10

989 90 1
                                    

Tytuł: Niewłaściwy ruch

Pairing: Larry Stylinson, Hick Gryles

Ilość rozdziałów: 15 + 2 dodatki

Ilość słów: na chwilę obecną 11539

Opis: Louis zakochuje się w chłopaku swojego najlepszego przyjaciela.

Czy znajdzie w sobie dość siły, by zwalczyć tę miłość? A może będzie wolał poświęcić długoletnią przyjaźń?

Jeden niewłaściwy ruch, a straci wszystko.

Ilość słów815

Mama poszła po Lottie, która sama nie mogła się jeszcze poruszać po domu, a ja z ojcem nakrywałem stół do kolacji.

- I jak zareagowała? - zapytałem, kiedy jej kroki oddaliły się w przedpokoju.

- Powiedziałem jej, że nagle obudziło się we mnie pragnienie zrealizowania się w jakiejś nowej dziedzinie.

- I myślisz, że w to uwierzyła?

- Nie wiem.

- A nie mogłeś jej po prostu powiedzieć, że miałeś już dosyć jedzenia tego, co dla nas odmrażała?

- Musisz to koniecznie wiedzieć?

- Nie muszę, ale chciałbym.

- No więc nie mogłem.

- Rozumiem - rzuciłem i pokazałem na jedno z licznych haseł, które matka rozwieszała po całym domu. To było przyklejone do lodówki i brzmiało: "Większość konfliktów w rodzinie wynika z nieumiejętności komunikowania się".

Roześmialiśmy się oboje.

- Ojej! - zawołałem. - Minęło już dziesięć minut.

Razem rzuciliśmy się do druszlaka, który tata również przezornie zakupił.

Właśnie udało nam się wspólnymi siłami odcedzić spaghetti, kiedy rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.

- Kto to może być? - zdziwił się ojciec.

Przyszły mi do głowy dwie osoby, które często wpadały do nas bez uprzedzenia - babcia i Marlena, przyjaciółka matki. Tylko że ta pierwsza wyszła od nas kilka godzin wcześniej, więc mało prawdopodobne, że to ona, a tę drugą można było zupełnie wykluczyć, ponieważ parę dni temu wyjechała do Meksyku i miała wrócić dopiero po nowym roku.

- Pójdę otworzyć - powiedziałem, wycierając ręce.

Gdybym ujrzała przed drzwiami przybysza z kosmosu, nie byłbym chyba bardziej zdziwiony niż w chwili, kiedy zobaczyłem tam Nicka i Harry'ego. Co więcej, prawdopodobnie okazałbym się bardziej gościnny.

- Mieliście przecież iść do kina.

- Tak, ale pomyśleliśmy, że może wpadniemy i albo posiedzimy trochę u ciebie, albo spróbujemy cię gdzieś wyciągnąć.

Znowu to "pomyśleliśmy" - nie "ja pomyślałem" albo Harry pomyślał - i znowu zacząłem się zastanawiać, od którego z nich wyszedł ten pomysł.

- Jesteś pewnie w kiepskim nastroju, więc może...

Nie dokończył, bo właśnie w tym momencie za moimi plecami rozległo się stukanie i nadeszła mama, prowadząca opierającą się na jej ramieniu Lottie.

- O, Nick i Harry - powitała ich znacznie uprzejmiej niż ja. - Louis, dlaczego trzymasz ich w progu? Wchodźcie do środka.

- No właśnie, wchodźcie - rzuciłem i dopiero teraz zauważyłem, że wiatr nawiał do środka mnóstwo śniegu.

Weszli i podczas, kiedy oni witali się z mamą i Lottie, ja rozważałem, co zrobić - wziąć ich do swojego pokoju, wyjść z nimi na miasto, czy może im powiedzieć, że chcę zostać sam.

Dylemat rozstrzygnęła za mnie mama, która zaprowadziła Lottie do kuchni i stamtąd zawołała:

- Zjecie z nami kolację, prawda?! Tyle tego jest, że ktoś nam musi pomóc!

Uśmiechnąłem się, widząc przerażenie na twarzy Harry'ego.

- Spokojnie - szepnąłem. - Dzisiaj ja i tata przygotowaliśmy kolację.

- Ale my właśnie zmierzaliśmy wyciągnąć Louisa na pizzę! - zawołał Nick, który chyba nie usłyszał, co mówiłem. Kochany Nick. Od dawna znał moje problemy z jedzeniem w domu i teraz próbował mnie ratować.

- W porządku - powiedziałem. - Tata i ja zabraliśmy się dzisiaj za gotowanie i chyba nie najgorzej nam wyszło. Musicie spróbować.

Spaghetti okazało się pyszne, atmosfera miła i było nam tak wesoło, że zanim się zorientowaliśmy, minęła dwudziesta.

Kiedy wyszli, pomyślałem, że może uda mi się ukryć swoje uczucia do Harry'ego tak, że ani Nick, ani on nigdy się ich nie domyślą. Wydawało mi się, że dzisiejszego dnia po raz pierwszy potrafiłem się zachowywać zupełnie naturalnie.

Ale, jak się wkrótce przekonałem, tylko mi się tak wydawało.

- Nie wiedziałem, że Harry spotyka się z Nickiem - powiedziała mama, gdy ojciec wyszedł z Lottie z kuchni, a my zostaliśmy, żeby postrzątać.

Pamiętając o swojej twarzy, z której potrafiła czytać myśli, odwróciłem się i zacząłem układać naczynia w zmywarce.

- Nie wspomniałem ci o tym? - Spokojnie, nakazałem sobie, słysząc brzęk talerza, który uderzył o drugi talerz. - Na pewno mówiłem.

- Chyba nie. Pamiętam, że w sobotę po wypadku Lottie, kiedy zobaczyłam was razem w szpitalu, zastanawiałam się nawet, czy ty i on...

- Czy ja i Harry...? - Znów brzęknęły talerze, tym razem jeszcze głośniej. - No wiesz!

- A cóż w tym takiego dziwnego?

- Jak to co? To że on jest chłopakiem mojego najlepszego przyjaciela.

- Ale wtedy o tym jeszcze nie wiedziałam.

- Musiałaś nie usłyszeć, kiedy ci go przedstawiłem w szpitalu. - Kolejne brzęknięcie naczyń niemal zagłuszyło moje słowa. - Zresztą nic dziwnego, byłaś taka zdenerwowana.

Doskonale pamiętałem, że nie powiedziałem jej wtedy, iż Harry spotyka się z Nickiem. I właściwie nie wiem, dlaczego teraz kłamałem; nie miało to przecież żadnego znaczenia. Może czując, że mama domyśla się całej prawdy, próbowałem jakoś odwrócić jej uwagę od tego co istotne.

Jeszcze kilka razy brzęknęły talerze, w końcu zamknąłem zmywarkę.

- Chyba już się położę - powiedziałem i ziewnąłem, w swojej naiwności licząc na to, że mama uwierzy, jak bardzo chce mi się spać. - Dobranoc.

- Louis.

- Tak? - Szedłem już w stronę swojego pokoju. Zatrzymałem się, ale nie odwróciłem.

- Masz jakiś problem?

Do diabła z psychoterapeutkami, pomyślałem. Tak jakby nie mogła po ludzku zapytać, czy nie kocham się przypadkiem w chłopaku swojego przyjaciela. Z drugiej strony, po co miała zadawać to pytanie? Znała przecież odpowiedź - byłem tego pewny.

- Nie, nie mam żadnego problemu - burknąłem i odszedłem.

Niewłaściwy ruchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz