Pov : hailie
Wyjechałam z toru i pojechałam w inne miejsce żeby nie było tu tylu ludzi. I zauważyłam na maksa wkurwionego vincenta.
Ups chyba wie że się ścigam.Nagle zadzwonił do mnie telefon... odebrałam
ROZMOWA TELEFONICZNA
-tak słucham - nie obchodziło mnie to że moi bracia szli w moją stronę.
-witam czy dodzwoniłem się do Elizabeth Wilson- usłyszałam cichy męski głos w słuchawce.
- tak w czym mogę pomóc-powiedziałam
-potrzebuję 2 tony amunicji- powiedział jak gdyby nigdy nic
-dobrze jutro wyślę je moimi ludźmi, dowidzenia - powiedziałam mrożąc krew w rzyłach.
-dowidzenia - powiedział i się
rozłończył.Za moich pleców usłyszałam głos
-z kim rozmawiałaś droga hailie-
Powiedział vincent. A ten to co wszystko musi wiedzieć.-z nikim-powiedziałam a wszyscy bracia spojrzeli na mnie podejrzliwie i westchnęli.
Wróciłam z nimi do domu oczywiście moim bmw i nic ciekawego się nie działo wypytywali mnie o wszystko ale ja tylko powiedziałam że lubię jeździć. Vincent mówił że to ma być pierwszy i ostatni raz jak się wymykam. I nigdy więcej nie jadę na tor.
On nadal myśli że będę go słuchać.
RANO
Wstałam i ubrałam się tak:Dzisiaj miał być nudny bankiet zorganizowany przez vincenta więc szefowa wypadało żeby też tam była. Gdy byłam ogarnięta poszłam pracować wysłałam amunicję i zrobiłam papierkową robotę.
Później poszłam na strzelnicę wyładować emocję. Trzymanie ich w sobie jest bardzo ciężkie. Mama od dziecka uczyła mnie żeby ich nie pokazywać bo mogą zaprowadzić cię na dno.
Gdy weszłam do kuchni zastałam tam willa i vincenta.
-hej- zaczęłam jak gdyby nigdy nic.
-cześć-w
-witam droga hailie - zaczą
Vincent
-od jutra zaczynasz chodzić do szkoły.
-naprawdę jest to konieczne mam skończone studia.- powiedziałam i widziałam zdezorientowanie na ich twarzach.
-ale jak- zapytał vinc
- widzisz vincencie ma się swoje sposoby.
-dobra nie ważne ale do szkoły i tak będziesz chodzić.Nic nie powiedziałam tylko wyszłam.
I szukałam stroju na bankiet no był o 18:00 a była 16:30. Bo oczywiście szefowa organizacji musi wyglondać jak dark Queen.
Znalazłam czarną długą suknie która wyglądała tak:Oczywiście dobrałam też czarną maskę. Nigdy w organizacji nie pokazuję się bez maski.
Zeszłam na duł ale nikogo już tam nie było znalazłam karteczkę.
Hej pojechaliśmy na bal więc zostajesz sama w domu zjedz coś i widzimy się wieczorem.
BraciaYyyy nie skomentuję tego bo nawet nie wiem jak.
GODZINA 17:50
O kurde zaraz się spóźnię. Pobiegłam i się ubrałam zrobiłam mocny makijaż i założyłam maskę. Pojechałam jak najszybciej mogłam ale gdy byłam pod miejscem docelowym trochę zwolniłam. Dojechałam tam w 25 minut.
Weszłam i zobaczyłam że sala ma ogromne schody prowadzące na duł. Zaczęłam schodzić. Uwaga wszystkich obecnie zebranych skupiła się na mnie.
No i są monetowie. Byli chyba w szoku bo szefowa rzadko przybywa na bankiety.
O kurwa zapomniałam założyć soczewki. No nieeee. Co mam zrobić monetowie idą w moją stronę...♡♤♡♤♡♤♡♤♡♤♡♤♡♤♡♤♡♤♡♤♡♤
Hejka mam nadzieję że się podoba możliwe że dzisiaj wleci jeszcze jeden rozdział.Miłego dnia/nocy
♥️
YOU ARE READING
Hailie Monet - Organizacja
FanfictionA co gdyby mama Hailie była szefową organizacji i po śmierci jej córka objęłaby jej stanowisko, zostając zabujczynią. Ale przy tym trafiłaby do 5 swoich braci którzy nie wiedzą kim ona tak naprawdę jest. Uwielbiała by wyścigi samochodowe i zabijani...