*3 PODRÓŻ POŚLUBNA.

1K 116 3
                                    

-Wstawaj skunksie jesteśmy.

-Jak tu pięknie. Ślicznie, ślicznie, ślicznie. – Jej oczy( tak samo jak nożyczki, których nie wypuszczała z ręki) błyszczały w świetle księżyca.

-Chodź do środka.- Stoi. Nie rusza się. Umarła czy jak.?

Wyciągnęła ręce i się uśmiechnęła.

No nie mówcie mi, że mam ją wnieść.

-Nie przekrzywiaj głowy, jak mały piesek. To na mnie nie działa.

-Sei-chan Ploseeee

-NO dziecko, no!- Ostatecznie przystałem.-Wskakuj.- Wlazła na mnie. Zostałem haniebnie podeptany.- Skoro jesteś już na rękach to musisz spełnić każdą moją prośbę.- Poruszyłem znacząco brwiami.

-TO JA MOOOOŻE WEJDE SAMA.

-Żartuje. Nie gramol się tak.

Przeniosłem pannę młodą przez próg i posadziłem na czarno czerwonej sofie.

-Kocham cię Sei-chan.

-Hmmm.co?-Nie dosłyszałem, byłem zajęty przynoszeniem walizek.

-Nic, nic. Tak tylko plotę coś pod nosem. Ślicznie tu wiesz?

-Wiem.

-Mógłbyś okazać odrobiną uczuć.

-Mógłbym.

Podszedłem do niej przytuliłem od tyłu i pocałowałem ją w czółko.

-Co ty na to, żeby się wykąpać i po odpoczywać.

-Razem.

-Po odpoczywać- tak. Wykąpać- nie.

-Strasznie się źle nastawiasz wiesz? A może by ci się spodobało.

-Po tym co dziś pokazałeś to nie.

-Wiesz co ja ci mogę pokazać?!- Te podteksty. Trochę gimbazjalne, ale do niej tylko tak można dotrzeć.

Zamiotła tymi swoimi kudłami i wyszła z salonu.

Wraca się plecami do mnie z pochyloną głową.

-Akachian.

-Czego?

-Gdzie tak właściwie jest łazienka?

-Ehhh...zechce mi pani podać rękę.

-Tak.- Może już mi odpuściła.

-Proszę o to ona.

-Jezuuuuuu. Wypad! Nie będzie mnie przez godzinę.

Zatrzasnęła mi drzwi przed nosem. Kobieeety.

Jedna łazienka była w naszej sypialni, a druga na piętrze.

Zawsze jako dziecko wolałem tą w mojej sypialni, jednak z wiekiem łazienka to był najmniejszy problem.

-Czas coś zjeść!

Udałem się do kuchni i wyciągnąłem wszystkie potrzebne składniki. Często tu bywałem, kiedy w lato nie miałem nic do roboty. Z okazji, iż wiedziałem, że przyjadę tu z tą zrzędą poprosiłem lokaja, żeby wyposażył kuchnie w potrzebne składniki.

To dziwne, ale gotowanie mnie odprężało. Moje całe dobre emocje lądowały na talerzu. Złe natomiast zostawały we mnie.

W kuchni, podczas mojej gastronomi był ład i porządek. Wszystko miało swoje miejsce. Nigdy nie ubierałem fartucha. Uważałem, że nie jest godzien mych mięśni.

Po zakończonym gotowaniu. Wszystko poczyściłem. Z moich dobrych uczuć wyszły sajgonki i ciasteczka z wróżbą.

-Teraz czas się umyć!

***

Zamiast oglądać jakieś animce czy cuś siedzę i pisze dla moich nekośków. Wspaniałe uczucie. Podoba się? Spełniam oczekiwania?  

WOJNA ABSOLUTÓWOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz