4. Szach

1 0 0
                                    

- Wszystko okej? - Zapytał cicho mężczyzna, wracając z holu z jedzeniem. Usiadł delikatnie obok mnie i postawił papierową torbę na stoliku. Wyrwał mnie z przemyśleń i bardzo delikatnie przejechał palcami po moim ramieniu. Widać, że normalnie nie wykonywał takich ruchów, bo wyszło mu to bardzo niezgrabnie i nieśmiało. - Chciałabyś o czymś porozmawiać?
Zamrugałam i popatrzyłam na niego, jednak widząc jego lodowaty wzrok, od razu zmieniłam target spojrzeń. Mmm, jaki piękny dywan. Nowicki zauważył to i w milczeniu otworzył torbę i wyjął z niej dwa opakowania. Podał mi pałeczki i życzył smacznego posiłku. Nie pamiętałam, kiedy ostatnio jadłam pad thai'a. Moja matka nie przepadała za kuchnią azjatycką, a ojciec no... Nie gotował zbyt dobrze. Ostatnio mało wychodziłam ze znajomymi, więc nie miałam szans nawet zjeść czegoś innego niż tosty lub chujowy makaron gotowany przez mojego starego. Nie wiedziałam nawet zbytnio, co u Karoliny lub u innej koleżanki. Spotykałyśmy się jedynie na uczelni. Bardziej od gorszego kontaktu martwił mnie fakt tego, że właściwie nikt za bardzo nie interesował się, co się ze mną dzieje. Ani razu nie usłyszałam pytania o moje samopoczucie lub cokolwiek. Jak na to, że znam się z Karo od 7 roku życia, powinna chociaż raz się zainteresować. Pamiętałam, jak za każdym razem pomagałam jej po tym, jak rzucił ją chłopak, ojciec pokłócił się z matką... Nie chciało mi się nawet o tym myśleć.
- Będziesz jeść? - Warknął Nowicki, który był w połowie jedzenia. Popatrzyłam na niego w ciszy i zebrałam pałeczkami trochę makaronu. Jego nieprzyjemny ton mnie lekko zaskoczył. Przez cały wieczór był spokojny i łagodny, a teraz znowu stał się zimny jak lód.
Zaczęłam powoli jeść, po czym obserwowałam, jak Maks przeciąga się powoli i chwyta za kieliszek z winem. Pociągnął spory łyk i zawiesił na mnie spojrzenie. Kurwa. Nie. Patrz. Się. Tak. Miał lekko zmrużone oczy, a jego mięśnie były napięte, jakbym w każdej chwili mogła go zaatakować. Patrzył jak jem. Rzadko mrugał i delikatnie oddychał, próbował być niezauważalny, co średnio mu się udawało. Nie ruszał się, a cisza sprawiała, że zaczynało być niezręcznie. Nie zdawał się tym przejmować w żadnym stopniu.
Gdy skończyłam jeść, on wyprostował się jedynie i oblizał wargę. Zamrugał, a jego wzrok znowu zawisnął na mnie.
- Smakowało? - Zapytał cicho.
- Tak, było niezłe. - Przyznałam, sięgając po mój kieliszek. Upiłam duży łyk, który mimo moich nadziei, zupełnie mnie nie rozluźnił.
- Nie lubię smalltalków, wiesz? - Odparł po chwilii i wbił wzrok w ziemię. Odetchnęłam w duchu, że przestał się we mnie wpatrywać. - W takim razie, jeśli przeszkadza Ci cisza, to chyba musisz sama zacząć.
Zamrugałam zaskoczona. Do głowy nie przychodziło mi zupełnie nic, więc po chwili szybko wypaliłam:
- Jaki jest Twój ulubiony kolor?
Popatrzył na mnie zaskoczony. Jego niebieskie oczy lekko ostudziły moje zapały i pożałowałam, że cokolwiek powiedziałam.
- Nie wiem. - Odparł po chwili. - A twój?
- Uh... - Zająknęłam się. - Czarny.
- Bardzo mrocznie, młoda damo. - Miał dziwnie lekki ton, jego głos niezauważalnie drżał, jakby czegoś się bał lub był gotowy do ataku. - Chcesz coś obejrzeć?
- Nie mam pomysłu, co mielibyśmy oglądać. - Przyznałam, prostując się i spoglądając mu w oczy. Skarcił mnie swoim intensywnym wzrokiem, lekko mrużąc powieki. - Lubisz anime?
- Lubisz. - Urwał i przez chwilę wpatrywał się w jakiś martwy punkt. Był nieobecny, cichszy i spięty, co nie pomagało w rozmowie. Dziwiło mnie to, że w chwilę z otwartego, przyjaznego mężczyzny wrócił do bycia zimnym, odizolowanym od każdego dupkiem. - Późno.
Spojrzał na zegarek, a jego głos wydawał się jeszcze bardziej spięty. - Odwiozę cię.
- Mieliśmy oglądać... - Zaczęłam, na co brunet mi przerwał.
- WIEM, ALE WOLAŁBYM ŻEBY CIĘ TU NIE BYŁO, WITKOWSKA. - Podniósł znacząco głos, zaciskając pięści. Jego oczy ciskały gromy, a mi było ciężko się przed nimi uchronić. Lekko się skuliłam i wstałam, by ubrać buty i złapać za torebkę. Słyszałam za sobą szybkie, ciężkie kroki i po chwili silna dłoń złapała mnie za ramię i przytwierdziła stalowym chwytem do ściany. Nie był delikatny, czułam ból rozchodzący się po mojej ręce, obojczyku i plecach. Mimowolnie syknęłam z bólu, próbując się wyrwać. Jego oczy były niebezpiecznie puste. Przeszedł mnie dreszcz, który dał mi odwagę by wysyczeć ciche:
- Błagam, puść.
Mężczyzna odsunął się ode mnie i wpatrywał się, jakby zupełnie nie mając pojęcia co tu robił i jak się tutaj znalazł. Jego brązowa grzywka opadała mu na oczy, przez co nie byłam w stanie praktycznie wyczytać jego emocji. Kiwnął lekko głową i otworzył mi drzwi. Ja za to stałam jak wmurowana, nie rozumiejąc zupełnie, jak do tego doszło. Dlaczego nagle był agresywny i zły. Widział mój strach. Widział wszystko.
- Wyjdź, Olimpio. Proszę. - Wymruczał pod nosem i odsunął się od drzwi, jakby dając mi prawo się rozmyślić.
Nie było mi to potrzebne, bo po chwili odpalałam papierosa pod budynkiem. Drżałam, było mi zimno i niczego nie rozumiałam. Tak bardzo go nie rozumiałam.

Przez następne dni nie miałam ochoty wychodzić z domu, więc zadzwoniłam do lekarza rodzinnego, by wystawił mi zwolnienie z zajęć na tydzień. Ojca i tak nie było w Europie, więc uniknęłam pytań o moją nieobecność na studiach. Siniak z ręki i łopatki powoli schodził. Miałam dużo czasu na myślenie. Adwokatem w sprawie mojego ojca miał być Karol Nowicki. Obrońca matki został przydzielony z urzędu i był totalnym noname'm, co sporo ułatwiało. Ufałam w umiejętności ojca Maksantego. Co do bruneta, no. Miałam bardzo mieszane myśli. Był miły, kochany, rozmowny, po czym złapał mnie z całej pizdy i kazał wyjść z jego domu. Jebane rozdwojenie jaźni. Żałowałam, że zgodziłam się do niego wtedy iść. Że z nim zjadłam i prawie uwierzyłam, że jest człowiekiem. Takie osoby nie są ludźmi, Olimpio. Nie mieli nigdy tej ambicji i nie będą jej mieć. Czułam się znowu jak bezbronne dziecko. Stało się to moim stanem podstawowym. Nie chciało mi się nawet trzymać telefonu. Wolałbym, żeby cię tu nie było, Witkowska. Ja też bym wolała, Nowicki. Ja też bym wolała.
Pozostała część tygodnia minęła mi na nauce, spaniu i oglądaniu seriali. Zbliżał się listopad, a potem święta. Pierwsze święta spędzone w dwójkę z moim ojcem. Miałam cichą nadzieję, że matka się nie wpierdoli. Ani nikt inny. Ceniłam sobie intymność i kameralność świąt lub innych okazji. Lubiłam spokój, którego ostatnio nie mogłam zaznać. Jak i lubiłam Maksantego, mimo że nie chciałam tego przyznać.

On jednak niezbyt mnie lubił, bo zmierzył mnie wzrokiem, gdy wchodziłam do kancelarii ojca. Miałam donieść Karolowi jakieś dokumenty, a stary był za granicą, więc nie mógł tego zrobić osobiście. Byłam przygotowana na spotkanie go. Pomalowana, we wyprostowanych włosach kroczyłam dumnie po marmurowym holu. Starałam się nie wywalić na czarnych, wysokich obcasach. Miałam założony lekki, szmaragdowy sweter i długie, czarne spodnie garniturowe. Wyprasowane w kant! Na moich palcach obitych w długie, ciemne paznokcie widniało parę pierścionków oraz założyłam mój ulubiony naszyjnik, który ojciec dał mi na 16 urodziny. Czarne złoto. Coś pięknego.
Tym razem na recepcji była inna kobieta. Dyskutowała o czymś z Kamilą oraz Maksantym, gdy do niej podeszłam.
- Hej, Zofio. - Rzuciłam do kobiety odzianej w elegancką garsonkę, po czym popatrzyłam na matkę Nowickiego. - Dzień dobry, Pani Kamilo. Wygląda pani obłędnie w tej spódnicy.
Druga z kobiet się uśmiechnęła i objęła mnie ramieniem na powitanie.
- Olimpia! Tęskniłam, koteczku. Powinnaś częściej wpadać. Brakuje nam młodej energii, ponieważ twój ojciec wyrzucił ostatnio wszystkich praktykantów. - Westchnęła. Wdychałam zapach jej drogich, kwiatowych perfum nie zaszczycając nawet jej syna wzrokiem.
- Szukam Pani męża, który to gabinet? - Zapytałam z lekkim uśmiechem.
- Karol jest na drugim piętrze, kochanie. Drugie drzwi po lewej. Numer 23. Masz coś dla niego? - Wskazałam na teczkę papierów, a kobieta w ciszy pokiwała głową.
Z podniesioną głową, cały czas czując na sobie wzrok bruneta, zaczęłam wspinać się po schodach. W szpilkach jednak nie było to coś przyjemnego i łatwego. Żałowałam, że nie ubrałam trampek. Jednak dużo naprawiał fakt tego, że czułam wzrok każdego mężczyzny na moich ponętnie poruszających się biodrach. Czekałam na jego kapitulację. Czekałam, aż po "szach" będę mogła cicho stuknąć jednym z pionków w planszę i powiedzieć "mat".
Po chwili delikatnie zapukałam w duże, ciemne drzwi i po usłyszeniu głośnego "proszę", weszłam do gabinetu.
Pomieszczenie wyglądało nieco inaczej, niż to należące do mojego ojca. Mnóstwo papierów i kubków po kawie. Gdzieniegdzie paczka papierosów. Syf, kiła i mogiła, jakby to powiedziała moja matka. To ona nauczyła mojego ojca bycia pedantem.
- Panienko Olimpio, miło cię widzieć. - Odezwał się niski głos zza biurka. Karol ściągnął okulary i przetarł oczy. - W czym mogę Ci pomóc?
Był tak cholernie podobny do syna. Albo to syn do niego. Te same rysy twarzy, ten sam nos i bardzo mocne akcentowanie ostatnich zgłosek. Różnił ich jedynie kolor oczu. Oczy starszego mężczyzny były zielone, oprawione w długie rzęsy. Oczy jego syna były niebieskie. Niebieskie i niewiarygodnie chłodne.
- Mam tutaj teczkę z niezbędnymi dokumentami do sprawy rozwodowej taty. - Mruknęłam, kładąc przedmiot na biurku.
Nowicki przeleciał po nich wzrokiem i odłożył na półkę obok siebie.
- Dobrze, Olimpio. W takim razie jesteś już wolna. - Odparł, zakładając na nowo okulary.
Już odwracałam się do wyjścia, gdy usłyszałam za sobą szybko wypowiadane słowa:
- Czekaj! - Spojrzałam na niego pytająco. - Doszły mnie słuchy, że mój syn ostatnio nie zachował się odpowiednio w twoją stronę. To naprawdę niesprawiedliwe i nie pochwalam jego zachowania. - Przytaknęłam cicho, nie wiedząc, że kolejne zdanie rozbrzmi mi w głowie i sprawi, że do mojej relacji z jego synem wtrąci się więcej zagadek. - Maks ma ostatnio bardzo ciężki okres. Nie bądź dla niego zbyt surowa.
Nie odpowiadając, szybkim krokiem wyszłam na korytarz. Ciężki okres? Dobre mi sobie. Niech pójdzie się leczyć, a nie wyżywa się na słabszych od siebie.
Mimo tych myśli jego osoba zaczęła mnie intrygować coraz bardziej. Maksanty Nowicki, czym lub kim jesteś?

the beginning of the apocalypse||iamkayxoxoWhere stories live. Discover now