Rozdział 27

1.6K 113 10
                                    

Alex pożegnała się z chłopakami. Razem z ojcem wrócili do domu. Po drodze wstąpiłą jeszcze do Sky, której również nic nie wyjawiła. Powiedziała jej tylko, że bardzo ją kocha. Gdy wróciła do domu wzięła swoją torbę z rzeczami potrzebnymi do szpitala. Następnie wyruszyli do szpitala. Z Alex i jej rodzicami na oddział pojechała jeszcze ciężarna Mercedes. Choć nie powinna się denerwować towarzyszyła siostrze. Gdy dojechali na miejsce pani Amanda pokazała dziewczynie jej salę. Miała dzielić ją z pewną szesnastolatką o imieniu Molly. Lekarze zaczęli robić badania zaraz po przyjeżdzie. Musieli mieć pewność, że to białaczka. 

- Rak płuc- powiedziała Molly, gdy zostały same w sali.

- Co?- zapytała Alex. Była myślami kompletnie gdzie indziej. Przy Willu, Sky i chłopakach.

- Choruję ma raka płuc- wyjaśniła dziewczyna. Odziwo cały czas się uśmiechała. 

- Dlaczego mi o tym mówisz?- zapytała Alex.- Czemu ciągle się uśmiechasz?

- A co innego mi zostało? Życie jest piękne i trzeba korzystać póki ktoś z góry nas nie wezwie- oczy Molly przepełnione były smutkiem. 

- Białaczka- wzdycha Alex.

- Obyś wygrała z chorobą- powiedziała radośnie Molly.

- Żeby żaden idiotyczny rak nie zabrał nam tego co kochamy- dodała Alex. Tym razem uśmiechnęła się szczerze.

- Koniec gadki o raku. Powiedz mi coś o sobie.

I tak się zaczęło. Zaczęły poznawać się nawzajem. Opowiedziały sobie o swoich bliskich, przyjaciołach i obiektach westchnień. 

- Nie powiedziałaś im o białaczce?- zapytała zdziwiona Molly.

- Nie chcę ich martwić. Nie chcę, aby myśleli, że muszą tu przychodzić codziennie. To by było nie fair. Niech żyją swoim życiem- odparła Alex. 

- A teraz się nie martwią? Powiedziałaś, że się z nimi pożegnałaś, a dziś nie pojawiłaś się w szkole. Pewnie ciągle do ciebie dzwonią.

To fakt. Cała piętnastak wraz ze Sky zastanawiała się gdzie podziewa się Alex.

- Wyłączyłam telefon- wyszeptała Alex. Nie chciała nawet słyszeć, że ktoś dzwoni.

- Powinnaś z nimi pogadać- powiedziała przekonana Molly.

- Mam powiedzieć ,, Cześć, mam białaczkę, a tak ogólnie to piękną mamy dziś pogodę"?- zapytała ironicznie Meksykanka.

- Będzie Ci lepiej, gdy będziesz miała przy sobie przyjaciół- oznajmiła Molly.

- Nie sądzę- odparła Alex spoglądając w okno. Wszystko za nim żyło pełnią życia, a w pomieszczeniu zbliżało się do końca.

***

Nastała noc. Było coś około drugiej w nocy. Alex nie mogła zasnąć. Myślała o wszystkim. Czy będzie jak Molly? Bez włosów? Chorobliwie chuda? Wymęczona? Z odchodzącym życiem? Zapłakała na samą myśl o tym. Nagle uślyszała, że Molly nie może złapać oddechu. Jak najszybciej zeszła z łóżka i podbiegła do łóżka dziewczyny. Molly była cała spocona i łapczywie łapała powietrze. Alex nacisęła na dzwonek by wezwać lekarza. Jeden sygnał oznaczał, że chodzi o jedzenie i rzeczy tego typu. Dwa, że ktoś się źle czuje. A trzy, że jest już naprawdę beznadziejnie. Alex wciskała go cały czas i krzyczała na pomoc. Nie wiedziała co ma zrobić. Co powinna zrobić. W mgnieniu oka zjawił się lekarz i pielęgniarki. Pytali co się dzieje. Alex nie potrafiła powiedzieć co się stało. Lekarz już miał intubować Molly, ale jej serce stanęło w miejscu. Przestało bić. Nagle. Lekarz zaczął reanimacje. Najpierw masaż serca. Kilka wdechów. Nic nie pomagało. Potraktowali ją prądem. Ona podskoczyła do góry, ale serce nie reagowało. Powtarzali to kilka razy i nic. W końcu po pół godzinnej reanimacji przestali robić cokolwiek.

- Zróbcie coś!- krzyknęła roztrzęsiona Alex. Znały się krótko, ale to nie znaczy, że jej śmierć nie wpłynęła na nią.

- Nie mogliśmy już nic więcej zrobić- powiedział spokojnie lekarz.

- Proszę- szepnęła Alex. Rozpłakała się na dobre. Kucnęła na ziemi i szlochała. Zastanawiała się czy ją czeka ten sam los. Umrzeć sama. Bez rodziny. Przez raka. Po długim czasie walki. Po faszerowaniu się lekami. Po chemii. Wyniszczona. Słaba jak ptak wypchnięty z gniazda. Bo nikt nie mógł nic zrobić. 

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej! Dzisaj trochę dołujący rozdział no nie? Sama czuję się przytłoczona. Nie wiem czy dobrze to opisałam. Nigdy niczego podobnego nie doświaczyłam, więc nie wiem jak to jest. Poprostu wydaje mi się, że towarzyszą temu podobne emocje i reflekcje. No, ale nie wiem :)

Mam nadzieje, że wam się podoba. 

Do następnego!

PS Zbliżamy się do końca :(

Jedna na piętnastuWhere stories live. Discover now