XI

10 5 2
                                    

Gdy Xinxin wracała do domu po zajęciach, Xinxin pomyślała że, musi zajść na chwilę do sklepu. Postanowiła więc zrobić przystanek w najbliższym markecie.

Kiedy weszła do środka, otaczająca ją atmosfera zakupowego zgiełku sprawiała, że czuła się trochę przytłoczona. Przechodząc przez alejki, koncentrując się na poszukiwaniu artykułów, nagle usłyszała dźwięk i wibracje telefonu dochodzące z kieszeni. Jen dłonie lekko zadrżały. To był telefon od mamy.

-O matko.. Czego ty kobieto chcesz.. - Westchnęła, z lekkim niepokojem w głosie, sięgając po telefon.

-Cześć, mamo. Co się dzieje? - Spytała, starając się brzmieć spokojnie, choć wewnętrznie zaczynała się niepokoić.

-Jesteś już w domu, kochanie? Pamiętasz chyba, że dzisiaj przychodzi twój nowy współlokator. - Rzekła mama.

Xinxin poczuła, jakby pękła jej bańka spokoju. - Tak, tak, mamo. Pamiętam. - Odpowiedziała szybko, czując jak serce przyśpiesza.

-Super! Mam nadzieję, że się dogadacie tak jak kiedyś.

-Co? Chyba nie rozumiem. Jak kiedyś? - Zdziwiła się mocno, ale rozmowa została przerwana.

-Ja już muszę kończyć, Xiao Xin. Zdzwonimy się innym razem. Papa! - Zakończyła rozmowę, rozłączając się.

-No ja mam nadzieję, że nie okaże się to Chang..

Zaniepokojona, Xinxin wybiegła ze sklepu, chcąc jak najszybciej dotrzeć do domu.

"Ahh, szybko, szybko Xinxin.." - Powtarzała sobie w głowie. - "Zupełnie zapomniałam.." - W jej umyśle krążyły obrazy nieprzygotowanego pokoju i chłopaka, który mógł przybyć w każdej chwili.

Nagle, w biegu, potknęła się o wystający krawężnik i z impetem wpadła na pobliską latarnię uliczną.

-Shit! - Odczuła ostry ból w dłoni, kiedy uderzyła w twardy metal. Jednak mimo bólu, natychmiast postanowiła wstać i kontynuować bieg. - "Większej kaleki na świecie chyba nie ma.." - Pomyślała.

Krew pulsowała w jej skaleczonej dłoni, ale postanowiła nie zatrzymywać się. Przyspieszyła kroku, trzymając boleśnie rękę, nie zważając na dyskomfort. Czuła, jak serce wali jej w piersiach, a myśli kręciły się wokół pośpiechu.

Gdy Xinxin w końcu dotarła do domu, wchodząc do mieszkania, z ulgą zauważyła, że chłopak jeszcze nie pojawił się. Szybko ruszyła więc do łazienki, by opatrzyć swoją skaleczoną dłoń.

-Gdzie są te pi*przone bandaże. - Nerwowo szukała opatrunków.

Zabezpieczenie rany nie było łatwe, gdyż była dość bolesna, a Xinxin nie miała w tym za dużo doświadczenia. Mimo to starała się jak mogła, używając gazy i bandaża z apteczki, by krew nie sączyła się bardziej.

-Kurcze nie umiem tego zrobić.. - Szeptała cicho pod nosem, czując rosnące poczucie bezradności.

W tym czasie ktoś zapukał do drzwi. Xinxin, będąc zajęta przemywaniem rany, nie usłyszała tego. Chłopak, który czekał w klatce nieco się zirytował.

-No podobno jest w domu. - pomyślał, gdy zapukał ponownie. Po chwili zauważył, że drzwi są otwarte. Ostrożnie wszedł do środka, przeciągając spojrzenie po przedpokoju, aby upewnić się, że nie ma nikogo.
Zatrzymał się w progu salonu szukając jakiegoś punktu orientacyjnego.

Tymczasem Xinxin, choć nieudolnie, kontynuowała opatrywanie rany w łazience. Gdy skończyła, wyszła łazienki, nie zwracając uwagi na otoczenie. Jej kroki były szybkie i zdecydowane, aż nagle zauważyła postać chłopaka.

Little SecretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz