Rozdział 11

202 16 2
                                    

Helen

Wstałam z łóżka i ruszyłam do łazienki. Zrobiłam to co zawsze i zeszłam do kuchni, zdziwiło mnie to że gdy tam dotarłam nie zastałam chłopców. Zazwyczaj o tej godzinie siedzieli na kanapie i czekali na mnie.

Wyciągnęłam kubek i zrobiłam sobie kawę. Usiadłam na krześle i zaczęłam przeglądać Instagrama. W pewnym momencie zobaczyłam że dostałam jakąś wiadomość od nieznanego numeru.

Nieznany:

To już dziś, kwiatuszku(;

Przeczytałam wiadomość i zaczęłam się stresować. Może jednak powinnam powiedzieć o tym chłopakom. A właśnie co z nimi?  Przecież za dziesięć minut powinniśmy wyjeżdżać. Wstałam od stołu i ruszyłam na górę. Zapukałam do drzwi, na których wisiała złota tabliczka z napisem ,,Leo". Gdy nie usłyszałam odpowiedzi weszłam. Może to nie było za bardzo kulturalne ale może zaspał do szkoły.

Weszłam głębiej do pokoju, jednocześnie przyglądając się mu. Był on duży. Kolory jakie głównie panowały w tym pokoju to szary i biały. Standard. Przyglądając się pokojowi zauważyłam gitarę, która była przewieszoną na gwoździach.

Ciekawe czy to tylko dekoracja?

Podeszłam do łóżka i zaczęłam  lekko potrząsać chłopakiem, który spał. Jednak to nie zadziałało więc zaczęłam go coraz mocniej potrząsać i w końcu otworzył swoje zaspane oczy. Gdy mnie zobaczył odrazu się zerwał.

-Hel, wszystko w porządku?- zapytał z troską.

-Tak, tylko nikogo nie ma na dole a za pięć minut powinniśmy wyjeżdżać.

-Nikt ci nie powiedział, że nie idziemy dziś do szkoły?- zapytał Leo.

-Nie, ale dlaczego nie idziemy? -spytałam i w głębi duszy zaczęłam się cieszyć, że nie muszę iść do tej budy.

-Z okazji balu. Tata powiedział, żebyśmy nie szli tylko się przygotowali bo to ważne wydarzenie. Więc jeśli już o wszytko zapytałaś to pozwól że pójdę spać dalej.

Kiwnełam głową i wyszłam z pokoju Leo. Byłam lekko podirytowana bo na gówno wstawałam o 6 rano, teraz będę musiała wymyślić sobie jakieś zajęcie bo na pewno nie zasnę drugi raz.  Stwierdziłam że pójdę na siłownię, więc szybko poszłam do pokoju i przebrałam się w sportowe ciuchy. Gdy byłam gotowa ruszyłam na siłownię, po drodze biorąc butelkę z wodą i słuchawki.

Gdy dotarłam na siłownię odstawiłam butelkę na stół, a słuchawki nałożyłam na uszy puszczając muzykę. Zaczęłam robić  rozgrzewkę, która nie była za długa. Gdy skończyłam, zastanawiałam się na jaki sprzęt iść. W końcu zdecydowałam się pójść na bieżnie. Zaczęłam biegać i myśleć nad SMS-ami od nieznanego numeru. Niby dziś mam go zobaczyć ale gdzie i czego on wogule może chcieć? Myślałam na początku że to może być Davies ale szybko ta myśl minęła bo on nie nazwał by mnie
,,kwiatuszkiem". Pamiętam, że nazywał on mnie szmatą lub dziwką. Zresztą tak samo mój tata na mnie mówił, oboje byli do siebie bardzo podobni. Oboje mnie gwałcili i bili, byłam dla nich laleczką, którą można się pobawić. Zaczęłam przyspieszać chodź byłam już wykończona, musiałam to robić by przestać myśleć o tych wiadomościach i przeszłość. Nagle zobaczyłam jak coś spadło na bieżnie, spojrzałam w dół i zobaczyłam krew. Nie przerywając biegania oderwałam ręce od rączek na bieżni i dotknęłam swojego nosa i... to był błąd. Odrazu poleciałam w dół i mocno uderzyłam twarzą i całym ciałem o bieżnie. Krzyknęłam z bólu jaki spowodował ten upadek. Usłyszałam jak drzwi się otwierają i przeklnełam pod nosem.

-Helen!- usłyszałam czyjś krzyk i zaraz ta osoba pojawiła się koło mnie, dzięki temu zobaczyłam że był to Mateo - Jezu malutka coś ty sobie zrobiła?!

Koszmary przeszłości Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon