Samotny papieros |Rozdział 6

101 5 1
                                    

Wlepiając swój wzrok w panoramę miasta, biłam się z własnymi myślami.
Sprawnym ruchem sięgłam do kieszeni, wyjmując z niej paczkę papierosów.

Tytoń był jedną z rzeczy które potrafiły na mnie zadziałać. Wyciagłam swoją srebrną zapaliczkę i rozpaliłam ją.

Płomień, zjawiskowo rozbłysł się, i tańczył w fasadzie panującego mroku.

Siedząc na parapecie, o godzinie drugiej w nocy. Zmagałam się z kotłojącymi myślami.
Zupełnie zapominając że jutro pewnie będę musiała wstać do szkoły, jednak ja miałam problem. Który nie dawał mi spokoju...

Nigdy w życiu nie poprosiłam nikogo o nic. Zawsze wolałam załatwić sprawę sama, niż kogoś obarczać moimi problemami. Mimo wielu ludzi wokół siebie, zawsze wolałam być sama. Byłam zdana tylko na siebie.

Ludzie którzy polegają na innych, popełniają największy błąd życia. Niegdyś twoja ukochana osoba, nie będzie zastanawiać się aby wbić tobie sztylet w plecy przy pierwszej lepszej okazji.

Życie jest zbyt okrutne aby zaufać innym.

~Zaufanie buduje się kiedy, jedna strona jest bezbronna, a druga tego nie wykorzystuje. ~ Regimiusz Mróz.

***

Zaciskając palce na przedmiocie, pierwszy raz w moim życiu nachodziły mnie wyrzuty sumienia. Ucisk w podbrzuszu naśilał się co raz bardziej. Nawet nie zwróciłam zbyt wiele uwagi aby dostrzec, że zaciskałam tak mocno, raniąc się przy tym.

Korzystając z szybkiego przypływu odwagi, pierwszy raz w życiu proszę kogoś o rade. Rozluźniłam ucisk, i odpaliłam telefon. Szybko wybieram odpowiedni numer i czekam w napięciu. Już miałam szczerą nadzieje aby , nie odbierał. Cóż życie zawsze nas zaskakuje. Mnie najbardziej.

- Nigdy nie dzwonisz o tej godzinie, zazwyczaj wysyłasz wiadomości. Więc jestem ciekaw co potrzebujesz o godzinie... drugiej w nocy?!- wrzasnął

- Ohh... daj spokój.

- Lilianno, jesteś moim dzieckiem. Rodzic zawsze wyczuje że coś jest na rzeczy. - Powiedział, ziewając.

- Ktoś okradł mnie i zabił moich ludzi.-Powiedziałam

- Zvezda, Co się dzieje, dobrze wiem że nie zadzwoniłabyś gdyby nie było to ważne.-Westchnełam głośno.-Kto to zrobił?

- W tym problem tato, niczego o nim nie wiem, jest czysty jak łza. Kilka dni temu, okradł mnie. Isac dobrze wie że jeżeli ma możliwość złapania go to zrobi to odrazu, niekłopoczac mnie.

- co dokładnie zrobił Zvezda?- zapytał.

- Jeden z jego ludzi, a w zasadzie to jeden z jego pionków.-kontynowałam.- Zapewne go nie poinformował, do kogo należą fabryki w Columbi. Jednak to jego jebany obowiązek aby, ślepo nie ufać i sprawdzić co się robi. To jego cholerny obowiązek, za bardzo poluzował smycz swoim nieposłusznym psą.

- Córko, o kim Mówisz?

- O potomku Capo di tutti capi.- Szepłam

- Niemożliwe.. Lilianno jesteś pewna?- Przetarłam dłonią czoło.- On nie żyje. Przecież jego ojciec go chciał zabić. W Europie krążyły Plotki na temat nowego Cappo który włada dużą częścią Ameryki ale nie sądziłem aby to był on. Lilianno, ten człowiek jest bardzo niebezpieczny obiecaj mi, że nie zrobisz niczego głupiego, tam jesteś sama a w Rosji nie.

Away from SecretWhere stories live. Discover now