Alone Together

28 5 0
                                    

Scena pierwsza

"Let's be alone together
We could stay young forever"

Nie przykleili sobie etykietki związku, nie czuli takiej potrzeby. Na początku powodem było świeże zerwanie Desiree i Jacoba, więc źle by wyglądało, jeśli od razu weszłaby w nowy związek. Nie rozmawiali nawet o tym za wiele. Ona wiedziała, że on po prostu jest, jest i zawsze będzie, nie potrzebuje nawet o to pytać. Wiedziała, że on też o tym wie. To było pewne, bardziej pewne niż to, że słońce wzejdzie kolejnego dnia.

Pewnego dnia jednak poruszyli ten temat. Byli u niej, Alex zostawił samochód na skraju lasu, żeby przypadkiem nikt go nie zauważył. Popijali whisky z colą i oglądali jeden z ulubionych filmów Alexa wyreżyserowanego przez Tarantino.

– Myślisz, że jak to wszystko się uspokoi, to coś się zmieni... między nami? – spytała.

– Co miałoby się zmienić?

– No, wiesz, jeśli chodzi o nas. Bycie razem.

– To my nie jesteśmy razem? – spytał, śmiejąc się, a jego oczy zabłysnęły figlarnie.

– No, chyba tak oficjalnie to nie – odparła, robiąc łyka gorzkiego alkoholu. – Myślałam, że nie spieszymy się z niczym.

– Och – spojrzał na nią, lekko zdziwiony, odkładając szklankę. – Oczywiście. Nie spieszymy się. Możemy to zmienić jak tylko będziesz gotowa. Mamy czas. Wieczność.

Uśmiechnęła się szeroko. Cieszyła się, że ma do tego takie podejście. Nie chciała popełniać tego samego błędu po raz drugi - wchodzić w związek za szybko. Z Jacobem nie skończyło się to zbyt dobrze i tym razem wolała poczekać. Upewnić się, że to na pewno dobra decyzja.

– Czyli – zaczął, przyciągając ją do siebie. Posadził ją sobie na kolanach, a ona zbliżyła się biodrami do jego bioder, siadając okrakiem. – Aktualnie jesteśmy znajomymi, tak?

– Przyjaciółmi – odparła zasadniczo, unosząc palec w górę. – Z małymi korzyściami.

– Przyjaciółmi z korzyściami, ale zakochanymi w sobie – dodał, marszcząc brwi. Delikatnie położył dłonie na jej biodrach, a ona oparła swoje o jego klatkę piersiową.

– Przyjaciółmi z korzyściami, zakochanymi w sobie, ale bez zobowiązań – zakończyła, śmiejąc się.

– No to mamy naszą etykietkę – powiedział z szerokim uśmiechem, wpatrując się w nią przez dłuższą chwilę.

Nigdy nie wpisywała się w kanon piękna. Przez wszystkie etapy edukacji była pulchna, ubierała się niemodnie, miała nudne, proste włosy i żenująco krzywe brwi. W liceum zaczęła nad sobą pracować, udało jej się dojść do momentu, kiedy nawet podobało jej się, jak wyglądała. Jednak wewnętrzne poczucie bycia kimś "brzydszym" pozostało, zaszczepione w jej głowie na stałe.

Kiedy ktoś na nią patrzył, miała w zwyczaju zakrywać usta, spuszczać głowę i patrzeć wszędzie, tylko nie na tę osobę. Czuła, że z bliska ktoś może dostrzec wszystkie jej wady i niedoskonałości, tę opadającą powiekę, pieprzyki na twarzy i okrągłe policzki. Nie chciała, żeby on to widział, ale on widział, i mimo to chciał na nią patrzeć, a patrząc widział nie tylko to, widział o wiele więcej, widział wszystko. Wiedział o jej niskiej samoocenie i skrupulatnie nad nią pracował. "Zamykanie się w sobie jest na swój sposób piękne, ale nie do końca dobre. To takie powolne samobójstwo" - mówił.

– Chciałbym, żebyś kiedyś mogła zobaczyć siebie moimi oczami.

I kiedy tak na nią patrzył, i tak do niej mówił, po raz pierwszy w życiu czuła się piękna.

Scena druga

"I don't know where you're going
But do you got room for one more troubled soul?"

Choć rozmawiali ze sobą tak dużo, o jego sytuacji rodzinnej dowiadywała się kawałek po kawałku. Alex był skomplikowany, skryty, i chociaż wiedziała że otwiera się przed nią bardziej niż przed kimkolwiek innym, i tak brakowało jej kilku części układanki. Zadzwonił do niej kiedyś, roztrzęsiony, mówiąc, że pokłócił się z ojcem. Rzadko okazywał emocje, zwłaszcza negatywne. To było coś nowego. Powolne samobójstwo.

Chciała mu pomóc, bardzo. Chciała być dla niego w każdym gorszym i lepszym momencie. On o tym wiedział, i mówił jej, coraz więcej. Kiedy coś się działo między nim a jego ojcem, przyjeżdżała po niego i jechali nad jezioro, posłuchać szumu wody i obejrzeć, jak słońce się w niej zatapia.

Ich relacja była skomplikowana. Ojciec Alexa miał dużą firmę, co równało się z tym, że miał dużo pieniędzy. Alexa wprawiało to w zakłopotanie. Rzadko o tym mówił, miała wrażenie, że bardziej się tego wstydzi.

Oprócz władzy i pieniędzy, lubił też alkohol. Każdego wieczoru zasypiał z drinkiem na kanapie. Twardo stąpał po ziemi. Był ignorantem, tyranem, chociaż lubił robić z siebie ofiarę. Dobrze manipulował. Gdy coś szło nie po jego myśli albo ktoś się z nim nie zgadzał, wyciągał jedną i tę samą kartę: "To mój dom i moje pieniądze. Bez nich nie mielibyście czego włożyć do garnka".

Alex miał także malutką siostrę. Trzy latka. Często się nią opiekował, a ona go uwielbiała. Dlatego tym bardziej martwił się, gdy kłótnie przy stole nabierały tempa, a zamiast telewizji w tle słychać było tylko krzyki.

– Po prostu nie chcę... nie chcę, żeby przechodziła przez to co ja jako dziecko. Jest jeszcze taka malutka, a to ją zniszczy. On ją zniszczy – mówił Alex.

Ale co może zrobić nastolatek w takiej sytuacji? Absolutnie nic. Nie mógł jej porwać, nie mógł jej wychowywać, nie mógł zmienić swojego ojca. Choć próbował. Gdy zaczynali się kłócić, starał się być spokojny. Starał się załagodzić sytuację, wytłumaczyć problem. On jednak miał tylko jedną odpowiedź na jego monologi: "Jeśli taki dobry jesteś w gadce, trzeba było iść na pierdolonego psychologa!"

Mama nie wtrącała się w kłótnie. Była biernym obserwatorem. Każdy wiedział, że już dawno powinni się rozejść, ale przecież tak nie wypadało. Nie po tylu latach małżeństwa, z dwójką dzieci. W dodatku, pracowała ona w jego firmie. Bardzo ciężko byłoby stworzyć w takiej sytuacji nowe życie. Ale czy to wszystko było warte małżeństwa z tyranem i alkoholikiem?

– Nie obwiniaj jej – mówiła, głaszcząc go po głowie. Leżał na jej kolanach, gdy ostatnie promienie wiosennego słońca rozświetlały niebo. – Ciężko jest się wyrwać z takiej relacji. Toksycznej. Kocha go, ale kocha również was i chce dla wszystkich jak najlepiej. Boi się, że nie poradzi sobie bez niego. Daj jej czas.

– Boję się, że zanim Alice dorośnie, będzie już za późno.

Nie potrafiła mu pomóc. Nie mogła mu pomóc, więc mogła jedynie przy nim być, słuchać go i wspierać i głaskać po głowie i trzymać za rękę.

– Przepraszam, że nie mogę zrobić więcej.

– Robisz wszystko co możesz. Więcej nie potrzebuję. Właściwie to jesteś... jesteś wszystkim czego potrzebuję.

Była wszystkim, czego potrzebował. Mój Boże, jak bardzo poruszało ją to słowo. Potrzebuję cię było dla niej zdecydowanie ważniejsze niż kocham cię. Chciała czuć się potrzebna, ale nie komukolwiek. Jemu. Kiedyś się nie znali, nie mieli siebie i jakoś funkcjonowali, ale teraz zdawało jej się, że kiedy go poznała, dopiero zaczął tykać zegar. Dopiero zaczęła żyć. Ona też go potrzebowała. Bardziej, niż jej się zdawało. Nie mogliby już żyć bez siebie. Potrzebowali się, oddali sobie wzajemnie kawałek siebie i nie mogli odejść.

Karuzela wciąż się kręciła. Pocałowała go w czoło i zachciało jej się płakać, bo nigdy nie była tak szczęśliwa. Tak bardzo szczęśliwa, że go miała.

Folie à DeuxWhere stories live. Discover now