Rozdział 9 cz.2

99 3 6
                                    

To zdarzenie oczyściło ostatecznie emocje tak między całą trójką. A konkretnie wizyta Rafała u boku syna i danie mu wsparcia. Gabriel wiedział, że ojciec był przy nim, instynktownie to wyczuł. Po raz pierwszy od dawna. Po zakończonej sesji Gabriel uznał, że chyba pora powoli zacząć się pionizować porządnie. Albert nie był przekonany, co do jego możliwości ruchowych. Tu chodziło tylko o troskę. Niemniej jednak pozwolił na krótkie spacery po ogrodzie. Opowiadał mu dowcipy wojskowe i wspomnienia z misji. To też o dziwo pozwoliło Nowakowi stanąć pewniej na nogi. Oczywiście wzorem do naśladowania był dalej Banach, ale budowanie na nowo relacji z pułkownikiem było dość ciekawe. Sam Bieliński wspomnieniami wracał do czasów, gdy Gabriel był małym chłopcem.

- Czemu nie pamiętam tego? – zapytał się Bielińskiego kiedyś w ogrodzie – Tego, że się pan mną zajmował.

- Pamięć ludzka bywa zawodna. A poza tym przeważnie człowiek sięga pamięcią od 4-5 roku życia. To nie tak, że chciałem uciec. Tylko nie chciałem abyście po mnie płakali. Chyba źle zrobiłem. – spojrzał na Nowaka. – Może wtedy mógłbym cię lepiej ochronić...

- Może wtedy nie wyszło, ale wyjdzie teraz? – zapytał Nowak – Gabriel. - wyciągnął rękę.

- Albert, ale możesz mi mówić tato – powiedział Bieliński a potem się uśmiechnął na widok zdegustowanej miny pasierba – Wyluzuj.

- Wie pan...jak dotąd „etatowym" ojcem był dla mnie doktor Banach. Ale... - tu zawiesił głos

- O, to nie śmiem konkurować – powiedział i poklepał chłopaka po ojcowsku

- ... teraz czuję jakbym miał tabun ojców. W końcu jeszcze doktor Góra do kompletu. – powiedział z uśmiechem.

- No tak – powiedział Bieliński i spojrzał na chłopaka. Chciał poruszyć jeszcze jedną kwestię, ale wolał z tym przeczekać. – Góra też potrafi być opiekuńczy. Na swój własny i oryginalny sposób.

Wrócili do domu, chłopak musiał odsapnąć. Bieliński swoim zwyczajem sprawdził mu parametry. Usiadł koło chłopaka i zastanowił się od czego zacząć. Widział, że z młodym jeszcze nie jest zbyt dobrze. Choć napady paniki i koszmary ustawały sukcesywnie, to nadal bywały dni kryzysu. Może wyjazd w inne miejsce by mu pomógł? Rześkie powietrze prosto znad morza? Obstawiał, że problemy z powrotem do fizycznej formy mogą też leżeć w sercu. A jak to powiedzieli w pewnym dziele Sienkiewicza: wywieź w zajazd, niech mu wiatr smutki wywieje z głowy. Na to zdecydował się nasz drogi Pułkownik.

To był genialny plan. Zadzwonił w kilka miejsc i udało mu się zaklepać sześć tygodnii w nadmorskim wypoczynkowym ośrodku dla wojskowych. Olga była zaskoczona takim tempem, ale przyznała rację narzeczonemu, że Nowakowi przyda się zmiana otoczenia. Pułkownik podszedł do kanapy na której drzemał jego przyszły pasierb.

- Gabriel – powiedział do przysypiającego chłopaka wojskowym tonem – Pakuj się.

- Co? – chłopak spojrzał nieprzytomnie na Bielińskiego. – Gdzie:? Jak? O co chodzi?

- Jedziemy nad morze, całą rodziną. – powiedział Albert – Przyda ci się zmiana środowiska.

- A terapia? – zapytał skonfundowany

- Rozmawiałem z Twoją terapeutką. Tak się składa, że jedzie na kongres do Gdańska i będziecie się też tam spotykać. Musisz w końcu zacząć żyć. – usiadł - Jesteś młody. Spotkało Cię ostatnio dużo trudnych chwil i zawsze będziesz miał nasze wsparcie – powiedział patrząc na Olgę, która miała łzy w oczach. Tak właśnie powinien zachować się ojciec. Być opiekuńczy, ale gdy trzeba to odpowiednimi środkami wyrazu umieć postawić dziecko do pionu – ale po prostu musisz wziąć w swoje ręce życie i na nowo działać.

Przyjaźń kiedyś może stać się miłościąTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang