Rozdział 16

551 70 10
                                    

Clyde miał wrócić do miasta dopiero w piątek. W dzień naszego wyjazdu pod namioty. Musiałam przyznać, że dziwnie było w mieście bez niego. Tak cicho i pusto... Jakby czegoś w nim brakowało. Kompletnie nie mogłam sobie znaleźć miejsca w kawiarni. Przez chwilę miałam w głowie myśl, że to bardzo zły znak, bo to oznaczało, że mimo wszystko w jakimś stopniu zaangażowałam się w tę znajomość.

Nie powinnam się zaangażować.

Nie, gdy byłam pewna, że i tak nic z tego nie będzie.

Mimo to każda rozmowa zbliżała nas coraz bardziej. I Clyde też to dostrzegał.

Dahlia na szczęście zdążyła się pogodzić z Eastonem, jeszcze zanim opowiedziała mi, o co tak właściwie się pokłócili. I też się uparli, że oni chcą pod namiotami spać razem, a ja mam iść do Clyde'a. Brunetka nawet dodała, że nie mam nic do gadania i jakoś przeżyję.

Przez chwilę chciałam jej powiedzieć, że byliśmy z Clyde'em dość blisko, ale czułam, że skoro znów zbliżyli się do siebie z Eastonem, to lepiej będzie, jeśli nie zdradzę jej naszego sekretu.

W piątkowy poranek poszłam odebrać prezent dla Hargrove'a. Kupiłam od razu torbę prezentową i po drodze do bruneta wstąpiłam jeszcze do kawiarni, żeby się upewnić, że Aurora i mama poradzą sobie beze mnie przez cały weekend.

– Podrzucić cię gdzieś?

Spojrzałam na Clyde'a, który zatrzymał się obok mnie. Kiwnęłam z uśmiechem głową i wsiadłam do samochodu. Musiałam trzymać torebkę z prezentem tak, by nie mógł zajrzeć do środka.

– Cześć, piękna.

– Hej, tęskniłeś?

– Za tobą? – Uniósł powoli brew, zanim odpowiedział. – Nie. Co tam masz, Aylin?

– Nic – odpowiedziałam obojętnie. Wiedziałam, że wcześniej żartował. Nie umiał powstrzymać tego swojego uśmiechu. – Skoro nie tęskniłeś, to nic ci nie dam. Nie będzie prezentu.

– Mówiłem ci, że nie musisz mi niczego kupować... Możemy podjechać do mnie? I tak muszę zostawić tam samochód.

– Jasne. I tak właśnie się do ciebie wybierałam. Jesteś gotowy psychicznie na nasz wyjazd? – zapytałam i obróciłam głowę w jego stronę.

– Nie uwierzysz, co kupiłem! W sumie to kupiłem wszystko na komary, co tylko znalazłem. Nienawidzę tych małych wysysaczy krwi. Elektryczną packę na komary! W ogóle ona jest chyba na różne owady... Ale czaisz to? Mam też różne spraye. Niech tylko jakiś mały gnój się tylko do mnie zbliży...

– To jestem bardzo ciekawa, czy rano wstaniesz pogryziony.

– Nawet tak nie mów. Nie wpuścisz żadnego owada do naszego namiotu. Żadnego!

Zaparkowaliśmy po chwili pod domkiem, który wynajmował Clyde. Wysiedliśmy z samochodu i weszłam za nim do środka, gdy otworzył drzwi.

Nie byłam pewna, czy mój prezent przypadnie mu do gustu. W końcu nie było to nic spektakularnego. Spędziłam wiele czasu, zastanawiając się nad tym, co mogłoby go ucieszyć. Ale jak znaleźć coś wyjątkowego dla kogoś, kto zdawał się mieć już wszystko?

– Wszystkiego najlepszego, Clyde – powiedziałam, gdy zdjęliśmy buty i stanęliśmy w salonie. – Wiem, że to nic takiego...

– Dziękuję.

Clyde przyjął prezent z uśmiechem, a jego spojrzenie wypełnione było ciekawością. Wyciągnął z torebki kapelusz i jego oczy rozszerzyły się ze zdziwienia.

Damn it, Clyde!   | F1 |Where stories live. Discover now