Rozdział 24

157 3 2
                                    

- masz ochotę na czekoladę? - trzymając dwa kubki wypełnione gorącą czekoladą, bitą śmietaną i różnokolorowym cukrowym konfetti weszłam do biblioteki.

Wujek Vincent przyjechał ręką po mokrych włosach i wziął ode mnie kubek.

Usiadłam okrakiem na ławce fortepianu.

Podmuchałam w kubek i upiłam łyk.

Lubiłam spędzać czas z wujkiem Vi, lubiłam ciszę, jego spokój i chłodne opanowanie. Wiedziałam, że cokolwiek się zdarzy, mogę odnaleźć w nim oazę spokoju, że pomoże mi przycumować moją łódź do portu na wzburzonym morzu moich emocji i bolączek. Zdarzało mi się uciekać w jego ramiona przed ciocią Mayą, która szczypała mnie w policzki.

Podobnie jak mój tata, wujek Vince wiedział, że cicha woda brzegi rwie. Oni jako jedyni nie brali mnie za tą niewinną, nad którą znęcają się źli kuzyni - to wcale nie było kłamstwem, znęcali się nade mną.

Andrea używał moich lalek jako cel strzelecki - przeprosił mnie, bo jego mama trzymała go za ucho.

Ja też potrafiłam się im odpłacić pięknym za nadobne, wujek Vi kilka razy mnie na tym przyłapał.

Wujek Vi traktował mnie jak córkę, a po śmierci Lissy i wyjedzie Mickey'ego na studia bardziej się z nim zżyłam. Jeszcze trochę, a będę mu kablować na rodziców, malując nam przy tym paznokcie albo zajadając się lodami, będziemy oglądać komedię romantyczną z maseczkami na twarzy, dodatkowo obrażając moją nieudaną randkę.

Jako głowa rodziny Monet czuł się za mnie odpowiedzialny i subtelnie wyrażał swoje opinie, a czasami taranował moje pomysły niczym czołg.

- masz ochotę coś zagrać?

Wujek odstawił nasze kubki na stolik nieopodal,

- na co masz ochotę?

- Despacito?

Parsknęłam śmiechem na wyraz jego twarzy.

Położyłam dłonie na klawiszach, zacisnęłam pięści i rozluźniłam.

Zaczęłam grać.



Po chwili wujek dołączył do mnie, odgadując melodię, którą grałam. To jeden z nielicznych utworów, do którego nie potrzebowaliśmy nut.

Jego dłoń czule odgarnęła moje włosy.

- Czas spać - powiedział cicho.

Trzymając mi dłoń na plecach, poprowadził mnie schodami w stronę mojego pokoju.

Usiadł na moim łóżku, kiedy skierowałam się do łazienki.

Opierając się o umywalkę, spojrzałam w lustro, miałam delikatnie przekrwawione oczy.

Sen był mi potrzebny, wiem, że w szpitalu głównie spałam, ale szpitalne łóżko nie jest odpowiednim substytutem osobistego łóżka.

Rodzina Monet vol 2Where stories live. Discover now