P LVII / POKÓJ OSAMU

Start from the beginning
                                    

Ten konkretny budynek nie był interesujący w żaden sposób. Tragicznie prosta bryła, sporo okien, sporo balkonów. Świecące się światła w paru mieszkaniach. Blok tak typowy, że po samym jego kształcie Nakahara nie potrafił nawet rozpoznać kraju, w którym obecnie się znajdował. To miejsce i zamieszkujący je ludzie nijak nie mogli być powiązani z jakąkolwiek mafią. To było jedno z takich miejsc, w których żyje się szczęśliwie, w których nie ma się ambicji na więcej. Z w porządku przestrzenią do życia, z meblami z sieciówki, dwójką rodziców pracującą za trochę ponad średnią krajową i jednym dzieckiem posiadającym własny pokój. 

Miejsce, na które trzeba było ciężko pracować i na bieżąco się starać, ale też miejsce, które spełniało wszystkie potrzeby jego mieszkańców. Gdyby Nakahara się wysilił i przyjrzał konkretnym mieszkaniom to pewnie zauważyłby, że na drugim piętrze czteroosobowa rodzina usiadła właśnie do stołu i dzieciaki przekrzykują się żeby szybciej opowiedzieć o swoim dniu zapatrzonym w nich ze zmęczonymi uśmiechami rodzicom. Że na czwartym piętrze jakieś małżeństwo oglądało razem film siedząc przytulonymi do siebie na kanapie z laptopem na stoliku przed nimi. Że na siódmym piętrze matka właśnie ciężko wzdychała, bo jej dziecku przypomniało się, że na następny dzień musi zrobić jakąś artystyczną pracę i już godziła się w duszy z koniecznością próby odkurzenia brokatu z dywanu.

I jasne, gdzieś za tym wszystkim stały kłótnie, dyskusje, kary i ciche dni. Ale pod koniec dnia, tygodnia czy roku były to zwykłe, niczym nie wyróżniające się, szczęśliwe rodziny. Nikt związany z mafią w jakikolwiek sposób. Więc Dazai stojąc pod tym konkretnym budynkiem był dziwnym ewenementem. Światło na klatce schodowej zapaliło się i Osamu nagle się ruszył. Przesunął się tak by ukryć się w cieniu tuż przy śmietnikowej wiacie, a Nakahara z rosnącym przerażeniem patrzył, jak jego ukochany obserwuje przypadkowego, czterdziestoparoletniego mężczyznę jakby jednocześnie było mu czegoś żal i widział najohydniejszą ofiarę, z jaką przyszło mu się jako drapieżnikowi zmierzyć.

W mężczyźnie nie było niczego wyjątkowego. Nakahara zlokalizował szybko piętro, z którego facet wyszedł w dresie i klapkach. Nieznajomy lekko kręcił głową i cicho sam do siebie się śmiał, prawdopodobnie z niedawnej sytuacji, w którą wpakowały się jego dzieci. Po całym jego nastawieniu i ubiorze widać było, że nie planował długiej wycieczki. Dosłownie miał tylko wyrzucić śmieci i wrócić do swojego życia. Plan, który został przez Dazaia zaburzony w ułamku sekundy i jedną, zadziwiająco celną kulą. Nawet naćpany Osamu był świadom tego, że beztroskie zostawianie za sobą trupów w takiej okolicy byłoby po prostu idiotyczne, więc wyczekał momentu, w którym nieznajomy wszedł do wiaty tak, by jego martwe ciało upadło dosłownie przy śmietniku. Co swoją drogą w groteskowy sposób pokazywało, jak bardzo Dazai przestał cenić życia niewinnych ludzi i tej gorzkiej myśli Nakahara nie potrafił pozbyć się z głowy. 

Kopnięciem Dazaj zatrzasnął wiatę i odszedł spokojnym krokiem, jakby nic się właśnie nie wydarzyło. Nakahara podążył za ukochanym czując, jak ściska mu się ze stresu żołądek. To morderstwo nie miało najmniejszego sensu i obarczone było zbędnym ryzykiem. Nie przyniosło Dazaiowi niczego. Nie mogło przysłużyć się Zakonowi. Zastanawiając się nad sensem całej tej sytucji Chuuya podążył za ukochanym przez zdecydowanie zbyt długi czas i coraz gorsze uliczki aż do pierwszego budynku z dość ewidentną tabliczką o rychłej rozbiórce. Dazai nieco słał się na nogach i widać było, że z każdą sekundą czuł się coraz gorzej, ale uparcie dążył do tego jednego miejsca. Miejsca, które musiał znać, bo wejście do tego zawalającego się bloku było tak ukryte, że nikt nie mógł odkryć go przypadkiem. Nakahara podążył za ukochanym aż na trzecie piętro, gdzie poczuł się jakby cały świat na chwilę przestał się kręcić.

W pomieszczeniu przed nim stały absurdalnie różne od siebie meble ustawione tak, jakby za chwilę na zbutwiałych i przypalonych fotelach miała rozsiąść się dwójka przyjaciół, a na niskim, drewnianym stoliczku o obecnie trzech nogach zaraz miała stanąć kawa. Meble musiały pochodzić z różnych mieszkań z całego bloku i nie było ich sporo. W rogu leżał gdzieś jeszcze spleśniały materac i wytarty koc. Wystroju dopełniało kilka szafek z powyrywanymi drzwiczkami, jedna meblościanka i fragment dywanu. I lampa bez żarówki stojąca obok fotela.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 22 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Bungou Stray Dogs II - Miłość silniejsza niż czasWhere stories live. Discover now