Obietnica

1 0 0
                                    

Wracałam pieszo do domu. Nie chciałam wracać do znajomych po moim ataku. Napisałam Cass, że gorzej się czuję i złapie ubera, a w rzeczywistości wybrałam się na spacer. Może nie była to bardzo odpowiedzialna decyzja, jednak po takiej ilości alkoholu jaki wypiłam tamtego wieczoru opcja ta wydawała się słuszna.

Dalej nie mogłam pozbyć się obrazu, przez który popsuł mi się nastrój. Nie miałam pojęcia, dlaczego powrócił, po co pojawił się na tamtej imprezie i czy zobaczę go ponownie.

Niosłam w dłoni szpilki, bo zaczynałam czuć jak rosną mi odciski na piętach. Lekko się chwiałam, ale dawałam radę iść. Drogą, która postanowiłam się wybrać nie przejeżdżało wiele aut, dlatego zaskoczeniem dla mnie było, gdy czarny samochód zatrzymał się pare metrów przede mną.

Ponownie tamtej nocy obleciał mnie strach. Dopiero, gdy byłam w stanie dostrzec kto siedział za kółkiem uspokoiłam się. Chris zatrzasnął za sobą drzwi i podszedł do mnie. Jego postawa wskazywała, że nie był w dobrym nastroju.

-Co tam?-zapytałam zupełnie niewinnie, jakbym jeszcze godzinę temu nie krzyczała aby sobie poszedł.

-To tak na serio?-warknął.

-Oh wow-położyłam ręce na biodra-Czemu tak agresywnie?

Wypuścił ze świstem powietrze zalegające w jego płucach. Przetarł twarz dłonią, co było znakiem, że powoli traci cierpliwość.

-Najpierw zachowałaś się jakby cie opętało-mówił z całkiem opanowanym głosem-Potem wyszłaś bez słowa, a ja szukam cie od czterdziestu minut, bo twoja koleżanka spanikowała, że coś ci się może stać! Nawet nie raczysz odebrać telefonu do jasnej cholery!

Rzeczywiście mogłam przypadkiem wyciszyć smartphone. Przeleciał wzrokiem po całym moim ciele. To dziwne uczucie znów przeszyło mnie na wylot. Lekko się odsunęłam, gdy podniósł ton głosu. Moje mięśnie chyba zapamiętały ten ruch bardzo dobrze.

-Przepraszam...-odetchnął-Wszyscy się o ciebie martwili.

-Ty tez?-zapytałam unosząc jedna brew i posłałam mu wścibski uśmiech.

Choć bardzo się starał to i tak nie był w stanie ukryć podniesionej wargi.

-Chodź-wskazał na samochód.

-Zmuś mnie-wzruszyłam ramionami.

-Jesteś niemożliwa-stracił cierpliwość.

Podszedł do mnie na znaczna odległość, po czym spojrzał mi w oczy. Cofnęłam się o krok w tył, na co odpowiedział mi krokiem w przód. Toczyliśmy zażarta walkę na spojrzenia, aż nie uderzyłam plecami o pobliski murek. Położył ręce po obu stronach mojej głowy.

-To może jednak się mnie posłuchasz?-wyszeptał, a mnie przeszły ciarki.

Tym razem to ja nawiązałam kontakt wzrokowy. Skanowałam jego ciemne tęczówki, tak jak on moje.

-Nigdy...-odpowiedziałam równie cicho jak on.

Uśmiechnął się podstępnie, a następnie złapał mnie za talie i przerzucił sobie przez ramie. Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę zamierzał mnie zmusić do jazdy z nim.

Ani mój pisk, ani wyrywanie się nie zniechęciło go do puszczenia mnie. Dopiero po otworzeniu drzwi od strony pasażera postawił mnie z powrotem na ziemie. Obdarzyłam go obrażonym wyrazem twarzy, a on jedynie parsknął. W miejscu, na którym jeszcze chwile wcześniej leżały jego dłonie mogłam wyczuć gęsia skórkę. Ani trochę nie podobało mi się jak zachowywało się moje ciało pod wpływem tego debila.

Nie miałam wyboru. Wsiadłam do auta i posłusznie zapięłam pasy. Walker zawiózł mnie pod sam dom. Miło było z nim spędzać czas, gdy nie był wredny.

Wyswobodzona Donde viven las historias. Descúbrelo ahora