Rozdział 24

118 12 4
                                    

Joann, odkąd wyszła ona za Oscara, rzadko miewała wyśmienity humor z rana. Ciemnowłosa zazwyczaj wstawała niewyspana i obrażona na cały świat, co swoją drogą również przekładało się na jej późniejsze samopoczucie. Przez większość czasu dwudziestodwulatka była pyskata, kąśliwa i opryskliwa dla otaczających są osób, a już w szczególności dla Piastri'ego, który to był przecież powodem większości jej problemów. Gdyby nie jego duma i wkurwiająca wręcz upartość, Joann nadal wiodłaby nudne, ale spokojne życie. Pracowałaby jako ekspedientka w sklepie i żyła od wypłaty do wypłaty, ale przynajmniej miałaby święty spokój. Jej rzeczywistość byłaby szara, ale własna. Teraz zaś, choć Joann miała potencjalnie wszystko o czym kobieta mogła marzyć, bo nie brakowało jej ani pieniędzy, ani czegokolwiek innego, to nie czuła się ona wolna. W jej głowie była niewolnicą swojego męża, który w chamski i paskudny sposób wykorzystał podpisaną przed laty głupią, małą umowę. Nieczysty ruch paskudnego człowieka.

Choć zazwyczaj Joann nie miewała rano dobrego humoru, to tego konkretnego dnia sytuacja wyglądała całkowicie inaczej. Ciemnowłosa, mając w pamięci, że zaraz po śniadaniu miała udać się na naukę jazdy z Oscarem, wstała jeszcze przed budzikiem. Australijka podczas kąpieli i ubierania się nuciła pod nosem piosenkę – czego swoją drogą nie robiła od momentu wyjścia za mąż – na jej ustach gościł szeroki uśmiech, a śniadanie, składające się z dwóch tostów z szynką i serem smakowało bardziej, niż kiedykolwiek. Joann miała doskonały humor i nic nie mogłoby go zepsuć. Nawet Oscar, który pojawił się właśnie w kuchni, nie byłby w stanie stłamsić radości ciemnowłosej. A przynajmniej tak sądziła sama zainteresowana.

— Dzieńdoberek – Joann przywitała się pogodnym głosem, zanim zdążyła ugryźć się w język.

Choć Australijka czuła się tego ranka wyśmienicie, to nie chciała, aby jej zadufany w sobie mąż o tym wiedział. Jeszcze pomyśli, że ta zmiana humoru była spowodowana jego osobą i przez to jeszcze bardziej obrośnie w piórka, a co za tym idzie – będzie bardziej nie do zniesienia. O ile byłoby to ogóle możliwe. Ego Piastri'ego bowiem było już naprawdę bardzo wygórowane. Joann czasem zastanawiała się, czy jej mąż napuszy się kiedyś tak bardzo, że aż pęknie. Jeśli faktycznie mogłoby do tego dojść, to sama od czasu do czasu by się do niego przymilała i podbijała jego samoocenę. Jeśli bowiem miałaby się szybciej go w ten sposób pozbyć, to warto było spróbować.

— Oooo! Widzę, że ktoś ma tutaj dobry humorek – odparł Oscar, sięgając przy tym do znajdującego się na stole koszyka po jabłko. Joann zaś nie mogła się powstrzymać od przewrócenia oczami, na wypowiedziane przez jej męża słowa. Fakt, że Piastri momentalnie zauważył jej dobre samopoczucie był bowiem cholerną ironią losu. Gdy ciemnowłosa zostawała przez niego zraniona lub obrażona, to kierowca Formuły 1 wydawał się tego nie widzieć, a tutaj od razu wyniuchał zmianę. Joann pomyślała nawet, że może Australijczyk miał uczulenie na radość i szczęście innych osób. Ta teoria – o ile byłaby prawdziwa – tłumaczyłaby, dlaczego mężczyzna tak łatwo zauważał radość Joann, niemal całkowicie ignorując przy tym jej smutek. Byłby bowiem ślepy na to, czego jego organizm nie mógł tolerować.

— Aż nie wierzę, że przechodzi mi to przez gardło Piastri, ale tak. Masz rację. Mam dziś wyjątkowo dobry nastrój. Chyba pierwszy raz od feralnego dnia naszego ślubu. Conajmniej jakbyś w nocy się przekręcił, a ja zostałabym szczęśliwą i bogatą wdową – powiedziała Australijka, a następnie kolejny raz ugryzła swojego tosta.

— Mówisz? A cóż to się stało, że jesteś cała w skowronkach? – zapytał Oscar, ignorując jednocześnie nieprzyjemne słowa, którego skierowała w jego stronę dwudziestodwulatka. Pracownik McLarena, choć miał na to ochotę, nie chciał zaczynać głupiej i nic nie znaczącej kłótni chwilę przed tym, jak jego żona miała po raz pierwszy wsiąść za kierownicę. To byłoby szczeniackie, nierozważne i przede wszystkim niebezpieczne.

— W sumie to nic ciekawego. Po prostu nie mogę się doczekać, aż wraz ze mną będziesz pocił się w tym nieposiadającym klimatyzacji gracie, podczas gdy ja będę starała się nas nie rozbić i niczego nie popsuć. Na pewno będzie to cudowna zabawa – odpowiedziała Joann, śmiejąc się przy tym szeroko. Jej uśmiech, jednak, jak szybko się pojawił, tak szybko również znikł, gdy ciemnowłosa zwróciła uwagę na wyraz twarzy Australijczyka. Ta mina mogła zwiastować tylko jedno – kłopoty.

— Aaaa to wiele wyjaśnia. Liczyłaś na to, że sprawisz mi trochę dyskomfortu. Zgadza się, moja słodka JellyBean? – Piastri zadał kolejne pytanie, uśmiechając się przy tym cwaniacko.

W oczach mężczyzny widoczny był blask, który spowodował, że ciemnowłosa nieświadomie przełknęła ślinę.

To, w jaki sposób Oscar się wypowiadał, jego mina i postawa... Joann już to kiedyś widziała. Tego samego Piastri'ego miała przed sobą, gdy mężczyzna poinformował ją, że według zawartej niegdyś umowy, jest ona zmuszona go poślubić. Tam wersja Oscara była manipulantem, cwaniaczkiem i egocentrycznym dupkiem. Czyli wszystkie, najgorsze cechy Australijczyka wyciągnięte na powierzchnię. Po prostu gorzej być nie mogło, a Joann była niemalże pewna, że choć dzień zaczął się dla niej naprawdę dobrze, to skończy się tragicznie. Jej mąż już zapewne o to zadba.

— Tak? – po chwili ciszy, nieco speszona dwudziestodwulatka odpowiedziała pytaniem na pytanie.

— Ojjj mała słodka, głupiutka JellyBean. Chyba nie sądzisz, że ja, że złamaną ręką będę uczył cię używać manualnej skrzyni biegów? To się przecież mija z celem. Ktoś inny nauczy cię jeździć. I nie myśl, że zasłaniam się swoją kontuzją, aby nie musieć spędzać czasu w twym pięknym wozie. Na to przyjdzie czas i jeśli poprawi ci to humor, to wybierzemy najbardziej upalny dzień, aby się razem przejechać. Dziś jednak ktoś inny ci potowarzyszy. Ja niestety mam wizytę u lekarza, której nie mogę przełożyć. Zapewne mi nie uwierzysz, ale naprawdę jest mi przykro, że nie mogę być osobą, która jako pierwsza pokaże ci obsługę samochodu. Naprawdę był chciał widzieć, jak się męczysz z tym wspaniałym gratem, który ci kupiłem – oznajmił Oscar, a wypowiedziane przez niego słowa spowodowały mętlik w głowie Australijki. Kobieta nie mogła zdecydować czy Piastri mówił prawdę, czy paskudnie z niej kpił. Pomijając oczywiście, to, że jeśli nawet był szery, to i tak w swojej wypowiedzi traktował ją niczym małe, naiwne dziecko, a to nie było ani trochę miłe. Z drugiej jednak strony, ona również nie była dla niego miła więc może troszeczkę, ale tylko troszeczkę sobie na to zasłużyła. W takiej sytuacji Oscar nie był chamski tylko odpłacał się pięknym za nadobne. Czy była to jednak prawda? Joann nie wiedziała.

Niezależnie jednak od tego, co było prawdą, a co nie, plany kobiety zostały bezpowrotnie zniszczone. Ciemnowłosa wstała z myślą, że będzie mogła patrzeć na pocącego się od ukropu, przerażonego brakiem jej umiejętności kierowcę McLarena, a zamiast tego uczył ją będzie pewnie ktoś, kogo nawet nie znała. Totalna kicha.

— To kto w takim razie będzie mnie dziś uczył jeździć? – dwudziestodwulatka zadała ważne dla niej pytanie.

— Nie powiem ci. Dowiesz się, jak zejdziesz na parking. Twój nauczyciel już tam czeka przy twojej cudownej furze – odparł Oscar, a następnie rzucił w stronę ciemnowłosej kluczyki do nieszczęsnego Renault Clio, które ta na szczęście złapała. Szkoda by było bowiem, gdyby się one roztrzaskały. Byłby to marny początek kariery Joann na kółkiem.

— Miłej zabawy JellyBean i powodzenia. Przyda ci się na pewno – dodał po chwili Piastri, a następnie z nadgryzionym jabłkiem w ręce, ruszył do swojej sypialni. 

Stupid Little Agreement // Oscar PiastriWhere stories live. Discover now