Drabina

4 0 5
                                    

Rok 1300

Czy zastanawialiście się kiedyś, jak bardzo fascynująca historia może wiązać się z pozornie zwykłym, nudnym, trochę zakurzonym oknem? Naprawdę niewielu wie o wesołym przypadku, który właśnie miał tam miejsce. Nie mogłam się powstrzymać przed opowiedzeniem o tym również Wam, choć nie jest to znacznie powiązane z aktualnym wątkiem fabularnym. Bo okno, o którym wspomniałam znajdowało się piętro niżej, niż my. Tam potupał jednak pan Alfred w tym samym momencie, kiedy to my kierowaliśmy się do mojego pokoju. Więc w jakimś stopniu historyjka ta łączy się z fabułą. A nawet jeżeli nie, to przecież przeczytanie jej nikomu nie zaszkodzi, ani nikt także nie powinien poczuć się oszukany w jakiś sposób z tego powodu. Znów przedstawię Wam wydarzenie, które miejsce miało w przeszłości. Tak bardzo uwielbiam przedstawianie tych sytuacji, których w inny sposób bym nie pokazała. No, dopóki nie napisałabym całej kolejnej książki, której akcja działaby się w tamtych czasach. Na chwilę obecną jednak będę plątała historię z teraźniejszością, bez chronologii w taki sposób, aby dało się cokolwiek zrozumieć.

Zanim pojawiłam się ja oraz zanim moi rodzice w ogóle się poznali, pracowała w tym zamku pewna pokojówka. Plątała się ona niczym historia i teraźniejszość. Zastanawiała się nieraz, dlaczego to nikt jeszcze nie wyrzucił jej za bramę. Potrafiła jednym ruchem strącić dwa wazony miotłą. No dobrze, może i nieraz ochmistrzyni jej groziła, że ją tą miotłą pogoni, ale nigdy to nie doszło do skutku. A to głównie dlatego, że król by jej na to nie pozwolił. Nie pozwoliłby też strzelić jej w ten, ach, głupi łeb. Nawet będąc świadkiem nieporadności pokojówki nie decydował się na nawet skomentowanie tego w jakikolwiek sposób. Wręcz przeciwnie, nieraz sugerował własną pomoc. Kochany był. Zauważali to wszyscy. Był chyba najmilszym królem, jaki kiedykolwiek rządził. Absolutnie nie pozwalał na stosowanie przemocy, ani sam też tego nigdy nie robił. To był specyficzny, w pozytywnym znaczeniu, przypadek. Dziewczyna znała osobiście jego ojca, znała też jego brata, który rządził później. Była pewna, że spośród tej trójki tylko obecny król nigdy nikogo nie skrzywdził.

Nieporadna pokojówka, Daisy, była zaskoczona tym, że ktokolwiek pozwolił jej wyciągnąć ze schowka drabinę i zabrać się za czyszczenie wielkich okien z widokiem na dwór z korytarza. Dostała zlecenie na to tak znikąd. Zwykle tylko zamiatała, ewentualnie wykonywała inne podobne prace, podczas których nie zrujnowałaby jakiś cenności. Na przykład tamtych wazonów, o których wspomniałam. Jeden udało jej się złapać, a drugi, chociaż upadł na podłogę, cudem się nie rozbił. Przez kolejne dni udawała, że takiej sytuacji wcale nie było i czuła się niekomfortowo za każdym razem, gdy te wazony widziała, albo gdy nawet o nich wspominano. A jeszcze dziwniej jej było słyszeć komplementy powiązane z dokładnym wyczyszczeniem wazonów, co uczyniła ze strachu i poczucia winy. „Przepraszam, wazoniki. Wytrę was, nikomu nie mówcie". Tak rzekła wtedy do przedmiotów szeptem. A wazony, jak to mają w zwyczaju nieożywione byty, nikomu nic nie powiedziały. Aż trzy osoby ją pochwaliły. Błazen Tifel, który, właściwie wszechwiedzący, w jakiś sposób dowiedział się też i o tym (chociaż o tym, że dekoracje prawie ucierpiały nie wspomniał. Może wolał, by Daisy się nie zamartwiała), matka króla, do której te należały, no i oczywiście sam władca. Trzy to może nieduża liczba, ale w tym przypadku jednak było wręcz przeciwnie. AŻ trzy?! I to za stracie kurzu z wazoników! Czemu to? Bo przez cały czas cała reszta służby błędnie uważała, że wazony na pewno są na tyle delikatne, że łatwo można by je uszkodzić. Daisy pokazała, że jednak nie. A okno? Przecież ono także było wykonane z materiału, który również mógłby z łatwością się rozbić. A Daisy? Poślizgnęłaby się i zbiłaby szybę samą sobą, wypadając z niego i wpadając w krzaki. Pomimo tych przemyśleń pokojówka świetnie bawiła się machając ściereczką w kółka, a czasami, gdy się zapomniała, w górę, w dół, lewo i prawo.

Vermilion - mój Fraci i JaWhere stories live. Discover now