Fourth of July

37 11 0
                                    

Scena pierwsza

"I said I'd never miss you, but I guess you never know"

Zerwali, niecały miesiąc później. Nie czuła się źle. Czuła ulgę. Wreszcie mogła spędzić trochę czasu sama ze sobą, bez ciągłych wyrzutów sumienia, że robi coś nie tak. Nie miała żadnego kontaktu z Alexem, nad czym ubolewała, ale wiedziała, że to dla dobra ich obojga.

Tego dnia padał deszcz. Podjechała pod szkołę i zaparkowała, patrząc na mokrą szybę tuż przed nią. Krople odbijały się od okien i wędrowały na ziemię, a ona myślała tylko o tym, co by było, gdyby wtedy nie zostali przyłapani, gdyby nie była z Jacobem, gdyby nadal mieli kontakt. Tęskniła za kimś, kogo nawet zbyt dobrze nie znała.

Po lekcjach pogoda wciąż była smutna. Tak jak ona. Ale przecież nie mogła do niego napisać: "Hej, wiesz, zerwałam już ze swoim chłopakiem, tym co chciał cię zabić, teraz już możemy znowu rozmawiać!". Nie mogła dać Jacobowi do zrozumienia, że "chłopak, o którego miał się nie martwić" jednak był tym zmartwieniem. Oparła głowę na kierownicy i głęboko westchnęła. Sięgnęła po telefon i włączyła sobie piosenkę, która leciała tamtego wieczoru.

Brzdęk. Dźwięk powiadomienia. Wyprostowała się, niedowierzając w znajomą ikonkę na ekranie jej telefonu.

Alex: Hej, słyszałem co się stało. Bardzo mi przykro. Jak się trzymasz?

Ja: Hej, w porządku. Tu i tak już nie było czego ratować

Alex: Przepraszam, że dorzuciłem wam problemów

"Och, nie przepraszaj, dziękuję, że dałeś mi pretekst do zerwania"- pomyślała. I natychmiast poczuła się winna, ale poczucie winy jakoś zaniknęło gdy siedziała kolejną godzinę na parkingu szkolnym i pisała z nim, znów czując, jakby jej dusza opuszczała ciało na moment i fruwała w przestrzeniach. Karuzela. Znów przyspieszyła.

I pisali, pisali, pisali, dzień w dzień, aż weszła w tryb oczekiwania na odpowiedź, jej serce podskakiwało, gdy widziała znajomą ikonkę, a każda wiadomość sprawiała, że miała najszerszy uśmiech na ustach.

Scena druga

"It was the fourth of July
You and I were fireworks
That went off too soon"

W końcu zdecydowali się spotkać. Niezobowiązująco, był przejazdem. Wsiadła do jego lśniącego Mercedesa, zaciągając się zapachem skórzanych foteli.

– Nie wspominałeś, że masz taki samochód – zaakcentowała "taki", rozglądając się po jego wnętrzu.

– To nie mój, to ojca – odparł, wzruszając ramionami. – Nigdy nie byłem za bardzo zainteresowany motoryzacją.

I rozmawiali, rozmawiali, a potem słuchali swoich ulubionych piosenek, jeżdżąc po okolicy przez pół nocy. Kilka razy jednak dostrzegli, że jeździ za nimi pewien samochód i skręca w te same uliczki, co oni.

– Chyba mamy ogon – mruknęła.

Zadzwonili więc do Marka, aby się czegoś dowiedzieć. Ich najgorsze scenariusze się sprawdziły.

– Jacobowi odwaliło, znowu. Zwariował. Wymyślił sobie, że musi kontrolować, czy się nie spotykacie. Des, on stoi pod twoim domem kilka razy w tygodniu.

Zmarszczyła brwi w dezorientacji i po chwili ukryła twarz w dłoniach.

– Przecież to jest jakiś absurd. Nie jesteśmy razem. Po co on to robi?

– Ubzdurał sobie, że musicie do siebie wrócić. A Alex stoi mu na drodze – mruknął. – Jeśli chcecie mieć spokojną głowę, to musicie się spotykać... dyskretnie. Najlepiej aby nikt nie wiedział, że macie jakikolwiek kontakt.

– Ale my nawet... – zaczęła, przeciągając dłoń po twarzy. – My tylko rozmawiamy. Dlaczego on tak świruje z tego powodu? – jęknęła.

– Nie wiem. On jest niegroźny, ale jego ludzie mają złe rzeczy za uszami. Nie wychylajcie się po prostu. To ucichnie za jakiś czas, mam nadzieję – burknął. – Dobranoc.

– Dobranoc.

Popatrzyli na siebie i oboje wybuchnęli rozpaczliwym śmiechem.

– Nie wierzę, że jesteśmy teraz oficjalnymi zbiegami.

– A jednak. Lepiej uciekajmy – szepnęła. – Bo nas dopadną!

– Shh, dobra. Trzeba zgubić ogon, szefie.

Przemierzali ulice w akompaniamencie Forth of July, a kiedy już mieli się pożegnać, Alex zwrócił się do niej i zaczął:

– Ta piosenka... bardzo mi się z tobą kojarzy, wiesz?

– Dlaczego akurat ta?

– Bo wtedy całowałaś się z Jacobem na pustej sali, na jego urodzinach. A ja stałem w drzwiach i zastanawiałem się, dlaczego poczułem lekkie ukłucie z tego powodu. I tak ją jakoś zapamiętałem.

Nie wiedziała, co powiedzieć. Motylki w jej brzuchu zatrzepotały, a rumieniec wypłynął na twarz. Nie mogła mu powiedzieć, że ten pocałunek był tylko jednym wielkim przekupstwem, aby Jacob nie był zazdrosny o Alexa. Uśmiechnęła się więc tylko swoim najsłodszym uśmiechem i otworzyła drzwi.

– Dobranoc, Alex.

– Dobranoc, Desiree.

Folie à DeuxTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang