Rozdział 1

1.3K 85 10
                                    

Spojrzałam na okno naszej kawiarni, gdzie neonowe światła w kształcie różowych kowbojek ozdabiały wewnętrzną stronę szyby. Uśmiechnęłam się pod nosem i otworzyłam drzwi, wdychając zapach świeżo zmielonej kawy. Ściany zdobiły delikatne, pastelowe wzory, a miękkie, skórzane fotele zachęcały do odpoczynku przy filiżance ulubionego napoju. Stoliki natomiast były udekorowane świeżymi kwiatami, które dodawały koloru i świeżości wnętrzu. Kawiarnia nie była zatłoczona; tylko kilku stałych bywalców siedziało przy stolikach. Pomachałam im tylko, kierując się w stronę lady.

– Jestem – powiedziałam, rzucając spojrzenie na zaplecze, gdzie krzątała się mama.

Wyszła od razu, patrząc na mnie pytająco. Wiedziałam, że była ciekawa, jak poszła rozprawa. Choć nie bardzo chciało mi się o tym rozmawiać, wiedziałam, że nie uniknę tego tematu. Niestety. A bardzo bym chciała. Nawet chciała tam ze mną jechać, ale nie potrzebowałam wsparcia. Ona to przeżywała o wiele bardziej niż ja i Elijah razem wzięci.

– Gdzie moje kowbojki? Powinny gdzieś tu być, bo w domu na pewno ich nie było...

– Leżą w szafce. Dziwię się, że nie pojechałaś w nich na rozprawę. Jesteś uzależniona od tych butów.

– Kocham moje różowe kowbojki. – Uśmiechnęłam się do niej szeroko, wyciągając je z szafki. Miałam na ich punkcie małą obsesję. Całe miasto mnie też z nimi kojarzyło. – A tam chciałam ładnie wyglądać. Byłoby trochę dziwnie, jakbym w nich pojechała.

– Z kim przyjechałaś?

– Elijah mnie przywiózł.

Na szczęście miałam na sobie białą sukienkę, więc buty mi do niej idealnie pasowały. Ubrałam je i przejrzałam się w lustrze, unosząc lekko nogę, by sprawdzić, czy każdy detal był perfekcyjny.

Spojrzałam w odbiciu na mamę. Jej spojrzenie było zrównoważone między ciekawością a troską. Wiedziałam, że miała spisane pytania, które chciała mi zadać, i to sprawiło, że moje serce zabiło nieco szybciej.

Na pewno było mi dziwnie wrócić do domu rodzinnego. Nie byłam pewna, czy razem z tatą byli zadowoleni z tego faktu.

Z Elijah nie żyliśmy razem już od kilku dobrych miesięcy, czekając na rozwód. Nie byłam też w stanie kupić żadnego domu, dlatego właśnie zdecydowałam się na powrót do rodziców. Zastanawiałam się, czy to był dobry krok, czy tylko krok wstecz. Jednak dokąd miałabym pójść? Nie chciałam przecież mieszkać na zapleczu kawiarni, choćby dla zachowania pozorów niezależności. Rodzice pewnie nawet by mi na to nie pozwolili. Czasem zdarzało mi się tam nocować i nie byli z tego faktu zadowoleni.

Usłyszałam moją ulubioną muzykę, więc automatycznie klasnęłam w dłonie, w tym samym momencie, w którym klaśnięcie było słyszalne w piosence.

– Słyszę, że wróciła moja ulubienica. – Rozbrzmiał znajomy, ciepły głos pana Williamsa.

Poszłam na salę, gdzie zobaczyłam go siedzącego przy stoliku.

Mężczyzna był naszym stałym klientem, a jego obecność nadawała kawiarni wyjątkowy klimat. Mogliśmy go nawet nazwać takim przyjacielem rodziny. Często spędzał z nami niedziele po tym, jak jego żona zmarła, a on został sam. Cieszyłam się z jego obecności, nawet jeśli co niedzielę opowiadał te same historie. Mogłam słuchać ich w kółko. Trafiła mu się miłość jak z bajki. Ja też chciałabym, żeby mój mąż mówił o mnie właśnie z taką miłością.

– Dzień dobry, Aylin.

– Dzień dobry, panie Williams. Dobrze pana widzieć.

– Może chociaż pan coś z niej wyciągnie, bo mi nie chce nic powiedzieć – mruknęła mama, stając obok mnie. – Widzi pan, jaką mam córkę? Powiedz nam cokolwiek, Aylin. Nie możesz tak wszystkiego trzymać wiecznie dla siebie.

Damn it, Clyde!   | F1 |Donde viven las historias. Descúbrelo ahora