Rozdział 2

1.2K 27 4
                                    

HILLIE

Adrien pochylił się nade mną, trzymając pewnie maleńką kuleczkę w swoich ramionach. Jego sygnet błyszczał na tle różowego kocyka.

- jestem z ciebie dumny - Pocałował mnie z czułością w czoło. Wystawiłam ręcę, bo chciałam poczuć małe ciepłe zawiniątko w swoich ramionach. - Bądź cierpliwa, Hillie Monet.

Jęknęłam i skrzywiłam się, blizna po cięciu cesarskim, choć nie była spora, ciągnęła. Właśnie udało mi się stworzyć coś pięknego.. Spojrzałam na Adriena.. Nam się udało, stworzyliśmy małe życie.

Zachichotałam, kiedy Adrien patrzył na moje piersi. Dostrzegam w jego brązowych oczach iskry lubieżności. Oblizałam wargi. Złapał moje spojrzenie.

- Ktoś tu ma kosmate myśli.

- Kiedy mówiłeś o przygodzie, inaczej to sobie wyobrażałam.. - rzuciłam z przekąsem.

- Niewątpliwie życie ze mną i bycie matką mojego dziecka jest przygodą.- jego twarz rozjaśnił ironiczny uśmiech, który był mi tak dobrze znany.

Westchnęłam.

- Nie mogę zmusić Cię do pozostania u mojego boku, jeśli nie jesteś szczęśliwa, Hillie Monet.

- Co będzie z naszą córką?

- To oczywiste - jego sylwetka stężała, w spojrzeniu pojawił się niebezpieczny blask - Zostanie ze mną. Jest Santanem.

- W połowie, w połowie jest także Monetem.

Cmoknął z irytacją.

- Chcę, żeby nazwala się Monet-Santan.

- To wbrew przyjętym normom w Organizacji

- Pieprzyć Organizację - rzuciłam - To Twoje słowa.

Spojrzał na mnie uważnie, ale zanim coś odpowiedział.

Ktoś zapukał do drzwi. Adrien okrył moje piersi chusta, która leżała na oparciu łóżka w taki sposób, aby postronne oczy nic nie widziały, a nasza maleńka córka miała trochę prywatności.

- Siema mała dziewczynko!

Zoo przyjechało. Poprzedniego dnia byli tak niemożliwi, że lekarka rozgromiła towarzystwo i odesłała ich do domów.

Teraz byli tutaj i zasypywali mnie gradem pytań o samopoczucie i przebieg porodu.

Kiedy zapytano mnie o Gaby... Podciągnęłam delikatnie swoją koszulę, bo ona straciła już zainteresowanie jedzeniem i odsłoniłam kuleczkę.

Dylan wziął ją jako pierwszy.

Z jakiegoś powodu rozczulił mnie ten widok, jej kruche ciało nawet okryte stanowiło ciekawy kontrast z muskularnymi ramionami Dylana.

- Kolejna mała dziewczynka.. Jestem wujek Dylan, ten najbardziej zajebisty z wujków. Pamiętaj. - zaczął z umieszkiem - O nie!

- Co? - zapytałam z niepokojem

Dylan spojrzał na mnie

- Jest taka słodka, że chłopaki będą ustawiać się w kolejce. - Pogłaskał ją delikatnie po policzku, kiedy dodał - ale nie bój nic, mała Gaby... najwyżej zrzucę kogoś ze schodów

Rozpłakała się.

- nie strasz mi córki, Dylan - warknęłam

Chociaż sam był ojcem, z płaczącymi dziećmi sobie nie radził i od razu oddał ją w ręce Vince'a.

Jego zimne niebieskie tęczówki spojrzały w dół, na nią.

Dziewczynka przestała płakać, jakby wyczuwając na sobie spojrzenie.

Było jej na tyle dobrze, że usnęła, ale kiedy tylko Vincent odłożył ją do szpitalnego łóżeczka albo chciał oddać ją w ręce Willa lub bliźniaków zaczynała płakać ponownie.

Tony na chwilę ją pokołysał i znowu zaczęła kwilić.

- Może jest głodna? - zapytał Shane

I jak na żądanie w drzwiach zjawiła się jedna z pielęgniarek. Zmierzyła wzrokiem obecnych mężczyzn niezadowolona z ich liczby, ale nie śmiała się odezwać.

Przejęła moje dziecko w swoje sztywne ramiona, nie zdobyła zaufania Gaby, bo ta wybuchnęła płaczem, mojego z resztą też nie. Kobieta próbowała jej podać butelkę, ale dziecko jedynie zanosiło się większym płaczem, że aż poczerwieniała na swojej maleńkiej buźce.

Vince cmoknął z irytacją i odebrał od kobiety swoją siostrzenicę, co wyraźnie nie spodobało się Adrienowi, ale milczał.

Vincent wygodnie usiadł w fotelu, a mała Gaby spokojnie zaczęła ssać smoczek butli.

Kobieta drgnęła i nie mając co robić, zadała mi kilka pytań o samopoczucie i wyszła z sali.

- Musimy z nią porozmawiać o typach chłopców, jacy jej się podobają.. - rzuciłam do Adriena.

- Ktoś idzie w ślady swojej mamy i ma słabość do BadBoy'ów - odpowiedział zadziornie

William rzucił mu poirytowane spojrzenie, nadal nie był zadowolony z naszego związku.

Moja jednodniowa córka właśnie owinęła sobie wokół palca sześciu mężczyzn..

Wspomnienia są piękne

Rodzina Monet vol 2Where stories live. Discover now