*5 PODRÓŻ POŚLUBNA

1K 106 17
                                    

-Buuuu!- Czyżby myślała, że budząc mnie słowem „buu" wystraszę się. Daremne próby.

Powoli otwierałem oczy. Szczeliłem z karku i poszedłem się przemyć.

Wciąż jeszcze zaspany prawie zleciałem ze schodów.

Kiedy lodowata woda uderzała o moją twarz zastanawiałem się nad snem, który miałem dziś w nocy.

Ten sen był o tym, że Daishi stała w samym bikini( prawie przeźroczystym) i próbowała torturować mnie nożyczkami.

Chyba zaczęło mi odbijać po wczorajszym dniu. Co się ze mną dzieję?

Musze jej jakoś wynagrodzić moje wczorajsze występki.

Po wejściu do kuchni zobaczyłem Jokę. Miała koszulkę na lewą stronę, rozczochrane włosy i zaspany wzrok. Nie wspominając o tym, że ledwo trzymała się na fotelu.

-Powinnaś chodzić spać po wieczorynce.

-Eee...to przez te gadania z tobą do późna. No te przez telefon. NIE JESTEM DZIECKIEM.- Ciągle jojczyła. Nie byłem przekonany czy wie co mówi.

-To było dawno temu.

-Może i dawno, ale ja to pamiętam.

-A nie pomyślałaś o tym , że to przez wczorajsze zarwanie nocki, żeby oglądać "Zmierzch".

-A wiesz, że to to to to może być prawda.

-No nie mów. – Miałem ochotę zrobić „faceplam" . -Nie domyśliłbym się.

-Taaa...sarkazm zdecydowanie nie dodaję ci uroku.

-Mówisz....Jesteś pewnaaa....- Poruszyłem brwiami w dół i w górę.

-No dobra. Słodziak z ciebie. Taka mała panda....taka puszysta..mrrrr- Podleciała do mnie i zawiesiła mi się na szyi, szurała swoją głową o moją.Idealnie ułożona fryzura została misternie rozwalona.

-Nie lubię pand.

-A ja lubię.

-Robię to dla ciebie.

-Ale, ale co?!- Ma bardzo głupkowaty wyraz twarzy. Gdzie podziała się ta Joka, która miała siłę i wytrzymałość, żeby ze mną wygrać.

-Idziemy do zoo.

-Whaaaoooo. ZOO ZOO ZOOOOOOOOOOOOOO- Najwyraźniej się ucieszyła, bo wszystkie siły wróciły w oka mgnieniu. Poleciała się ubrać.

Ja zostałem przy stole i piłem w spokoju kawę.

Przybiegła tu. O co może jej chodzić?

-Czemu ty się nie ubierasz Sei ?

-Jestem już ubrany.

-Nie...nie mów mi..że..że ty idziesz w zwykłej koszulce...A NIE KOSZULI !!!- Jej zdziwienie chyba dobiło zenitu.

-Są wakacje. Poza tym co złego jest w zwykłym podkoszulku.

-Nic, nic jest śliczny. Tylko szkoda, że kupiłeś akurat z nożyczkami.

-Eeee..- Rzeczywiście jest z nożyczkami. Niesamowite jak nożyczki do mnie lgną. #.#

****

Mija czas.....mija czas.....mija dużo czasu.....

-Jusz. Jesztem gotowa.

-Czemu mówisz tak dziwnie.

-Bo chce, żebyś pytał.

-Ślicznie wyglądasz wiesz?

-Wiem.

-Widzę, że czegoś się ode mnie nauczyłaś.

-Tak mój mistru.- Próbowała zrobić ruch, jak jakiś njnja, ale zakończyło się to walnięciem w futrynę i rozkrwawieniem nosa.

-Ale krwawi, chyba jest złamany.

-Na..naprawdę?!- Była przerażona a zarazem zafascynowana.

-Tylko żartuję, ale nieźle go rozwaliłaś.- Zaczęła go sobie dotykać.-BIERZ ŁAPY. Będziemy musieli przełożyć wizytę w ZOO. Na takim upale będzie z nim tylko gorzej.

-Łeeee....aleeeee ja chce.

Popatrzyłem na nią znacząco: ZAMKNIJ SIĘ.

-Pójdziemy jutro dobrze.

-Grrr..niech ci będzie. Jak wyglądam z tymi wacikami w nosie.

-Obleśnie. Wiesz, że od tego mogą się powiększyć nozdrza.

-NO NIE GADAJ SERIO!!!! TO JA ICH NIE CHE!!

-Ale z ciebie młotek.- Walnąłem ją lekko po głowie.

Joka poszła odpocząć na plaże, a ja zabrałem się za robienie obiadu.

***

Dziś mam pracowity dzień z pisaniem i nie tylko. Przeraża mnie ta fala upałów znad Afryki. Wszyscy o niej mówią. Rekordowe upały. Zabijcie mnie + 

Też chciałabym mieć koszulkę w nożyczki. 

WOJNA ABSOLUTÓWOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz