9. Wszystkie odcienie cierpienia

4 1 0
                                    

Nicholas

Kolejne przebudzenie się tego ranka wcale mnie nie zaskoczyło. Potrafiłem zasnąć maksymalnie na pół godziny i każdy najmniejszy szelest mnie budził. Kolejny raz przetarłem swędzące oczy i popatrzyłem na godzinę. Dwunasta dwadzieścia trzy. Około ósmej wstałem na chwilę, żeby zasłonić rolety, więc teraz do pokoju dostawały się pojedyncze smugi światła.

Wiedziałem, że już nie dam rady znowu zasnąć. I tak zdziwiłem się, że trochę pospałem. Nie miałem siły wstać z łóżka, ale burczenie w brzuchu automatycznie podniosło mnie na nogi. Nie miałem zamiaru pogrążyć się w tak wielkiej rozpaczy, że nie będę nic jadł i całymi dniami leżał w łóżku. Chociaż najchętniej właśnie tak bym zrobił nie mogłem na to sobie pozwolić.

Nie znowu.

Powoli położyłem stopy na zimnych panelach. Zebrałem w sobie wszystkie siły i podniosłem się z łóżka. Czułem jak wszystkie zastygnięte stawy strzelają sprawiając mi dużą ulgę. Byłem okropnie niewyspany i przynajmniej to mogło mi w jakimś stopniu pomóc.

Niespiesznym krokiem skierowałem się do kuchni. W całym domu panowała dziwna cisza. Zazwyczaj w wolne dni od rana ktoś krzątał się po domu, czy to mama sprzątając, czy Morgan szukając przesadnie głośno swoich rzeczy. Teraz było cicho.

Przechodząc przez salon nie zauważyłem nikogo dlatego zaskoczył mnie widok taty siedzącego przy kuchennym stole. Popijał kawę z dużego czerwonego kubka i patrzył przez okno na nasz ogród. Na dworze było pochmurnie przez co wszystko wydawało się okropnie szare. Pogoda chyba chciała się z nami utożsamić.

Ciemnowłosy nie spodziewał się mnie więc kiedy odwrócił głowę od okna zadrgał na mój widok. Podniosłem lekko kącik ust na ten ruch i przystanąłem przy blacie stukając o niego palcami. Spojrzał na mnie wzrokiem, z którego nie umiałem nic wyczytać. Skanował uważnie moją twarz co wprawiało mnie w dyskomfort. Ojciec zawsze miał taki wzrok, który potrafił zawstydzić każdego, nawet mnie, chociaż nie bałem się powiedzieć mu niemiłych rzeczy.

-Spałeś? – Pytanie, które wypłynęło z jego ust zaskoczyło mnie bardziej niż powinno.

-Trochę. Cały czas się budziłem – odchrząknąłem, bo bolało mnie gardło po spaniu.

-Mama tak samo – westchnął pocierając sobie czoło. – Przez co i ja nie spałem. Bez przerwy się kręciła.

-Dziwisz się – parsknąłem wrednym głosem, mimo że wcale nie miałem tego w zamiarze.

Szybkim ruchem poprawiłem swoje włosy i podszedłem do lodówki wyjąć z niej wczorajszą pizzę. Nawet ona i kawałki pomidora znajdujące się na niej przypominały mi o Kate.

I wtedy jak sztorm wspomnienia dzisiejszej nocy do mnie wróciły. Każda scena przelatywała mi przed oczami tak wyraźnie jakby działo się to właśnie w tej chwili. Krew, krzyki, woda, sygnał karetki. Wszystko tak boleśnie wyraźne.

Kawałek pizzy, który trzymałem w ręce bezwładnie opadł na blat, a z moich oczu momentalnie wypłynęły łzy. Zakryłem oczy dłonią gdy głośny szloch zawładnął moim ciałem. Od razu poczułem jak szorstka ręka ojca przyciąga mnie do niego. Jak ostatniego koła ratunkowego chwyciłem się jego ramienia i pozwoliłem wylać z siebie wszystkie emocje i zmartwienia, które męczyły mnie od dawna. Wszystko zebrało się w jedną wielką kupę gównianych uczuć i w końcu wybuchło. Nie próbowałem powstrzymać bolesnych jęków, które wydostawały się z mojego poranionego gardła. Szloch wstrząsał mną bezustannie, a łzy spływały jedna po drugiej tworząc ślady na mojej twarzy. A ciepła ręka taty pocieszająco głaskała mnie po plecach dając oparcie. Oparcie, którego tak cholernie potrzebowałem.

Cichy krzyk kłamstwWhere stories live. Discover now