś oknie nie zapali się światło, ale dom Nicka sprawiał wrażenie, jakby panowała w nim zupełna pustka.

Taką samą pustkę czułem w sobie.

- Chyba powinieneś wracać do gości - powiedziałem.

Włączył silnik, ale minęła jeszcze długa chwila, zanim ruszył.

Nick i ja mieszkaliśmy blisko siebie. Dwie minuty później podjeżdżaliśmy do skrzyżowania z moją ulicą.

- Harry, skręć w prawo - poprosiłem.

- Chcesz, żebym zawiózł cię do domu? - spytał zaskoczony.

- Nie wyobrażam sobie, żebym po tym, co się stało, mógł wrócić na imprezę i się bawić.

- Ale moglibyśmy wspólnie zastanowić się, co robić.

- Dziś i tak nic mądrego już nie wymyślimy. Wiem, że miałem zostać z Nickiem i pomóc ci posprzątać po imprezie, ale znajdziesz na pewno paru innych chętnych.

- Tym się nie przejmuj, ale może jednak...

- Skręć w prawo, proszę.

- Dobrze, jeśli tak chcesz - powiedział i już po chwili byliśmy pod moim domem.

Nie wysiadłem od razu; siedziałem, przygryzając kciuk.

- Wyobrażasz sobie gorsze rozpoczęcie nowego roku? - spytałem, chowając dłonie do kieszeni, ponieważ pogryzłem się już prawie do krwi.

- Pewnie gdybym bardzo wysilił wyobraźnię, coś bym wymyślił. Ale masz rację, zaczął się koszmarnie. Louis, przepraszam cię... Nie za to, co ci powiedziałem, tylko za to, że wybrałem taki moment. To wszystko moja wina.

- Nieprawda. Jestem tak samo winny jak ty albo bardziej. To ja zawiodłem Nicka. Nie obraź się, ale coś ci powiem. Myślę, że moja zdrada jest dla niego o wiele bardziej bolesna niż twoja. Ty spotykałeś się z nim od paru miesięcy, ja przyjaźnię się z nim od lat. Nie jesteś pierwszą osobą, która mając partnera, ogląda się za innymi, ale przyjaciele, prawdziwi przyjaciele, nie robią sobie takich rzeczy.

- Louis, to nie tak. Po pierwsze nie oglądałem się za innymi... to znaczy oglądałem się, ale tylko za tobą...

- Tak, wiem, co chcesz powiedzieć - wszedłem mu w słowo. - Że do dzisiaj nie zrobiłeś nic, co można by było uznać za nielojalność wobec Nicka.

- Właśnie. I ty też nie zrobiłeś nic takiego.

- Nieważne, co zrobiłem, ważne jest to, co się stało dzisiaj i to co on usłyszał. Nie wiem, jak długo stał na progu kuchni, zanim powiedziałem, że jestem w tobie zakochany.

- Porozmawiam z nim i powiem, że to ja zacząłem tę rozmowę.

- Nie, Harry, sam muszę to zrobić. Ty, oczywiście, też możesz, nie mam prawa ci tego zarabiać, ale to ja powinienem mu wszystko wyjaśnić. Jeśli w ogóle będzie chciał ze mną rozmawiać...

Położyłem rękę na klamce.

- Chciałem ci powiedzieć, że dziękuję za zaproszenie i że impreza była fantastyczna, ale...

Prawą dłoń trzymałem na klamce, a na lewej poczułem rękę Harry'ego. Zrobiło mi się przyjemnie ciepło koło serca, lecz niemal w tym samym momencie zmroziła mnie myśl, że to podłość odczuwać przyjemność po tym wszystkim.

- Dobranoc i dzięki za podwiezienie - rzuciłem, po czym wyrywając rękę z jego dłoni, wyskoczyłem z samochodu.

- Zadzwonię do ciebie dzisiaj! - zawołał, kiedy byłem w połowie drogi do domu.

Niewłaściwy ruchWhere stories live. Discover now