°°°
Republika upadła, a wraz z nią Zakon Jedi.
Galaktykę pochłonęło mroczne Imperium, którym twardą ręką rządził bezwzględny imperator - Darth Vader, były uczeń obalonego mistrza Sithów.
Vader, choć niesamowicie potężny, był również człowiekiem na...
Obi-Wan poprowadził Ahsokę wąską ścieżką pośród wydm, aż w końcu dotarli do niewielkiej chatki ukrytej pomiędzy skałami.
Niewielkie, proste mury wykonane z piaskowca zdawały się stapiać z otoczeniem, a jedynym ozdobnym elementem były zasłony z grubego płótna, osłaniające wejście przed palącym słońcem. Wewnątrz panował chłód, a przestrzeń była wypełniona minimalizmem – kilka drewnianych mebli i stary materac, który służył jako łóżko.
Przez dłuższą chwilę panowała cisza, którą przerywał jedynie szum wiatru za oknem. Obi-Wan zajął się opatrywaniem ramienia Ahsoki. Jego ruchy były szybkie i precyzyjne, choć widać było w nich delikatne drżenie dłoni, gdy delikatnie obwiązywał materiałem ranę na jej ramieniu. Nasączył tkaninę w spirytusie, a gdy tylko dotknął rany, Ahsoka syknęła, starając się nie zawyć z bólu. Krwawienie ustało, lecz w jej oczach można było dostrzec więcej niż tylko cierpienie fizyczne.
Po długiej chwili ciszy, w której oboje unikali bezpośrednich spojrzeń, Ahsoka zebrała siły i, z łzami w oczach, przerwała milczenie.
'Dlaczego?' spytała drżącym głosem. 'Dlaczego mnie okłamałeś, że Anakin nie żyje?'
Jej słowa wyrażały nie tylko złość, ale także głęboki żal i poczucie zdrady.
Obi-Wan spuścił wzrok. Ciężar słów, które miał zaraz wypowiedzieć, zdawał się przytłaczać całą jego postać. Wziął głęboki oddech i powoli podniósł głowę, spoglądając na nią z bólem w oczach.
'Nie wiedziałem...' zaczął cicho. 'Nie wiedziałem, że żyje. Zostawiłem go na pewną śmierć, myśląc, że... że zrobiłem to, co musiałem'.
Kenobi przełknął ślinę.
'Dowiedziałem się rok temu zupełnie przez przypadek' kontynuował, wyraźnie walcząc z własnymi emocjami. 'Nie mogłem uwierzyć, że Anakin, mój brat, przetrwał... ale to nie był już ten sam człowiek, którego znałem. Jest teraz Darthem Vaderem, a ciemna strona pochłonęła go całkowicie'
Obi-Wan zamilkł, próbując znaleźć słowa, które mogłyby oddać ból, jaki czuł przez wszystkie te lata.
'Nie ma już nadziei' dodał po chwili, a jego głos był drżący od ledwie ukrywanego smutku. 'Anakin... zniknął. Jest zbyt głęboko w ciemności, abyśmy mogli go uratować. Przepraszam, Ahsoka'
Tano nie wytrzymała. Gniew i frustracja narastały w niej z każdą chwilą.
'Dlaczego?! Dlaczego zawsze starasz się decydować za innych? Nie możesz trzymać takiej informacji w tajemnicy!' krzyknęła, a jej głos łamał się od emocji.
Obi-Wan westchnął ciężko, po czym odwrócił wzrok, jakby chciał uniknąć jej wzroku.
'To dla jej dobra' odpowiedział spokojnie, ale z wyraźnym ciężarem w głosie. 'Sienna Moon nie powinna wiedzieć. Będzie próbowała go ratować. Już raz ją skrzywdził, nie mogę na to pozwolić po raz kolejny'
Ahsoka spojrzała na niego z niedowierzaniem.
'Nie masz prawa decydować, co jest dla niej dobre!' oparła, zbliżając się do niego z wyraźnym gniewem. 'Anakin... Vader... Ma prawo wiedzieć, co się stało. Chcesz żeby żyła w kłamstwie do końca swojego życia'
Obi-Wan uniósł rękę, jakby chciał ją powstrzymać, ale Ahsoka kontynuowała, nie dając mu szansy na odpowiedź.
'Jesteś zbyt opętany własnym żalem, by dostrzec, że nie możemy ciągle żyć w strachu przed prawdą'
Chciał coś powiedzieć, ale nagle jego twarz stężała.
Wizja, jakby wyrwana z rzeczywistości, przepełniła jego myśli. Zobaczył planetę, Tatooine a nad nim krążącego Vadera. Czuł, jak Mroczny Lord przeczesuje planetę Mocą, jak wnika w każdy jej zakamarek.
'Vader wie...' wyszeptał, a jego głos był pełen grozy. 'Wie, że jestem na Tatooine'
Ahsoka spojrzała na niego z niepokojem.
'Co teraz?' spytała, a jej ton zmienił się, jakby zdała sobie sprawę z powagi sytuacji.
'Musimy uciekać' odpowiedział Obi-Wan, a jego oczy były teraz pełne determinacji. 'Musimy wydostać się z Coruscant, zanim będzie za późno. Imperium może myśleć, że zniszczyło całe dziedzictwo Jedi, ale my mamy jeszcze ostatnią szansę... Ostatnia nadzieja dla galaktyki - Luke Skywalker nie może wpaść w jego ręce'
Obi-Wan i Ahsoka weszli na pokład statku, ich twarze były pełne napięcia, a serca obciążone ciężarem decyzji, którą musieli podjąć. Z milczeniem unieśli się ponad ziemię, kierując się na farmę Beru i Owena Larsów.
Po lądowaniu otworzyli ciężkie, metalowe drzwi domu. Na widok Larsów, Obi-Wan wyjaśnił wszystko, co stało się i co miało nadejść. Jego słowa były jak wyrok – para musiała rozstać się z chłopcem, którego kochała jak własnego syna.
Luke, zdezorientowany i niewiedzący, co się dzieje, patrzył na nich z szeroko otwartymi oczami. Obi-Wan pochylił się nad nim, delikatnie podnosząc chłopca na ręce. Malec przytulił się na pożegnanie do Beru i Owena, nieświadomy, że widzi ich po raz ostatni.
Beru, łkając cicho, rzuciła się na kolana, a jej ręce trzęsły się z rozpaczy. Łzy spływały po jej policzkach, a Owen stał obok, wpatrzony w odlatujący statek z nieskończonym smutkiem w oczach. Nie potrafili nic zrobić – po prostu patrzyli, jak odlatują.
Luke odwrócił głowę na ramieniu Obi-Wana, a jego mała dłoń uniosła się w kierunku rodziny, której już nigdy nie zobaczy. Statek opuścił atmosferę, wzbijając się w ciemne przestworza kosmosu.
Ledwie chwilę po ich odlocie Tatooine znalazło się w polu rażenia potężnej, zimnej stacji Gwiazdy Śmierci. W ułamku sekundy, działa stacji skierowały się na planetę, a potężny promień destrukcji uderzył w nią.
Tatooine rozpadło się w pył, znikając w mgnieniu oka, tak jak życie, które na nim istniało...
_________________________________
¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.