3.

24 3 0
                                    

REGULUS
Charlotte Jane Greenwood- co to w ogóle za imię? To była moja pierwsza myśl po dowiedzeniu się kim ma być moja przyszła żonka. Charlotte, brzmiało jak Szarlotka, której całym sercem nie znosiłem. Tak samo jak nie znosiłem wiecznie uśmiechniętej blondynki, o niebieskich oczach, zadartym nosie i perlistym śmiechu, której zawsze towarzyszył mój brat nieudacznik. Gdy była wtedy blisko mnie w holu czułem jej zapach- słodkiego jaśminu poprzeplatanego szarlotką i muszę powiedzieć jak bardzo irytował mnie ten zapach. Był przeraźliwie słodki. Fuj! No, ale cóż, stało się. Całe moje życie było zaplanowane, ktoś pisał do niego scenariusz, lecz to ja grałem główną rolę niemej marionetki.

Moja matka specjalnie wybrała Greenwood, co do tego nie ma wątpliwości. Wiedziała ile ona znaczy dla Syriusza i że to Charlotte namówiła go do ucieczki od nas. Od naszej rodziny. Ode mnie. Od brata. Tym samym, zapominając czym dla siebie byliśmy.  Nie znałem tej dziewczyny za dobrze osobiście. Syriusz, jak jeszcze z nami mieszkał, gadał mi o niej godzinami. Czasami zazdrościłem jemu takiej przyjaciółki jak Greenwood. Takiego promyczka słońca w ciemnym życiu Blacków. Chociaż, zawsze ścigałem się z nią o oceny. Musiała wygrywać tak samo jak ja i nie znosiła porażki tak samo jak. To będzie ciekawe małżeństwo- pomyślałem. Mimo tego wszystkiego oraz wszelkiej odrazy jaką żywiłem do niej i jej przyjaciół, było mi jej żal. Nikt nie zasługiwał na takiego męża jak ja, a w szczególności na taką teściową jak moja matka. Takie o to myśli towarzyszyły mi przez kilka następnych dni. Charlotte żyła w mojej głowie bezpłatnie i beztrosko, nie przejmując się tym jak bardzo jej nienawidziałem. Prędzej wyemigrowałbym na Księżyc niż się z nią ożenił. Była tak inna niż ja i to mnie wkurzało.
Ale jeszcze wtedy nie wiedziałem jak cienka granica jest pomiędzy nienawiścią, a miłością.
Dzień przed wyjazdem do Hogwartu moja matka zaprosiła mnie na, jak to ujęła, małą pogawędkę.
- Regulusie- powiedziała gdy wszedłem do jej gabinetu. Skinięciem głowy wskazała mi fotel na przeciwko niej.
- Matko- odpowiedziałem spokojnie, chociaż jej oczy przeszywały mnie na wskroś. Strasznie się jej bałem. Kiedyś, tydzień temu i dzisiaj. Po chwili ciszy dodałem : Chciałaś mnie widzieć?
- Tak- rzekła - moje wezwanie ciebie tutaj jest związane z Charlotte Jane Greenwood. - gdy wypowiedziała jej imię moje brwi poszybowały w górę. Co ona mogła jeszcze chcieć? - Chciałabym złożyć ci nietypową propozycję , a raczej dać zadanie. Nasz Pan prosił o jak największe uwiarygodnienie waszego związku w szkole, aby odciągnąć uwagę nauczycieli i uczniów od ... pewnych zdarzeń. - zawahała się. Jeśli moje brwi nie były wystarczająco wysoko to poszybowały jeszcze wyżej. - Widzę synu, że nie rozumiesz- powiedziała łagodnie lecz stanowczo.- Chodzi mi o rozgłos jaki macie zdobyć w szkole. Twojej przyszłej żonie o tym mówiłam, że nie przez przypadek ją wybrałam. Jej rodzina jest bardzo zamożna, nie ma stosunków z mugolami. Panienka Greenwood wyśmienicie się uczy i wydaje się łatwa do zwerbowania do nas. Cały świat czarodziejów ma o was gadać. Każda gazeta od "Proroka codziennego" po " Zajrzyj do kociołka".
Nie będę udawał związku z dziewczyną, której nie nawidziłem, a jedyną rzeczą która nas łączyła był związek małżeński zawarty przez dorosłych, którzy świata nie widzieli poza czubkiem swoich nosów - pomyślałem wkurzony.
- W jaki sposób mamy to okazywać, matko? - spytałem, bo nie chciałem jej zawieść. Nie dlatego, że mi zależało, ale wiedziałem, że rozczarowanie Walburgi Black mogło okazać się nieprzyjemnym doświadczeniem.
- Trzymajcie się za ręce, całujcie się publicznie, odstawiajcie szopki. Czy mogę na ciebie liczyć, Regulusie? - zapytała, a ja wiedziałem, że nie mogę odmówić.
- Oczywiście. - Ale przez moje myśli przeszła jedna myśl, która nie dawała mi spokoju od początku tej rozmowy. - Czemu nie poprosisz o to Narcyza i Malfoya? - zapytałem chociaż wiedziałem, że mogę za to oberwać.
- Gdyż nie jest moim dzieckiem, a poza tym Czarny Pan tobie powierzył to zadanie. Tobie i Pannie Greenwood. Ten rok będzie wielki Regulusie. Dla ciebie, dla nas wszystkich. W tym roku staniesz się w końcu moją dumą. Rozumiesz, jakie brzemię spoczywa na twoich ramionach.
- Tak, matko.
- Dobrze, a teraz idź na górę i dokończ pakowanie. Już miałem wychodzić, ale jej zimny głos mnie zatrzymał - Pamiętaj, że w Hogwarcie jest pełno moich szpiegów i ze ściany mają uszy więc jak zawiedziesz dowiem się. Idź już. - skinęła na mnie głową, a ja wyszedłem tak szybko na ile pozwalały mi spięte mięśnie spowodowane rozmową z tą zimną kobietą, która śmiała nazywać się moją matką.Wszedłem do mojego pokoju i skończyłem się pakować. Musiałem jutro porozmawiać z Greenwood i to bezzwłocznie. Przez chwilę w moim umyśle pojawił się lekki triumf z powodu odebrania czegoś mojemu bratu. A raczej kogoś ważnego. Na Merlina czy ja byłem złym człowiekiem?? Może. Może. Może. Może. Może. Może. Regulus, skup się stary. Trzeba będzie jutro w pociągu wdrożyć w życie plan mojej matki. Myślałem o blondynce, która powróciła do mojej głowy, żyjąc tam bezpłatnie. Czy mogłabyś spierdalać, proszę ? Na brodę Merlina się to zdało. Wziąłem wdech i wydech. W mojej głowie pojawiła się jeszcze jedna dziewczyna - Laura Dorian. Z nią będzie problem. Nie powiedziałem jej, że to co wydarzyło się na tej cholernej imprezie nic nie znaczyło. Będzie grubo i tyle. Nie lubiłem być w centrum uwagi, choć ludzie twierdzili inaczej. Ale co ludzie mogli o mnie wiedzieć. Nic. I tak miało pozostać.
I tak miało pozostać, ale w moje życie wpadła pewna Szarlotka.
Położyłem się wcześniej spać. Przynajmniej chciałem. W mojej głowie krążyły słowa Walburgi : " Ten rok będzie wielki Regulusie. Dla ciebie, dla nas wszystkich. W tym roku staniesz się w końcu moją dumą". Wiedziałem co to znaczy. Mieli mnie następlować, przynajmniej tak mówił Rosier. Malfoya aż zazdrość zżerała pewnie. Jak chce mogę mu oddać tą jakże niesamowitą przyjemność. Ciekawe czy Charlotte też  oznaczą? Jednak prośba, aby grzecznie wypieprzała z mojej głowy nie zadziała. Bałem się. Merlinie, tak strasznie się bałem. Sen nie nadchodził, więc trzeba było go trochę przyspieszyć. Evan w zeszłym roku z kołował mi jakieś tabletki na sen uwędzone przez jego siostrę i od tego czasu bardzo mi pomagały. Tak samo jak każdej nocy je zażyłem i poszedłem spać.
Obudziłem się rano około 7. Wstałem z łóżka i ubrałem na siebie szkolny mundurek oraz szatę. Wziąłem mój kufer i sowę i wyruszyłem na kolejny rok w szkole magii, czarodziejstwa, dram, dziwek, kobieciarzy i dzieciaków, które były zdecydowanie za głośno. Na dworzec pojechałem z szoferem, gdyż żadne z moich rodziców, ani Walburga ani Orion się nie pofatygowali. Czego można było się spodziewać? Droga minęły w  ciszy jak zawsze. Radio nie grało jak zawsze. Szofer był bez emocji, jak zawsze. Wszystko było jak zawsze poza faktem, że gdzieś tam na peronie czekała moja przyszła żona, której nienawidziłem z wzajemnością. Słyszałem pod tą łazienką jak płakała. Jaka smutna była i jak mnie przeklinała, ale najbardziej widoczne było to w jej oczach. Całą drogę spędziłem na myśleniu co jej powiem i co zrobię. W końcu do głowy przyszedł mi misterny plan, przez który Charlotte miała mnie nienawidzić, ale który miał doprowadzić do białej gorączki Syriusza co sprawiało mi niesamowitą satysfakcję. Zatrzymaliśmy się przed dworcem kolejowym. Wysiadłem z auta, wziąłem mój cały dobytek na następny rok i poszedłem na peron 9 i 3/4. Gdy tak sobie szedłem rozglądałem się w poszukiwaniu Huncwotów. Na moje szczęście nigdzie ich nie było. Za to na horyzoncie ujrzałem Rosiera.
- Witaj stary!- powiedział blondyn - Co ty taki ponury ? Nie cieszysz się na powrót do szkoły? - zapytał z tym swoim kpiącym uśmiechem. Ten uśmiech roztapiał serca dziewcząt w całej szkole. Evan Rosier - każda go chciała, żadna go nie miała.
- Powodem mojej niechęci jest fakt, że moi rodzice znaleźli mi żoneczkę - spojrzałem na niego i na to jak oczy z orbit mu wypadły. - I wiedziałbyś gdybyś był ostatnio na posiedzeniu w Malfoy Manor, a nie na jakiś Bahamach. - oglądanie miny mojego przyjaciela w takim szoku nie było częste.
- O matko! Reg nie miałem pojęcia. Składam ci najszczersze kondolencje. Brachu to się wkopałeś. Czy to Laura, bo jeśli tak to możesz już rzucać się z Wieży Astronomicznej. - gdy mówił mina mi zrzedła. Faktycznie rzucenie się z Wieży Astronomicznej, nie było aż takim złym pomysłem.
- Nie to nie Laura. Dzięki Merlinowi.
- A więc kto to ta nieszczęśniczka? - spytał blondyn m.
- Charlotte Greenwood. - powiedziałem, a mój przyjaciel znowu wytrzeszczył oczy.
- A to nie jest dziewczyna Syriusza?- spytał, a mnie zakuło w piersi.
- Nie, nie jest. Przynajmniej już nie.
- Wszystko dobre, aby tylko nie Laura, co nie ?
- Jej to bym nawet przez dziesięć minut nie przeżył .
- Fakt jest mega wkurzająca. " Eh a słyszeliście o tym nowym sportowcu w drużynie Quidichta? Podobno ma wielkiego!" Albo " Regulusku złap mnie za cycki bo mnie bolą" " Regusiu potrzymaj mnie za łapkę" - mój przyjaciel dobrze imitował brunetkę i odrazu wprawił mnie w lepszy nastrój.
- Regulus, Evan!! - usłyszeliśmy głos naszego kolejnego przyjaciela. - Znalazłem ognistą bo trzy galeony! Rozumiecie? - podbiegł do nas, a ja postanowiłem ostudzić jego entuzjazm.
- Archer na miłego Merlina, sklej, że ryja ! - powiedziałem - Tu są nauczyciele, matole.
- I... - spytał Archer, a ja i Evan wymieniliśmy załamane spojrzenia.
- Nic. - westchnął Evan- Po prostu to schowają, zanim Mcgonagall cię zobaczy i będziesz pomagał w kuchni do końca szkoły. - jeśli chciał przestraszyć blondyna to ewidentnie mu się to udało, bo nasz kolega zbladł. Ja na to tylko wywróciłem oczami, przez ich głupotę zapominałem o własnych problemach. Powoli na peronie zaczęło się pojawiać więcej ludzi i pozwolono nam wsiąść do pociągu. W środku spotkaliśmy się z Severusem. Jedyny normalny w tej ferajnie blondynek. Gdy zmierzaliśmy w kierunku naszego przedziału, strzeliłem sobie piątkę w twarz. Zapomniałem o moim planie. A było tak miło. Powiedziałem chłopakom, że wolę usiąść w innymi, ale nie protestowali tylko Archer narzekał przez pięć minut jak mały dzieciak, lecz gdy zobaczył, że nijak to na nas działa przestał. Gdy wszedłem do przedziału, który należał do Huncwotów odetchnąłem z ulgą. Nie było ich tam. Evan i Severus spojrzeli na mnie, ale się nie odezwali. Oboje wiedzieli dlaczego tu siadamy.
- Dobra, ja idę siku, bo zaraz popuszczę. Za dużo lemoniady - powiedział Archer. - Zajmijcie mi miejsce przy oknie.
- Aby to była tylko lemoniada - prychnął Severus. Szczerze dziwiło mnie czemu jeszcze nie uciekł. Dobrze wiedział do kogo należy ten przedział i jak James, Syriusz i ich kompania, uprzykrzali mu życie od zeszłego roku. Severus przyjaźnił się z Lily od niepamiętnych czasów, ale rok temu zjebał wszystko co było między nimi, wyzywając rudowłosą od szlam. Od tego czasu Hunctwoci nie byli mu dłużni, a w szczególności James, który miał bzika na punkcie Evans. Jedynymi normalnymi członkami tej bandy byli Remus i Pandora. Innych nie tolerowałem, a najbardziej mojego brata i tej okropnie, zawsze idealnej, uśmiechniętej blondynki. Odstawiłem bagaż na górę i wygodnie rozsiadłem się z książką w ręku, obok okna i czekałam tylko na przyjście dramy.
Drama przyszła po 10 minutach. Leniwie podniosłem oczy znad książki i spojrzałem na Greenwood, Syriusza i jego przydupasów. Widziałem jak cały się napina i sprawiło mi to ogromną przyjemność. Tak samo ten jego przyjaciel - James. Potem przeniosłem wzrok na Greenwood i powoli, nie spuszczając jej z oka, poklepałem miejsce obok mnie. Blondynka oblała się rumieńcem.
- Witaj Charlotte.- powiedziałem, decydując się na przelanie ciszy.
- Ty mały wredny robaku - to zdecydowanie nie była Charlotte tylko mój brat. Obróciłem powoli i ze stoickim pokojem kartkę mojej książki. Zauważyłem jak Evan i Severus posyłają Huncwotom nieprzyjazne spojrzenia.
- Siedzę, Syriuszu - odpowiedziałem spokojnie - Nie widzisz? - zapytałem, a na moją twarz wpełzł zadziorny uśmieszek. Brat chwilowo przestał mordować mnie spojrzeniem i zwrócił się do blondynki, która wyglądała tak czerwono jak smok chiński.
- Ty go znasz ?! - zapytał a jego wyraz twarzy trochę złagodniał.
- Tak. - powiedziała. Nie wiem w co ta dziewczyna grała, ale gratuluję jej odwagi.
- I co zamierzasz z nim usiąść zamiast z nami? Przecież James i ja możemy ich wykurzyć. Prawda łosiu ?- spojrzał na okularnika, a ten tylko pokiwał głową.
- Hej, a co tu się dzieje? - powiedział zdziwiony Brooks. W ręce miał pełno różnych słodyczy, od czekoladowych żab do fasolek wszystkich smaków. Obrzydlistwo.
- Twoi genialni przyjaciele oraz moi mniej genialni mordują się wzrokiem o jakiś przedział. - powiedział spokojnie Remus Lupin. On był jedyny normalny z całej ich tej grupy.
- Ej! - oburzył się Peter - Ja nie jestem mniej genialny niż te żmije. - ewidentnie wkurwiło to Evana, gdyż wstał i już miało dojść do ręko czynu, ale wśród Huncwotów ujrzał swoją siostrę, dającą mu ostrzegawcze spojrzenie. Chłopak wrócił i usadził obrażoną dupę na przeciwko mnie.
- To zostajesz gołąbeczku, czy jednak idziesz z tymi dzbanami? - zapytałem patrząc jak dziewczyna staje się jeszcze bardziej czerwona, tak samo jak mój brat. Tyle, że on ze złości.
- Tak, bo musimy omówić pewne sprawy. - powiedziała rzucając mi mordercze spojrzenie i podeszła do Syriusza i objęła go ramionami. Ohyda. Chociaż poczułem lekkie ukłucie w sercu.
To pewnie z obrzydzenia - pomyślałem.
- Naprawdę chcesz tu zostać - zatrzymał się brunet i dokończył - z nimi.
- Spokojnie Łapo, przecież mnie nie zabiją. - orzekając to dała mu buziaka w policzek i weszła do naszego przedziału. Gorszy Black patrzył na mnie z triumfem na twarzy i wyszedł, a za nim jego wesoła gromadka. Blondynka westchnęła i zajęła miejsce obok mnie.
- To o czym chciałeś porozmawiać? - spytałam ewidentnie już zmęczona.
- Musisz przestać tak bardzo okazywać przyjaźń mojemu bratu. - wypaliłem. Po co od tego zacząłem-nie wiem. Oczy blondynki nagle znowu były bardzo szeroko otwarte.
- Co ? - zapytała .
- Słyszałaś mnie- powiedziałem bez większego przejęcia, które tak bardzo było słychać w głosie Charlotte. - Moja matka chce abyśmy jak najbardziej uwiarygodnili nasz związek. Więc przepraszam cię Charlotte, ale niestety nie możesz skakać z Blacka na Blacka. - orzekłem to z zadziornym uśmiechem i zlustrowałem moją przyszłą żonę. - Również zakładam, że nie powiedziałeś swoim przyjaciołom od siedmiu boleści o nas? - Greenwood na moje słowa pokręciła przecząco głową. Spojrzałem w bok na moich kolegó. Severus jak zawsze miał wszystko w 4 literach, chociaż widziałem jak bardzo zirytowała go obecność Lily i Jamesa. Rosier posyłał mi spojrzenia, abym trochę zluzował gumkę w gaciach, ale ani mi się śniło. I był jeszcze Archer. On wpierdalał pieguski, oglądając nas jak jakąś mugolską telenowelę.
- Nie przeszkadzajcie sobie!- zakrzyknął gdy ja i Charlotte patrzyliśmy na niego z niedowierzaniem. - Ja się świetnie bawię.
- Wybacz Regulusowi - powiedział Evan - On nie wypił dzisiaj wywaru z kości dzieci i dlatego jest taki wkurwiający. - Greenwood aż się uśmiechnęła na tą uwagę Rosiera.
- Bez urazy, ale twoją żoną będę dopiero za rok, więc wtedy będziesz mi mówił co ma a czego nie mam robić, a bardziej twoja matka. - jej niebieskie oczy przeszyły mnie na wskroś. - Narazie w dupie mam to o co mnie prosisz, nie mam zamiaru cię słuchać, tylko dlatego, że jesteś zazdrosny o brata! - to już wykrzyknęła i miała zamiar wstać, ale grzecznie, dobra nie tak grzecznie, pociągnąłem ją za rękę. - Puszczaj mnie ty zboczeńcu! - pisnęła kiedy spadały na mnie, a ja spadłem na podłogę. Była nade mną.
- Nie powiem- powiedziałem - podoba mi się ta pozycja. - uśmiechnąłem się złośliwie. Jednak za nim zdążyłem się podnieść usłyszeliśmy odgłos robionego zdjęcia. Zdjęcie robił Archer swoim polaroidem. Zajebie go.
- Patrz Evan- powiedziała blondynka do blondynki- jak myślisz będą z tego piękne dzieci?
- Oj tak cała gromadka. - odpowiedziała blondynka- tylko, aby charakter odziedziczyły po Charlie. - dziewczyna na jego słowa posłała mu załamane spojrzenie.
- To co wstajesz Charlotte , czy jeszcze leżysz? - zapytałem. Dziewczyna gdy przypomniała sobie w jakiej jednoznacznej pozycji się znajdujemy, odskoczyłan ode mnie jakbym ją parzył.
- Nie mów do mnie Charlotte. Nikt tak do mnie nie mówi - powiedziała otrzepując się z niewidzialnego kurzu. - Wszyscy mówią do mnie Charlie .
- Czy mogę być twoim wyjątkiem? - spytałem z wielkimi oczętami.
- Nie, ponieważ nie jesteś dla mnie nikim wyjątkowym. - powiedziała wzruszając ramionami. Złapałem się za serce .
- Och nawet nie wiesz jak mnie uraziłaś? - udałem załamaną minkę - Moje serce jest w kawałkach. Jesteś z siebie dumna? - zapytałem na co dziewczyna odpowiedziała twierdząco.
- Czy możemy proszę wrócić do rozmowy bo nie dam razy tu dłużej siedzieć. Wali tu testosteronem - powiedziała i zmarszczyła nos.
- Z największą przyjemnością. - odpowiedziałem i wstałem z podłogi usadziłem się obok Charlotte. - Uwierz mi, że mi też się to nie podoba. Jednakże musimy to zrobić. Moja matka ma szpiegów w tej szkole, a zlekceważenie jej równa się ze śmiercią. Powolną i bolesną. Mam nadzieję, że rozumiesz Charlotte? - mówiłem jak najbardziej poważnie się dało.
- Czego jeszcze chce twoja matka? - spytała, a ja zebrałem wszystkie siły w sobie aby jej to powiedzieć.
- Musimy udawać parę. - oczy wypadły wszystkim z orbit. Nawet Severus podniósł wzrok z nad książki. - Walburga chce abyśmy stworzyli wokół nas jak największy rozgłos. Więc od razu bo przyjedzie musimy wdrożyć jej plan w życie.
- A co to zakłada ? Jakby udawanie tego związku - spytała, przymykając oczy.
- No, że macie chodzić za rączki, całować się, robić szopki i sprawić aby cały Hogwart o was wiedział. Nigdy w związku nie byłaś, że nie wiesz? - zapytał Brooks, a wszyscy posłaliśmy mu załamane spojrzenia. Dziewczyna pokręciła głową- Oh - westchnął blondyn- po prostu wszystko co robisz z Syriuszem rób z Regiem. Nie tak filozof...- chłopak nie dokończył bo dostał od Evana uderzenie w tył głowy. - Au, a za co to?- zajęczał
- Za to, że jesteś bałwanem, a jest dopiero wrzesień.
- Proszę Charlotte zgódź się. Jeśli się nie zgodzisz moja matka się o tym dowie i następne miesiące będą dla ciebie i dla mnie istnym piekłem na ziemi. -powiedziałem ostrzegając ją.
- Dobrze, ale robię to tylko dla mojej rodziny nie dla ciebie. Rozumiesz mężulku ? - ostatnie słowa wycedziła przez zamknięte zęby z figlarnym uśmieszkiem na twarzy. Gdy się tak nade mną nachyliła poczułem jej zapach. Jaśminu i szarlotki. Taki upajający jak śpiew syren z jeziora obok Hogwartu. Piękny, lecz jednocześnie niebezpieczny. Charlotte usiadła obok mnie i wyjęła szkicownik oraz mp3 z plecaka. Zrozumiałem, że rozmowa się powiodła i koniec integracji na dzisiaj. Reszta drogi minęła nam spokojnie. Co chwilę posyłałem Charlotte krótkie spojrzenia, na co tam majstruje w tym szkicowniku. Rysowała Evana i Archera, którzy kłócili się o ostatniego pieguska. Szczerze, mówiąc miała talent. Potem w obięcia porwał mnie Morfeusz. Gdy się obudziłem Charlotte nie było. Evan powiedział mi, że poszła do Syriusza. Archer wrócił z kibla, chyba po raz piąty podczas całej podróży tam się udał.
- O Reg! - powiedział blondyn - Już wstałeś! Patrz co mam!- mówiąc to wręczył mi 2 zdjęcia. Jedno było to, na którym ja z Greenwood leżeliśmy na sobie, a na drugim spałem na dziewczynie, która wystawiała środkowy palec do aparatu.
- Czemu mnie nie obudziła? - zapytałem bardziej sam siebie niż tych ciołków.
- Powiedziała, że chciała cię zamordować podczas snu, ale byłeś taki piękny, że się rozmyśliła. - powiedział rozbawiony Rosier.
- Co do pierwszego jestem skłonny ci uwierzyć z drugim twierdzę, że perfidnie kłamiesz. - obrzuciłem blondyna zniesmaczonym spojrzeniem, ale on tylko wzruszył ramionami. Spojrzałem jeszcze raz na zdjęcia i wcisnąłem je do bocznej kieszeni mojej szaty. Dlaczego to zrobiłem nie mam pojęcia. Potem blondynka wróciła do naszego przedziału i dalej rysowała tym razem nie widziałem co bo dobrze to ukryła. Pociąg zatrzymał się gwałtownie i Archer, który postanowił być dżentelmenem i zdjąć nasze walizki, poleciał na Severerusa. Charlotte, aż parsknęła śmiechem, tak samo jak Evan. Ja za to wywróciłem oczami. Wysiedliśmy z pociągu i ruszyliśmy w kierunku jeziora, na którym czekały już na nas łódki, gotowe poprowadzić nas w kierunku szkoły.
—————
A/n: perspektywa Regulusa, drogie panie i panowie. Tak mi się to dobrze pisało tbh. Mam nadzieję, że wam też się podobało i zostawiajcie ⭐️. Buziaczki 💋
~ OP

From love to ashesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz