Rozdział 13

222 14 4
                                    

James:

Jesteśmy na balu już jakaś godzinę. Własnie rozmawiam z Jackiem Wood. Jesteśmy dobrymi znajomymi, zawsze pomaga mi w interesach i wiek że mogę na niego liczyć.

-Jak tam u chłopaków? Zaakceptowali Helen?- zapytał.

-No...prawie. Hunter i Aiden nie do końca mogą się przekonać do Helen, ale reszta chłopaków chyba ja lubią- odpowiedziałem.

-A ty?

-Co ja?- zapytałem.

-Co sądzisz o Helen?- zapytał.

-Szczerze to niespodziewalem się ale przywiązałem się do niej. Mimo że jest u nas jakiś tydzień to stała się dla mnie ważna. Traktuje ją jak córkę i nie żałują że zdecydowałwlem się na adopcje- odpowiedziałem szczerze, a Jack się uśmiechnął.

-Mówilem, że nie będzie źle- powiedział, a skinąłem głową.

-No miałeś rację ale mam nadzieję że Hunter i Aiden wkoncu zaakceptują Helen.

-A rozmawiałaś z nimi?- zapytał.

-Tak ale...- nie dokończyłem bo usłyszeliśmy huk.

Huk spowodowany strzałem z pistoletu.

Spojrzałem na Jacka i szybko wyjęliśmy swoje bronie i zaczęliśmy się rozglądać. Jednak nic nie widzieliśmy co oznaczało jedno. Nie strzelano w tej sali tylko w drugiej, gdzie jest Helen i chłopcy. Nie czekając na Jacka szybko wyszłem z sali i skierowałem się do drugiej. Cały czas słyszałem strzały i krzyki ludzi. Jednak mnie to nie obchodziło. Jedyne co mnie interesowalo to czy wszystko jest w porządku z Helen i chłopkami. Jesteśmy pewny że chłopcy sobie poradzą, bo oni mają broń przy sobie i wiedzieli że mogło się takie coś stać, ale Helen... Ona pewnie jest przestraszona i bezbronna.
Weszłem do sali i zobaczyłem ludzi biegających oraz ochronę.

-Panie Evansie, niech pan stąd idzie. Jest tu niebezpieczne- powiedział jeden z ochroniarzy starając się przekrzyczeć krzyki ludzi i strzały.

-Nigdzie nie idę tu są moje dzieci- powiedziałem

-Znajdziemy je, a pan niech uda się w bezpiecznej miejsce- powiedział i wtyk samym czasie przestało już być słychać jakieś strzały.

-Juz chyba po wszystkim a teraz znajdziecie moje dzieci- powiedziałem a ochroniarze odrazu zaczęli ich szukać.

Ja sam zacząłem dzwonić do każdego z nich. Jednak na początku nikt nie odbierał. Dopiero po jakim moim 5 telefonie odebrał Victor.

-Nic ci nie jest?- zapytałem odrazu.

-Nie, a tobie tato?- zapytał.

-Też nic. Powiedz mi czy jest z tobą reszta?- zapytałem i miałem nadzieję że są z nimi.

-Wszyscy oprócz Helen- powiedział.

-Kurwa. Gdzie jesteście?

-Przy naszym stoliku- powiedział.

-Czekajcie tam- powiedziałem i się rozliczyłem.

Ruszyłem szybko do naszego stolika. Nie powiem byłem przestraszony gdy usłyszałem że nie ma z nimi Helen. Mam nadzieję że nic jej się nie stało. Czułem się też winny bo moglem jej załatwić jakiegoś ochroniarza i było by po problemie. Gdy doszłem do stolika zobaczyłem wszystkich tak jak mówił Victor.

-Musimy znaleźć Helen-powiedziałem.

-Probowaliśmy do niej dzwonić ale nie odbiera-powiedział Mateo- a co jeśli ktoś ją porwał?

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 09 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Koszmary przeszłości //ZAWIESZONE//Where stories live. Discover now