13. Przez nią znów zaczynam czuć

90 9 8
                                    

Hejka, hejka misie kolorowe!

Mam nadziej, że ten dzień minął wam równie dobrze co mi.

Chciałam się pochwalić, że dzisiejszego dnia oficjalnie skończyłam szkołę po dwunastu latach nauki. Ciężko mi jest w to uwierzyć, że już nigdy tam nie wrócę.

Przychodzę do was z nowym rozdziałem teraz, ponieważ nie jestem pewna, kiedy dodam następne. Teraz będę miała bardzo mało czasu i mam nadzieje, że to zrozumiecie. 

Zachęcam do pogwiazdkowania mojego rozdziału, co daje mi wielkie wsparcie w mojej twórczości.

Zapraszam również na moje social media:

TIKTOK: nieskrywanaa.official

INSTAGRAM: nieksrywanaa.official

Wpadnijcie też do ig: mj.booklovers, która oficjalnie podjęła się promowania mojej książki<3

Miłego czytania słoneczka<3

-------------------------------

- Proszę, spłacę wasz dług, tylko nic mi nie róbcie – chłopak klęcząc, mówił do nas błagalnym tonem. W odpowiedzi dostał mocne kopnięcie w brzuch od jednego z moich towarzyszy. Z jękiem skulił się na ziemi.

- Znasz zasady – powiedział – Nie jesteśmy organizacją charytatywną. Wszystko ma swoją cenę – wyciągnął pistolet i wymierzył go prosto w jego głowę. W jego oczach nie widziałem nic, prócz strachu.

- Błagam was, litości – łzy płynęły mu po policzkach. Był pizdą a nie mężczyzną, a tacy nie mieli prawa, by chodzić po tym świecie – Mam rodzinę, nowo narodzoną córeczkę, żonę......

- Oraz niespłacony dług, w dodatku wynikający z kradzieży – uniosłem kąciki ust ku górze, ale w tym uśmiechu nie było nic przyjemnego. Zadałem mu mocny cios w tułowie. Zwinął się jeszcze bardziej – Myślałeś, że jesteśmy na tyle głupcy, żeby się nie dowiedzieć?

- Potrzebowałem tych pieniędzy, musiałem jakoś utrzymać rodzinę.......

Nie dokończył swojego żałosnego skomlenia, bo z oddali dało się usłyszeć stukot butów, które z kroku na krok, były coraz bliżej nas.

Z uniesionymi brwiami odwróciłem się za siebie, a usta mimowolnie otworzyły mi się w szoku. Spodziewałbym się każdego, a w naszą stronę właśnie podążała moja zmora życiowa.

Dałem znak chłopakom, aby się nie ruszali, a sam wyszedłem jej na spotkanie. Z oddali już widziałem jej niezadowolony wyraz twarzy. Nie była wystraszona, a powinna. Była piekielnie zła.

- Ty chory pojebie – podeszła do mnie bliżej i z całych sił zerwałam mi czarną kominiarkę z głowy, odsłaniając moją twarz – Jak tak możesz? - spytała głosem pełnym żalu i mocno mnie pchnęła – Małej ilości osób zniszczyłeś życie, żeby napadać na jakiegoś chłopaka?

W oczach pojawiły się jej łzy. Stała i wpatrywała się we mnie z pełną nienawiścią, a ja nie spuszczałem z niej mojego lodowatego spojrzenia. Igrała z ogniem.

Mimo dygoczącego ciała dalej stała i twardo trzymała nasz kontakt wzrokowy. Nie uciekała, a powinna. Nie bała się mnie, chociaż miała do tego podstawy. Nie okazywała słabości. Czy aby naprawdę wierzyła w to, że nie byłbym w stanie zrobić jej krzywdy?

- Co tutaj do cholery robisz i jak śmiesz mnie tak traktować? - spytałem ostrym tonem, a ręką powoli sięgnąłem w stronę lewej kieszeni. W jej oczach po raz pierwszy zobaczyłam przerażenie. Przestraszyła się mojej broni.

Lost in darkness - Zatraceni w mroku [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz