Anakin pov:
-Justin Bieber!
-Tak mnie zwą - machnął włosami
Najpierw ukradł mnie, a potem mój popisowy ruch! Prawdziwy drapieżnik.
-Myślałem że nie istniejesz
-Zniknąłem na wiele lat. Moje imię prawie doczekało się zapomnienia. Ale teraz wszystko się zmieni. Dzięki tobie
-Jupika jej!
Zawsze wiedziałem, że byłem wyjątkowy.
-Zawsze wiedziałem, że byłem wyjątkowy
-Jesteś tylko przynętą na Piaskowego Lorda
Aha.
-Mogłem się tego spodziewać. Panekin zawsze wszystko psuł!
Zacząłem płakać. Potem spadłem z krzesła i zrobiłem fikołka. W trakcie lotu potrąciłem wiadro. Myślałem że to koniec ale przeturlałem się jeszcze przez 3 metry, 28 centymetrów i 6 milimetrów.
Podniosłem wzrok i zobaczyłem to:Prawdziwy z niego gangster. Podniósł mnie.
-Jesteś silny
-Ja się nie pierdolę w tańcu
-A masz jakieś dobre określenia na jogurt?
-Synonimem jogurtu jest maślanka
-Jeden zero
Potem poszliśmy na obiad.
Y'n pov:
Cieszyłam się moimi zaręczynami kiedy nadbiegł Harry, prezentując poprawny kłus, tym razem w postaci konia.
Wyglądał tak:-Harry musisz zawsze kraść moje 5 minut?
-Y'n to ważne!
-Karaluchy niezłe ruchy
-Justin Bieber porwał Anakina
-Pleciesz
-Kwiecień plecień bo przeplata. Trochę zimy trochę lata! - Maciej musiał wtrącić swoje trzy grosze
-Mówię prawdę!
-A to trzeba było tak od razu. Chodźmy na ratunek
Poszliśmy na ratunek.
Anakin pov:
Zjedliśmy obiad. Justin wyglądał tak:
Zachciało mi się pić.
-Chce mi się pić
-No to chyba musisz się napić
-Chyba tak
-Pójdę po mleko
-Dobra
Justin wyszedł po mleko. Niestety już nie wrócił. Przywołało to falę wspomnień z dzieciństwa. Ale ja nigdy nie byłem fanem tofu, zdecydowanie wolę fetę.
Y'n pov:
Justin Bieber porwał UwU Anakina. Zabolało mnie to. Dlaczego wybrał jego zamiast mnie?
-Świat schodzi na krowy
-A nie na psy?
-Nie
-A okej
Cieszę się że Maciej potrafi się komunikować. To rzadkość w tych niepewnych czasach.
-Skręćmy w lewo. Wiśta wio!
Prawdziwy z niego kowboj. Galopując na Harrym-Szczepanie wymachiwał lassem niczym prawdziwy jeździec dzikiego zachodu. Wyglądał tak:
Mój prywatny kowboj.
-Macieju jesteś pewien że nie masz na imię Łukasz?
-Mama nazwała mnie Łukasz bo jestem wszystkim czego szukasz
-Ok
-Potem zmieniłem imie
-Czemu
-Musiałem
-A ok
Harry zaczął śpiewać. Piosenkę:
Jego koński głos był głębszy, bardziej dojrzały. Gdyby nie Maciej mogłabym do niego wrócić. Przyłączyliśmy się do śpiewania.
-Anakinie o boska różo nadchodzimy! - krzyknęłam. Nagły przypływ inspiracji. To Maciej sprawia, że czuję się jak wieszcz. Potrafię już znaleźć rymy
-Wieszcz rymuje się z deszcz! - znowu zaczęłam się popisywać
-Jesteś mądra Y'n
Harry zapłakał cicho, ale nikogo to nie obchodziło bo jest koniem.