Rozdział 13 cz.2.

69 3 8
                                    

Całość spotkania nagrywał Janek siedzący gdzieś w rogu kawiarni. Za Zośką pojechał Adam, jako gwarancja, że dziewczyna faktycznie pojedzie na lotnisko. Znał ją odkąd była dzieckiem. Trochę nie rozumiał jej postępowania. Skoro wtedy odrzuciła Nowego, to po co miałaby mu mieszać w głowie? Vick siedzący obok Adama dumał nad swoją bratanicą i jej postępowaniem. Jak to możliwe, że taka miła dziewczyna jak Zosia, tak się zmieniła.

- Myślisz, że wróci? – zapytał się Vick Adama. Stali w hali odlotów. Vick „przypadkiem" odprawił bratanicę na lot, upewniwszy się, że do niego wsiadła.

- Do Polski? Nie wiem, ale mam nadzieję, że ogarnie trochę swoje życie i spasuje. My naprawdę chcemy trochę spokoju. Przygody Piotra z Karoliną, to jedno. Ale to, co spotykało ostatnio Nowego, to już była lekka przesada. W końcu zeszli się z Britney i to chyba najważniejsze. Ty jesteś szczęśliwy z Wandą, ja z Kasią, czy Basia z Kubą. Wystarczy trochę tych perturbacji – powiedział stanowczo Adam.

Wrócili do auta i jechali w kierunku bazy.

- Masz rację. No cóż. A wiedziałeś, że niedługo będzie proces Huberta? – zmienił temat Vick – Nowy będzie musiał zeznawać, będę tam z nim, by go wesprzeć. W końcu sam byłem na miejscu zdarzenia. – Beniamin niechętnie wracał do tamtego dnia. Jeśli miał być szczery, to myślał wtedy, że już po Nowym. To naprawdę wyglądało kiepsko.

- A chłopaki? Alek? Piotr? Kuba? – zagadnął Adam – Oni też chyba byli i widzieli, co ta dziewczyna zrobiła z Hubertem, by ocalić Nowaka.

­- Nic mu przecież nie zrobiła. Uśpiła tylko jak zwierzę i to na chwilę. – zastanawiał się brat Wiktora.

- No cóż, trzeba przez to przejść – powiedział Adam stonowanym głosem – Najwyraźniej nałóg i dealerka były ważniejsze dla tej mendy ważniejsze niż życie kolegi. I jeszcze ta zemsta. Myślisz, że ile dostanie?

- Ja bym się zastanowił, czy przeżyje za kratami. Ta cała Alicja była wtedy zdolna do wszystkiego, z tego co raportowali mi potem Kuba z Piotrem. Tylko dlatego, że został z nią ten jej kolega, to doszło do procesu. W końcu główny oskarżony żyje – Adam pod nosem mruknął „jeszcze". -Autentycznie jakby objawił im się jakiś Potocki. - Adam zahamował ostro, bo oto na przejście wjechała para na hulajnodze elektrycznej. – Co robisz? Chcesz nas zabić?

- Ciągle widuję ludzi na hulajnogach czy rowerach bez kasku. Nie wiem, czemu ludzie to sobie robią. Przynajmniej Nasz Rowerzysta używa kasku.

- No to prawda – parsknął Vick – Biorąc pod uwagę jego przygody, to przynajmniej on optymalizuje ryzyko. Ale nie nimi się przejąłeś, tylko tym całym Potockim. Kim on był?

- Dawny mąż Anny – Beniamin westchnął – Ile nam napsuł krwi, ale z tego co wiem od Góry – opowiadał Adam - to on jako pierwszy zajął się Nowym, gdy przywieźli jego i chłopaków po tej akcji ze Skowrońską. W ogóle nie chciał jej dopuścić do Nowaka. Jakby go chciał chronić? Tylko przed czym. Jakiś czas później prawie zabił Ankę, w końcu zamknął ją w chłodni. Ledwo to przeżyła. Generalnie nieciekawy typ. Zginął chroniąc Wiktora wtedy w Velvet. Mówisz, że ta dziewczyna wyglądała jak jego młodsza kopia? Może córka? Albo siostra?

- Kto wie... Zaraz zaczynamy dyżur. – powiedział Beniamin.

Tymczasem w domu Nowaków odbywała się walka o sen. Bliźnięta dziś kompletnie dawały do wiwatu ojcu, który już nie wiedział jak je uśpić. Do ząbkowania dochodziły kolki. Niemniej jednak Gabriel nie poddawał się. Zdążył uśpić Jacka, wtedy Olga weszła w tryb płaczu. Na szczęście Britney była w pracy, więc ominęły ją przygody związane z usypianiem dzieci akurat dziś. Mogła trochę odsapnąć od domowych pieleszy. Gabriel zastanawiał się, czy nie poprosić matki o pomoc. Finalnie założył nosidła i jedno dziecko było z przodu a drugie z tyłu
i zdecydował się na puszczenie Zimy Vivaldiego. Jednocześnie chodził w tę i z powrotem i uczył się do egzaminu. Myślał, czy Góra przed laty nie miał racji w kontekście medycyny i zdecydował się aplikować. Lubił jazdę w karetce, ale myślał też o czymś mniej dynamicznym. Patent
z muzyką klasyczną chyba zadziałał, bo nagle zrobiło się cicho. Kochał swoje dzieci, ale momentami czuł się po prostu zmęczony. Tak fizycznie. Psychicznie był w świetnej formie. Nareszcie... Udało mu się odłożyć dzieci do kojca w salonie i zaczął przygotowywanie obiadu. Zdjął koszulkę, bo uznał, że woli gotować bez T-shirtu, plus to była jego standardowa sztuczka. Zapach ojca jakby zaklinał bliźnięta do dalszego snu stąd koszulka leżała przewieszona przez ramę kojca. Na ręce miał zegarek, który w razie potrzeby pokazywałby mu komunikaty, że ktoś się chce skontaktować. Nie ręczył za siebie gdyby teraz ktoś obudził mu dzieci, zwłaszcza gdyby to był konsultant z sieci komórkowej. Poczuł wibracje na nadgarstku i zobaczył komunikat: Mama. Cichaczem wymknął się na przedpokój i odebrał telefon:

Przyjaźń kiedyś może stać się miłościąOnde histórias criam vida. Descubra agora