Trudne decyzje

0 0 0
                                    

Siedzieliśmy w sekretariacie naszej szkoły.  Stresowałam się, ale nie tym, czy Walker będzie ze mną chodzić na zajęcia. Z tylu głowy wciąż krążyła mi myśl, że w tym budynku jest szansa na ponowne spotkanie Thomasa.

Z nadmiaru ciążących myśli, nieświadomie, zaczęłam obrywać skórki od paznokci u rąk.

-Co się dzieje-szepnął Chris-Widzę, że się stresujesz.

Gdy odpowiedz z mojej strony nie pojawiła się, chłopak wymyślił lepszy sposób, abym mu odpowiedziała. Jego dłoń wylądowała na mojej, na której właśnie się wyżywałam. Chris wiedział jak bardzo nie lubię jego dotyku. Ta niechęć nie była spowodowana obrzydzeniem, lecz strachem przed nowym uczuciem, z którym wiązało się każde jego dotknięcie. Było ono nowe, gdyż pojawiło się na domówce Briana, gdy Walker naprawdę się o mnie zamartwiał.

Podniosłam głowę i momentalnie zetknęłam się z jego spojrzeniem. Próbował zrozumieć co mnie trapi, ale ja nie zamierzałam mu wyznawać prawdy. Nie byłam w stanie mu zaufać, przynajmniej jeszcze wtedy.

-Chris, proszę przestań-niemalże wyszeptałam.

-Wiesz, że nie odpuszczę?-ścisnął delikatnie moją dłoń, gdy już chciałam ją zabrać.

-Dlaczego miałoby cie to obchodzić?-zapytałam trochę głośniej-Dlaczego nagle obchodzę cie ja?

Chłopak jakby zakłopotany, szukał przyczyny mojej nagłej zmiany nastroju. Jednak mimo mojego ostrzejszego tonu nie puścił mojej ręki. Nie chciałam, żeby dowiedział się co mnie trapi wiec postanowiłam zejść na kolejny dręczący mnie temat.

-O czym ty mówisz?-uniósł jedna brew, udając że zachowuje się jak zawsze.

-Cassie wcale nie kazała ci mnie wtedy szukać, prawda?-jego milczenie uznałam za przyznanie mi racji-Wiedziałam...Coś się zmieniło, ty dokładnie wiesz co.

Wysunęłam rękę spod jego, kiedy akurat do gabinetu zaprosiła nas asystentka. Żałowałam, że jego dłoń nie mogła dotykać mojej cały czas. Jego dotyk wydawał się być bezpieczny, ale ten Thomasa również kiedyś był...

Dyrektor Maroon usiadł głębiej w swoim skórzanym fotelu. Poprawił swoje duże okulary i czekał, aż odważymy się odezwać.

-Słucham. Z jaką sprawą do mnie przyszliście?-spojrzał na zegarek-Chyba musi być pilna, skoro zajmujecie mój czas po lekcjach.

-Tak jakby-odkrzyknął Walker-Zapewne pan nie wie, ale zacząłem się interesować muzyką.

Chłopak kłamał jak z nut, a mężczyzna wydawał się wierzyć w każde jego słowo.

-I właśnie dlatego Alison, jako dobroduszny człowiek, postanowiła mi pomóc-wskazał na mnie-Potrzebujemy jedynie pana zgody.

Maroon podrapał się po brodzie i odchylił do tylu. Posłał nam znudzone spojrzenie.

-Niech wam będzie-machnął ręka-Tylko grzecznie.

-Oczywiście-zapewnił go chłopak.

Z jednej strony miałam nadzieje, że dyrektor nie zgodzi się na taki układ. Chociaż może gdzieś w głębi duszy byłam uradowana z takiego obrotu spraw, wciąż nie wiedziałam, kim był dla mnie Chris. Nienawidziłam jego głupiego uśmiechu, jednak moje ciało reagowało na niego inaczej niż moja głowa.

-Siedziałaś cicho jak mysz pod miotłą przez cały czas-odezwał się gdy szliśmy korytarzem-Co się stało z twoim niewyparzonym językiem, Al?

Spojrzałam na niego gniewnie. Moja mina jedynie bardziej rozbawiła chłopaka.

-Jesteś irytujący-fuknęłam.

-Lepiej się przyzwyczaj, bo będziesz musiała mnie znosić częściej niż zazwyczaj-uśmiech nie schodził mu z twarzy.

Zaczepił mnie, popychając w bok. Oddałam mu, a on zrobił to ponownie. Niekontrolowanie zaczęłam cicho chichotać. Chłopak pchnął mnie na tyle mocno, że prawie upadłam, jednak złapał mnie w porę. Jego ramiona objęły mnie w talii, gdy zaczęłam lecieć na ścianę. Oparłam się o mur plecami, a Walker wciąż trzymał mnie za talie będąc bardzo blisko.

Mój oddech momentalnie przyspieszył. Mogłam wyczuć, że jego również. Staliśmy w bezruchu, czekając aż któreś z nas wykona pierwszy ruch. Tą osobą okazałam się ja.

Zauważywszy stojącego niedaleko Thomasa spanikowałam. Pierwsze co przyszło mi na myśl to pocałowanie Chrisa. Wpiłam w niego swoje usta, zupełnie jakbym chciała to zrobić od dawna, co rzeczywiście mogło być prawda. Chłopak odrazy oddał pocałunek głodny moich ust. Ta czynność zupełnie odwróciła moja uwagę od wcześniejszego widoku. Zatopiłam się w jego smaku.

Jego dłonie błądziły po moich plecach i talii, a finalnie zatrzymały się na moich biodrach lekko je ściskając. Swoje ręce zajęłam jego puszystymi włosami, od czasy do czasu zjeżdżając na szczękę oraz szyje.

Oderwaliśmy się od siebie, lecz nie zmniejszyliśmy dystansu pomiędzy naszymi ciałami. Nasze oddechy się mieszały. Nie chciałam przerywać, ale o moje myśli znów obił się Thomas. Wyjrzałam zza Walkera i odetchnęłam z ulga, gdy nie ujrzałam szatyna. Wróciłam wzrokiem do chłopaka, który nie ruszył się o milimetr, poza złapaniem mojego podbródka.

-Ja...-zaczęłam speszona jego intensywnym spojrzeniem-To nie tak...

-Nawet nie wiesz od jak dawna chciałem to zrobić-wyszeptał wprost do mojego ucha, co wywołało dreszcz wzdłuż mojego kręgosłupa.

Zrobiło mi się gorąco, a motyle w moim brzuchu nie przestawały trzepotać. Nie mogłam oderwać od niego wzroku.

-Powinnam wracać do domu-położyłam dłonie na jego klatce piersiowej z myślą odepchnięcia Chrisa.

Zauważył, że chce aby się oddalił i tak również zrobił. Cofnął się o krok zachowując bezpieczna odległość.

-Podwiozę cię-podrapał się po głowie.

Najwyraźniej do niego tez dotarło co się właśnie wydarzyło. Zgodziłam się bezzawahania, bo nie wyobrażałam sobie iść do domu w deszczu, który niedawno zaczął padać.

                                ***

-Cholera-wstałam z klęczków.

Moja siostra i mama wyjechały na weekend, zostawiajac mnie sama w domu. Niestety, jak się okazało, zapomniały zostawić dla mnie kluczy. Sprawdziłam w pobliskich krzakach i pod wycieraczka jednak nie było po nich ani śladu.

-Co jest?!-zapytał Chris siedząc w aucie.

Na dworze rozpętała się okropna burza, a ja nie miałam gdzie się podziać. Zajebiście.

-Nie mam kluczy!-odkrzyknęłam, aby zdołał mnie usłyszeć spośród głośnego wiatru.

Gestem ręki pokazał, żebym wróciła do samochodu. Ponownie usiadłam na miejscu pasażera. Zdjęłam mokry kaptur z głowy.

-Moja mama pojechała do Charlotte z Hannah na dwa dni i zostawiły mnie bez dachu na głowa-podtrzymałam swój policzek ręką, która oparłam o podłokietnik na znak załamania.

Myślałam, że ten dzień nie mógł być gorszy. Wciąż przeżywałam sytuacje z korytarza. Ten pocałunek był namiętny i pełen pożądania. Możliwe, że gdyby nie te okoliczności to mogłoby zajść do czegoś więcej. Mogłam wyczuć, że on również myślał o tym od dawna, z reszta sam mi o tym powiedział.

W tamtym momencie już sama nie wiedziałam co mam o nim myśleć. Z jednej strony nie lubiłam jego za dużego ego i głupich pomysłów. Z drugiej zaczynałam czuć się w jego otoczeniu bezpieczniej. Moje usta drżały na myśl o dotyku jego warg.

-Myśle, że znam rozwiązanie twojego problemu-nie musiałam patrzeć w jego stronę, żeby wiedzieć, że na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmiech.

-Oświeć mnie, Chris-spojrzałam w jego stronę.

-Przenocujesz u mnie-jego uśmiech się poszerzył.

****
Wyczekiwany moment Alison i Chrisa!!
Następny rozdział: sobota 20.04.2024

आप प्रकाशित भागों के अंत तक पहुँच चुके हैं।

⏰ पिछला अद्यतन: Apr 17 ⏰

नए भागों की सूचना पाने के लिए इस कहानी को अपनी लाइब्रेरी में जोड़ें!

Wyswobodzona जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें