Rozdział 17

117 15 2
                                    

Oscar nie należał do osób o niskiej tolerancji bólu. Jako kierowca wyścigowy, który nie raz miał bliskie spotkanie z barierką lub ścianą, Australijczyk przywykł do siniaków, otarć, zakwasów i wszystkiego innego, co mogło sprawiać ból. Piastri rzadko kiedy narzekał na kontuzje. Zazwyczaj pomimo bólu czy też dyskomfortu potrafił zacisnąć zęby i udawać, że wszystko jest okay. Kierowca McLarena został wychowany w taki sposób, aby nie okazywać słabości. Jak to bowiem jego ojciec nie raz powtarzał „Najlepszą broń hartuje się w płomieniach", co w wolnym tłumaczeniu oznaczało „Trzeba być twardym i nie pokazywać, że boli. Świat motorsportu nie lubi beks i słabeuszy".

Jako, że ojciec Piastri'ego skutecznie wbił mu do głowy konieczność bycia twardym, nieokazującym słabości mężczyzną, to dorosły już Oscar rzadko prosił innych o pomoc. Nawet jeśli był połamany, czy też paskudnie posiniaczony, starał się wszystko robić samodzielnie. Australijczyk wolał już zacisnąć zęby i w bólu zrobić sobie śniadanie czy też posprzątać w mieszkaniu, niż poprosić o pomoc ojca lub matkę, którzy co prawda by mu pomogli, ale póżniej przez ponad miesiąc wysłuchiwałby od nich, że jest słaby i żałosny. Ta gra nie była po prostu warta świeczki.

Wykonywanie zwykłych, codziennych czynności gdy ma się na przykład złamaną rękę, posiniaczone żebra czy też skręconą kostkę dla wielu osób bywa trudne i problematyczne. Oscar jednak, po wielu latach, metodą prób i błędów doszedł do takiej perfekcji, że niemalże żadna kontuzja nie była mu straszna. Na praktycznie każdą ewentualność miał swoje sprawdzone sposoby, które pomimo większej, lub mniejszej kontuzji pozwalały mu w miarę komfortowo żyć.

Jednym z trików, na który kierowca McLarena wpadł jeszcze w trakcie swojej kariery w kartingu było rozcinanie koszulki nożyczkami, w przypadku gdy nie był w stanie podnieść rąk na tyle wysoko, aby normalnie zdjąć z siebie ubranie. Był to dość przydatny trik, z którego Australijczyk często korzystał.

Nie inaczej sytuacja miała się i tym razem, kiedy to nie tylko złamana i zagipsowana ręka, ale również posiniaczone i obolałe żebra uniemożliwiały Australijczykowi ściągnięcie z siebie koszulki w normalny, nieinwazyjny sposób. Mężczyzna nie miał więc innej opcji i musiał zniszczyć t-shirt, aby dzięki temu łatwiej się z niego oswobodzić.

Nie mając innego wyboru Oscar zabrał się więc za rozcinanie nożyczkami koszulki McLarena, którą w szpitalu założyła na niego przemiła i uczynna pielęgniarka. Jako, że Piastri miał do dyspozycji tylko jedną rękę, to cięcie szło mu powoli i mozolnie.

Dwudziestodwulatek do tego stopnia pochłonięty był wykonywaną przez siebie czynnością, że nie zauważył, jak Joann wróciła ze swoją poranną kawą, którą od ich przyjazdu do Holandii kupowała w pobliskiej kawiarence.

— Co do chuja wafla? – zapytała kobieta, przyglądając się przy tym z niedowierzaniem swojemu mężowi.

— Co, co? Koszulkę rozcinam – Oscar odparł w taki sposób, jakby była to najlogiczniejsza rzecz na świecie.

— To widzę. Nie rozumiem tylko, dlaczego to robisz. Aż tak lubisz szastać kasą? – Joann zadała kolejne pytanie, zdejmując przy tym jedną ręką buty, podczas gdy w drugiej trzymała kubek z kawą.

— Nie szastam kasą. To koszulka zespołowa. Ja za nie nie płacę, no i mam ich naprawdę sporo. Rozcinam koszulkę, bo muszę wziąć prysznic, a nie jestem w stanie podnieść rąk na tyle wysoko, aby ją z siebie zdjąć. Nie chcę tkwić w tym śmierdzącym, przepoconym materiale do momentu, aż wszystko mi się zaleczy. Rozcinam ją więc, bo nie mam innego wyboru – wyjaśnił Oscar w chwili, gdy robił ostatnie cięcie nożyczkami.

— Wiesz, że mogłeś mnie poprosić o pomoc, prawda? – powiedziała dwudziestodwulatka, a jej słowa spowodowały, że Piastri jedynie prychnął pod nosem.

— Taaa, oczywiście. A później musiałbym wysłuchiwać, jaki to jestem nieudolny. Już chyba wolę zniszczyć kilka koszulek, ale mieć święty spokój – odparł mężczyzna, wyplątując się jednocześnie z rozciętego t-shirtu.

— Że niby ja miałabym cię nazywać nieudolnym bo potrzebowałeś pomocy, jak miałeś złamaną rękę? Wiesz, ja potrafię być sukowata, ale bez przesady. Poniżej pewnych standardów się nie schodzi. Poza tym jestem twoją żoną i jeśli potrzebujesz pomocy, to oczywiście, że ci pomogę. Mam serce i nie lubię patrzeć jak inni cierpią, lub się męczą – zakomunikowała Joann, a jej słowa spowodowały, że Oscar zmarszczył ze zdziwienia brwi. Mężczyzna nie spodziewał się bowiem, że kobieta, którą zmusił do małżeństwa będzie darzyła go większym współczuciem, niż jego własni rodzice.

— Naprawdę byś mi pomogła, jakbym poprosił? – Australijczyk zapytał po chwili ciszy, a w jego głosie dało się słyszeć nutkę niedowierzania.

— Oczywiście, że tak. A myślisz, że dlaczego zamieniłam się z tobą miejscem do spania?

— Nie mam pojęcia.

— Bo chciałam, aby było ci wygodniej i żebyś lepiej się wyspał. Organizm przecież regeneruje się w trakcie zdrowego snu – odparła kobieta, uśmiechając się przy tym delikatnie.

— Dziękuję – tym razem to wypowiedziane przez Piastri'ego słowo spowodowało, że Joann zmarszczyła brwi na znak zdziwienia.

— Za co?

— Za to, że pomimo wszystko jesteś dla mnie dobra – odparł mężczyzna.

— Ale ja nie jestem dla ciebie dobra. To po prostu zwykła, ludzka przyzwoitość – odpowiedziała szczerze Australijka.

— Może i faktycznie tak jest, ale mimo wszystko traktujesz mnie lepiej, niż wiele bliskich mi osób przez całe moje życie – skwitował mężczyzna, a następnie bez słowa przeszedł z salonu do łazienki, w której zamknął się na klucz.

Dwudziestodwulatka przez kilka chwil stała bez ruchu i pustym wzrokiem wpatrywała się w drzwi, za którymi chwilę wcześniej zniknął Oscar. Kobieta nie rozumiała, dlaczego kierowca McLarena był tak bardzo przeciwny proszeniu o pomoc. Wiedziała jednak, że musi pokazać mu, że nie ma niczego złego, ani hańbiącego w przyjmowaniu pomocnej dłoni. Choć Joann szczerze Oscara nienawidziała, to mimo wszystko wychodziła z założenia, że każdy zasługuje na opiekę i życzliwość w chwilach słabości.

— Oscar! – Joann krzyknęła do swojego męża, licząc przy tym na to, że usłyszy ją przez zamknięte drzwi.

— Co tam JellyBean? – odkrzyknął mężczyzna.

— Jak będziesz potrzebował pomocy, to po prostu daj znać. Obiecuję, że nie będę cię później wyśmiewała. Jesteś tylko człowiekiem i to takim mocno poturbowanym – powiedziała ciemnowłosa. Tym razem nie uzyskała już jednak odpowiedzi. 

Stupid Little Agreement // Oscar PiastriWhere stories live. Discover now