S Z E Ś Ć

29 2 3
                                    

-GIYU-

W

końcu już weekend, mogę odpocząć przez cały dzień, bo nie mam planów na dzisiaj, ale muszę jeszcze zrealizować plany lekcji, moja gorączka już upadła, dzięki Mitsuri i książce która dała mi kochou.

Właściwie to przeczytałem, naprawdę jestem dziwakiem, co?

Przygotowuje śniadanie, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi, zastanawiam się kto odwiedzi mnie o tej porze.

Wychodzę z kuchni, po czym ruszam do drzwi, żeby jej otworzyć. Ale widzę kochou stojąca ze swoim zwykłym irytującym spojrzeniem.

"Co tu robisz? Jest za wcześnie." - powiedziałem pusto, gdy je twarz zmieniła wyraz.

Och, jest wkurzona, huh?

"Nie wiesz, że stoję już tu ponad minutę?" Odpowiedziała, i dlaczego to ona do cholery, jest wkurzona? Nie rozumiem jej, ale to powinien być ja wkurzony.

To dlatego, że nie wpuściłem jej odrazu? To tylko minuta.

"Wejdź." Powiedziałem, i wpuściłem ją muszę, żeby mój plan na cały dzień nie legł w gruzach.

Weszła do środka, usiadła na kanapie, otworzyła telewizor (jakim prawem???) i zapytała
"Co jest dziś na śniadanie, tomioka-San, a tak przy okazji jak się czujesz?" Wstała i położyła rękę na lewej stronie mojej szyi. "Och, gorączka już minęła" po czym siada powrotem na kanape.

"Po pierwsze, czemu tu jesteś?" Zapytałem ją, znowu zaczyna mnie irytować, jeśli mi nie odpowie, wywalę ją z tego domu. Przysięgam.

Pochyliła głowę. "Martwię się, ok? Zeszłej nocy nie mogłam spać, myśląc czy u ciebie wszystko w porządku."

"Chcę się tobą zaopiekować, ale chyba nie muszę, sporo był tu kanroji-sensei zeszłej nocy." Odwróciła wzrok, wzięła pilota i zaczęła oglądać.

"Czy nie mówiłem, że masz się trzymać z daleka? Żebyś przestała mnie dręczyć, i denerwować?" Odpowiedziałem denerwującym głosem. "Nie rozumiesz, co powiedziałem pewnego dnia?" Zostawiłem ją i dalej robiłem śniadanie.

Kiedy skończyłem przygotować, zawołałem ją do żywych, mówiąc że śniadanie jest już gotowe. Wyłączyła telewizor, poszła za mną, po czym usiadła na krześle, naprzeciwko mnie.

Jemy w ciszy, ale kochou, będąc kochou przerywa ciszę.

"tomioka-san, nie chcesz mieć kogoś, kto będzie z tobą?" Zapytała mnie nagle, co mnie zaskoczyło.

"Nadal to przez nich? Tak, zginęli ale to nie znaczy że wszystkich straciłeś." Uśmiechnęła się delikatnie, przez co moje serce się obudziło.

Co to znaczy? Dlaczego tak bije?

"Mówiłam że się nie podam, prawda?"
Tym razem jej uśmiech stał się delikatniejszy jakbym go potrzebował.

"Podaj się, kochou. Przeszłość pozostanie przeszłością, nie ma możliwości powrotu do tego, czym byliśmy." Powiedziałem chłodno.

Rozwijanie tej nieznanej emocji, w stosunku do kochou, pogorszy sytuację.

Zachichotała "Najpierw, skończmy jeść a potem porozmawiajmy" powiedziała cicho, podczas gdy w naszym otoczeniu zawitała cisza.

----

Postawiliśmy porozmawiać w naszym starym miejscu, czyli na placu zabaw. Siadamy na huśtawkach obok siebie

"tomioka-san, możesz mi powiedzieć, dlaczego się tak zachowujesz?" Powiedziała opuszczając głowę

Może już czas jej powiedzieć.

"Bardzo chcę z tobą zostać, ale jestem zbyt tchórzliwy, żeby zaryzykować, prawie straciłem wszystko oprócz ciebie." Przerwałem po czym spojrzałem na nią. "Wiesz, dlaczego chcę się trzymać od ciebie z daleka?" Widziałem jak podkręciła głową, a potem spojrzała na mnie.

Patrzyłem głęboko w jej oczy, jakbym widział jej duszę.

"Boję się, że stracę kolejną ważną mi osobę, że może nadejdzie dzień w którym stracę ciebie." Przerwałem, odwracając od niej wzrok, po czym westchnęłem. "Naprawdę nie chcę się znowu do ciebie przywiązać, zawsze zakładałem że pewnego dnia ciebie też stracę." Dodałem.

"Tomioka-san, nie stracisz mnie, ok? Jak myślisz jaki jest powód dla którego cię dręcze? Chcę tylko, żebyś znów mnie zauważył, spędzał ze mną czas tak, jak robiliśmy to wcześniej." Odpowiedziała po czym usłyszałem jej łkanie: " ja też prawie wszystko straciłam. Ale się nie podaje, bo mimo że mam innych przyjaciół, jesteś od nich bardziej wyjątkowy." Ona teraz płacze, za każdym razem kiedy rozmawiamy ona płacze.

Ale cieszę się że ona też czuję mój ból.

"Przepraszam, nie wiedziałem." Tak mocno wcisnąłem łańcuch, że mam ochotę ją skarcić za to nie znałem jej od takiej strony.

Wstałem i usiadłem na przeciwko jej, trzymając jej twarz obydwiema dłoniami. "Nie płacz, jesteś najbardziej wyjątkową osobą, jakąkolwiek spotkałem, to że płaczesz nie oznacza że jesteś słaby. Odważni ludzie też mogą płakać." Pochyliłem się do przodu, i położyłem swoje czoło nad jej, nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego. "Bez względu na to, ile trudności spotka cię w życiu, nadal decydujesz się walczyć i nie podawać się, postrzegasz się jako krucha osoba, ale ja postrzegam cię jako odważna, silna osoba." Zamknąłem oczy i trwaliśmy w tej pozycji na chwilę.

Powoli otwieram oczy, po czym cofam się, wciąż trzymając jej twarz, widziałem jej uśmiech, a jej łzy spływały na twarzy.

"Dziękuję, Giyu-san."

Uśmiechnąłem się i ponownie pochyliłem się do przodu, całując jej dłoń.

"Nie, to ja dziękuję, że się nie podałaś, kochou."

---------------------------------------------------------
763 słów.
ALE SZYBKO ROZDZIAL, CO SIE ZE MNA DZIEJE...???
1 romantyczna scena.
CZEKAM NA IDEALNY MOMENT, ABY TOMIOKA NAZWAL KOCHOU JEJ IMIENIEM.

Unique I Tłumaczenie pl I GiyushinoWhere stories live. Discover now