VII. • Survivor •

Start from the beginning
                                        

Wieczory były czasem najcudowniejszym, kiedy mgła zaczynała unosić się znad ziemi, a dźwięki nocy – szum wiatru, szelest liści i odgłosy dzikich zwierząt – tworzyły naturalną symfonię, która koiła jej zmysły.

Tu była wolna, zależna tylko od swoich umiejętności i mądrości, które zdobywała dzień po dniu, żyjąc w harmonii z nieprzewidywalnym, ale pięknym światem dżungli.

Starfallen była ocalałą – jedną z ostatnich żyjących Jedi, którzy pamiętali dawne czasy. Przed laty, w chwili, która zatarła się już w mglistych wspomnieniach, odrzuciła swój miecz świetlny, symbol tego, kim kiedyś była. Ten błękitny, pulsujący blask, niegdyś będący częścią jej duszy i przeznaczenia, został zakopany głęboko pod ziemią Reyd, gdzie miał nigdy więcej nie ujrzeć światła dziennego.

Nie tylko miecz, ale i Moc – siła, która dawniej przenikała każdą komórkę jej ciała i każdy oddech – została przez nią świadomie zablokowana. Zdecydowała, że lepiej będzie żyć w całkowitym odcięciu od tego, co ją kiedyś napędzało, bo choć Moc była źródłem siły, przypominała jej też o cierpieniu, przez które przeszła.

Luna wybrała życie na Reyd z jednego prostego powodu – chciała zapomnieć. Każda chwila, gdy wędrowała po dzikich ostępach dżungli lub czerpała wodę z krystalicznego potoku, była próbą oddalenia się od bólu, który nosiła głęboko w sercu.

Straciła tych, których kochała najbardziej – miłość jej życia, jedyną osobę, z którą była związana tak głęboko, że myśl o wspólnej przyszłości nadawała jej życiu sens. Ich dzieci, które były owocem ich miłości, były teraz tylko pustym echem, ledwie wyczuwalnym cieniem w zakamarkach jej pamięci.

Śmierć Anakina, który był jej światłem, przypieczętowała to, co Luna nazywała wiecznym upadkiem. Bez niego życie zdawało się pozbawione koloru i znaczenia. Gdyby jeszcze miała w sobie Moc, może mogłaby poczuć jego obecność – lecz wiedziała, że to tylko pogłębiłoby jej rozpacz.

Często, gdy zapadał zmierzch, dżungla zaczynała szeptać cichym szeptem, Luna siedziała na swoim prowizorycznym balkonie, spoglądając na rozgwieżdżone niebo. Wpatrywała się w nie, szukając odpowiedzi, których nigdy nie znajdowała. Czuła, że jest tak przeraźliwie samotna, że jej życie stało się pustą egzystencją, cieniem tego, czym kiedyś było.

Czasem myślała, że wolałaby umrzeć – śmierć byłaby wybawieniem, końcem tego niekończącego się smutku, który palił ją od środka, niczym płomień tlący się na popiele. Poczucie straty stało się ciężarem, który dźwigała każdego dnia, a jej serce było kamieniem, który pulsował bólem przy każdym wspomnieniu dawnego życia.

 Poczucie straty stało się ciężarem, który dźwigała każdego dnia, a jej serce było kamieniem, który pulsował bólem przy każdym wspomnieniu dawnego życia

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

***

Poranek na Reyd przywitał Lunę Starfallen łagodnym światłem, które prześlizgiwało się przez gęsty baldachim liści nad jej głową.
Wędrujące promienie słońca, przebijające się przez zieloną zasłonę, tańczyły na powierzchni krystalicznie czystej wody, tworząc migoczące, jasne refleksy na spokojnym lustrze wodospadu.
W powietrzu unosiła się wilgoć, pachnąca mokrą ziemią i kwitnącymi pnączami, których zapach był słodki i odurzający, przypominając jej o sile natury.

|| Searching For Redemption || darth vaderWhere stories live. Discover now