Rozdział 20

120 14 1
                                    

Oscar, pomimo, że dochodziło już południe, nadal spał sobie w najlepsze na znajdującej się w salonie kanapie. Stres poprzedniego dnia, mozolnie gojąca się ręka i poranna kłótnia z Joann spowodowały, że mężczyzna nie miał na nic ochoty. Gdyby mógł, to przespałby cały dzień na tej cholernej kanapie, wstając z niej tylko za fizjologiczną potrzebą.

Niestety dla Piastri'ego, jego błogi i jakże potrzebny odpoczynek został przerwany przez telefon od Joann. Telefon, którego w żadnym wypadku się nie spodziewał. Od momentu, w którym kierowca Formuły 1 na nowo pojawił się w życiu Australijki, ta rzadko do niego pisała, lub dzwoniła. Dwudziestodwulatka ceniła sobie czas, który mogła spędzić zdała od swego męża i Oscar doskonale o tym wiedział. Pracownik McLarena nie był głupi i zdawał sobie sprawę, że Joann bez konkretnego powodu by do niego nie zadzwoniła. To właśnie z tej przyczyny, gdy tylko zobaczył na wyświetlaczu telefonu, kto próbuje się z nim skontaktował, odrazu odebrał.

— Hej JellyBean, co tam? – mężczyzna rozpoczął rozmowę, podnosząc się jednocześnie do pozycji siedzącej.

— Cześć kochanie – przywitała się Joann, a dobór jej słów i wręcz przesadnie słodki ton głosu spowodowały, że Oscar zmarszczył brwi na znak zdziwienia. Czułe słówka i miły, potulny głos nie był bowiem czymś, czego Piastri spodziewał się po swojej żonie. Gdyby miał zgadywać, to bardziej prawdopodobne były wyzwiska oraz histeria lub też ewentualny płacz. Joann miła dla kierowcy McLarena nie bywała. No chyba, że miała jakąś sprawę, a intuicja mężczyzny podpowiadała mu, że dokładnie tak miała się sytuacja. W przeciwnym razie by nie zadzwoniła. To przecież nie tak, że z godziny na godzinę Joann się nagle w Oscarze zakochała i postanowiła zatelefonować z tęsknoty. To było zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe.

— O co chodzi? – Australijczyk zadał kolejne pytanie.

Oscar, choć kochał ciemnowłosą szczerze i uwielbiał, jak spędzała ona z nim czas, to mimo wszystko nie lubił być przez nią wykorzystywany. Fakt, że dwudziestodwulatka odzywała się do niego głównie w chwili potrzeby, sprawiał, że Piastri czuł się jak tania kurwa. Załatwić, użyć, i zostawić do następnego razu. To właśnie dlatego Oscar chciał jak najszybciej dowiedzieć się, czego oczekiwała od niego Joann, następnie spełnić jej prośbę, a chwilę później wrócić do porządku dziennego i zapomnieć, że kolejny raz został perfidnie wykorzystany. Była to smutna, szara rzeczywistość, ale takie podejście do sprawy, sprawiało, że kierowca McLarena odczuwał mniejszy ból, niż gdy nastawiał się na to, że jego relacja z ciemnowłosą się poprawiła, aby chwilę później paskudnie się rozczarowywać. A takich sytuacji w ich krótkim małżeństwie już kilka było i za każdym razem bolało to Oscara cholernie mocno. Mimo wszystko był on przecież człowiekiem. Może i chwilami chamskim, wyniosłym i okrutnym, ale nadal posiadającym uczucia i serce człowiekiem. Szkoda tylko, że Joann w całym swoim gniewie zdawała się często o tym zapominać.

— A bo wiesz słońce, taka nieprzyjemna sytuacja się wywiązała w jednym sklepie. Panie ekspedientki są święcie przekonane, że ukradłam ci kartę bankową, za pomocą której chciałam zapłacić za zakupy – wyjaśniła Joann, a Oscar nie mógł się powstrzymać od przewrócenia oczami na dźwięk słowa „słońce". Tak kuta na cztery nogi, dwulicowa kobieta potrafiła być niezwykle potulna, gdy tylko czegoś potrzebowała. Według Piastri'ego było to jednocześnie żałosne i godne podziwu.

— Nie możesz pokazać im swojego dowodu osobistego? Masz już przecież nowy, na swoje nowe nazwisko.

— A no mam, ale przez to całe zamieszanie z twoją ręką, zapomniałam włożyć go do portfela. Przy sobie mam tylko ten stary – odparła kobieta.

— Brawo, jestem z ciebie dumny – Oscar nie mógł powstrzymać się od sarkazmu.

— A dziękuję, dziękuję kochanie – odparła Joann.

— To czego ode mnie w takim razie oczekujesz Joann? Jak mogę ci pomóc? – zapytał Piastri, choć w żadnym wypadku nie miał ochoty na pomaganie swojej żonie.

— Czy mógłbyś podjechać do tego sklepu i pomóc mi wyjaśnić całą sytuację? Jeśli weźmiesz mój nowy dowód, to będę ci bardzo wdzięczna. Adres podeślę ci SMSem.

— Okay, niech ci będzie. Wolałbym, żebyś nie wylądowała w więzieniu za kradzież. Byłby to paskudny PR – odparł Piastri po chwili namysłu.

— Dziękuję kochanie, wiem jak bardzo zajęty jesteś.

— Uhum.

— W takim razie do zobaczenia w sklepie. Kocham cię bardzo Oscar – powiedziała Joann, a następnie się rozłączyła.

Jeśli zaś chodziło o kierowcę Formuły 1, to nie chcąc marnować czasu, zaczął zbierać się do wyjścia, rozmyślając przy tym, nad okrutnym losem, który spowodował, że pierwsze „kocham cię" jakie Piastri usłyszał od swojej żony było kłamstwem, które miało pomóc jej wyplątać się z kłopotów. Życie było okrutne i Oscar, choć wiedział, że do świętych nie należał, to mimo wszystko sądził, że nie zasługiwał na tak ogromną karę. Ku jego nieszczęściu, przysłowiowa karma nie zwracała jednak uwagi na to, co ktoś sobie sądził. Była brutalna i bolesna, ale zawsze prawdziwa i zasłużona. 

Stupid Little Agreement // Oscar PiastriWhere stories live. Discover now