Rozdział 17

487 67 13
                                    

Wieczór mijał w przyjemnej atmosferze przy ognisku, gdzie płomienie rozświetlały nasze twarze ciepłym blaskiem. Wokół nas panowała cisza, przerywana jedynie trzaskaniem drewna w ogniu i szeptami Dahlii i Eastona, którzy zdawali się być pogrążeni w swoim świecie. Ja, zajęta smażeniem sobie kiełbaski, w końcu rzuciłam okiem na bruneta, który siedział obok mnie. Skupiony trzymał kijek, na którym miał szaszłyka i co chwilę powtarzał pod nosem, że ma nadzieję, że mu to nie spadnie prosto do ogniska.

– Ale śmierdzisz, Clyde – odezwałam się nagle. – Sprayem na komary. Ohyda. Wszystkie buteleczki wypsikałeś?

– Tak. Przynajmniej nic mnie nie użre.

– W to akurat wątpię. W domu nie siedzisz pod wieczór przy otwartych oknach?

– W Holloway mam klimatyzację, więc ją włączam, zanim jakiś dziad wleci mi do środka. W sumie to rzadko jestem pogryziony – stwierdził. – Może jednak mnie nie lubią.

– Nie dziwię im się – szepnęłam, ale na tyle głośno, żeby mnie usłyszał.

– Aylin! – zaśmiał się, kręcąc z niedowierzaniem głową.

– Jak tam twoje urodziny na łonie natury, Hargrove? – zapytał go mój brat. – Lepiej niż w klubie? Czy wolałbyś być teraz na jakiejś imprezce i wyrywać dziewczyny?

– Nie wyrywam na imprezach. W sumie to mi się podoba. Poza tym wieczór się dopiero rozkręca, prawda? Polewasz, czy dalej podrywasz Dahlię?

– Jedno i drugie – stwierdził Easton. – A ty co? Zamierzasz podrywać moją siostrę?

Clyde unosił lekko kącik ust, zerkając na niego.

– Pewnie powiesz mi, że mam tego nie robić, prawda? Nawet tego nie mów, bo nie chcę psuć sobie dzisiaj humoru. I tak mi się zepsuje, bo czuję, że ten pieprzony kurczak wpadnie mi zaraz do ogniska.

– My się po prostu o nią martwimy i nie chcemy, żeby cierpiała.

– Nie bój się, nie skrzywdzę twojej siostry. Po prostu dobrze się dogadujemy, prawda McLain? – Spojrzał na mnie, szukając potwierdzenia.

– Tak – odpowiedziałam, odwracając wzrok w kierunku Dahlii.

– I powiem ci, Easton, że jakbym chciał ją podrywać, to nie pytałbym nikogo o zgodę. Po prostu robiłbym to, co bym chciał. Nawet, jakbyś mi zabronił. A Aylin jest dorosła i może robić, co chce.

Mój brat tego nie skomentował, ale spojrzenie, które mu rzucił, sugerowało, że nie był zbyt zadowolony z tego, co usłyszał. Clyde, z kolei, nie byłby sobą, gdyby nie podkreślił, że nie interesuje go zdanie innych.

Miałam wrażenie, że Clyde to typ osoby, która jak usłyszy: nie rób tego, tym bardziej będzie miała ochotę to zrobić.

– Ja wam naleję alkoholu – stwierdziłam, podając brunetowi mój kijek z kiełbaską. – Wrzucisz mi ją do ogniska, to ja cię wrzucę do jeziora, kumasz?

– Kocham groźby, Aylin. Szczególnie z twoich ust. – Mrugnął do mnie, uśmiechając się szeroko. Spojrzałam na dołeczek, który pojawił się w jego policzku i odwróciłam szybko wzrok. – Nie jesteś w ogóle groźna. Tak ci tylko powiem, żebyś miała tego świadomość.

– Jestem.

– Nie.

Postanowiłam nalać Eastonowi więcej alkoholu niż Clyde'owi. Nie chciałam, żeby Hargrove za dużo pił, jeśli zamierzał wejść ze mną do wody. Choć wątpiłam, że to zrobi. Czułam wręcz, że mnie też będzie próbował zniechęcić do tego pomysłu.

Damn it, Clyde!   | F1 |Where stories live. Discover now