4. gilipollas insolente (bezczelny dupek)

4.6K 232 80
                                    


#DGrossa na twitterze, koniecznie dodajcie swoje reakcje na rozdział! 🍒🏀

MELISSA

Całą trójką wstajemy z siedzeń, a ja kątem oka już zauważam, co dzieje się przy wyjściu. Zaciskam zęby i unoszę głowę do góry, aby pokazać pewność siebie. Najgorsze co można zrobić, to dać sobie wejść na głowę tym hieną. Zawsze czekają tylko na czyjeś potknięcie albo minimalną oznakę niepewności, żeby po chwili zacząć wbijać szpilki, a później zmieszać z błotem i zrobić z tego przyciągający uwagę nagłówek.

Schodzę schodami w dół i minutę po tym jak opuszczam podest, mam już przy sobie około pięciu dziennikarzy.

-Co łączy Panią z Hugo Velezem?

-Jest Pani w ciąży? Dlatego taka luźna koszulka?

-Dlaczego akurat ciebie wybrał? Przecież na trybunach siedziało tyle dziewczyn?

-Nie jesteś dla niego trochę za stara? Widać ci już każdą z zmarszczkę.

-To sposób na promocje własnej kancelarii?-to pytanie zwraca moją uwagę, więc unoszę wzrok, aby zobaczyć jaka ameba umysłowa je zadała.

Moje spojrzenie krzyżuje się z starszym mężczyzną, który uśmiecha się cwaniacko.

-Ja nie muszę wybijać się na skandalach w przeciwieństwie do ciebie.-syczę z jadem słyszalnym w głosie.-Utrzymywanie rodziny poprzez wybijanie się na czyjejś krzywdzie i umniejszaniu jest żałosne. Szukaj skandalu gdzie indziej, bo tu go nie znajdziesz.

W tłumie dziennikarzy wybucha wrzawa, a ja staram się przebić do wyjścia. Jest to jednak wręcz niemożliwe, co tylko potęguje moją irytację.

-Mocne słowa Panno Johnson!-krzyczy ktoś z tłumu, a ja marszczę brwi.

Skąd oni, do chuja, znają już nawet moje nazwisko?

-Jesteście zakochani z Velezem? Dlaczego okłamuje swoje fanki, że nie ma dziewczyny?

-Bo, kurwa, nie ma.-parskam.-Nawet się nie znamy.

-Kameruj to! Kameruj..-jakaś kobieta praktycznie wpycha mi w twarz kamerę, a ja zatykam twarz, aby nie nagrywała mnie z tak bliska.

-Jeżeli w przeciągu trzech sekund nie odsunięcie się wszyscy od Melissy Johnson wystosuje zbiorowy pozew o nękanie.-słyszę nagle za plecami stanowczy ton Ethana, a wszyscy milkną.-Teraz zostały już dwie.

Oddycham z ulgą, a miny wszystkich osób są zaszokowane.

-A pan? Ma pan coś wspólnego z tą całą sytuacja?

-Nie, nie mam.-odpiera spokojnie.-Ale za to waszą wspólną cechą.-wskazuje na nich wszystkich palcem.-Będzie to, że właśnie zostaniecie stąd wypierdoleni.-unosi palec do góry i udaje, że się zastanawia.-Właśnie teraz.

I w tym momencie zza moich pleców wyłania się kilku potężnych facetów, którzy zapewne są ochroniarzami. Odpychają grupę dziennikarzy od nas, a następnie rzucają w ich stronę potokiem nieprzyjemnych słów, na które zdecydowanie zasłużyli. Wypychają ich wszystkich na zewnątrz, a następnie blokują drzwi na kilka spustów.

Łapie się za skronie, które mi pulsują, a buzująca w żyłach adrenalina nie pozwala na zwyczajny oddech.

To wszystko jest jakieś popieprzone.

-Dzięki Calum.-Ethan klepie jednego z ochroniarzy po plecach.-Przecież ci ludzie zachowują się jak pojeby.

-Jest tu tak praktycznie za każdym razem.-odpowiada mu mężczyzna.-Upatrzą sobie jakąś ofiarę, w później musi się z nimi użerać. Ona.-tu pokazuje na mnie.-Miała szczęście, że się znamy, bo inaczej nigdy by się od nich nie odpędziła.

Decisive Game Where stories live. Discover now