Gorsza niż tragiczna śmierć

382 15 9
                                    

Pov Hailie:

Droga do domu zajęła nam 15 minut. Żadnemu z nas nie śpieszyło się do rezydencji. Mieszkanie tam już nie miało być takie samo.

W wejściu przywitał nas radośnie szczekający pies. Za nim stał Monty z Mayą. Nie zapytali. Nie musieli. Wystarczyło jedno spojrzenie żeby się domyślili. Wszyscy mieliśmy oczy opuchnięte od płaczu. Nikt się nie uśmiechał, nie żartował. Maya przytuliła każdego z nas po kolei. Też miała łzy w oczach chociaż znała go tylko jeden dzień.

- Nie wyobrażam sobie jaki ból teraz czujecie. Sama znałam go tylko jeden dzień ale od razu go pokochałam.

- Był wspaniałym bratem - powiedział Shane.

- Najlepszym - powiedziałam - będzie mi go brakować.

- Nam wszystkim Hailie - spojrzałam zdziwiona na Vinca bo pierwszy raz Jago głos nie był zimny. On był wściekły - ten kto zrobił pożałuje.

- Jak Vincent jest wściekły to facet zginie śmiercią tragiczną.

- Gorszą niż tragiczną Monty. O wiele gorszą - powiedział złowieszczym głosem - idę przygotować naszego więźnia do kary. Zajmiemy się nim po pogrzebie.

Może to dziwne brzmi ale ucieszyłam się jak mój najstarszy brat powiedział że mężczyzna który zabił Toniego umrze. Byłam pewna że Vince wymyśli coś mocnego a przekonałam się w tym jak wziął ze sobą Dylana i Montiego żeby mu pomogli.

Ja siedziałam z Shanem i Mayą w salonie. Opowiadaliśmy różne historie o Tonym. Mój bliźniak właśnie opowiadał jak Tony uczył go robić tosty żeby nie spalić tostera. Nie mogłam się skupić. Ciągle myślałam co by było jakbym to na przykład ja była na miejscu Toniego. Moje rozmyślania przerwało przyjście wiadomości. Odblokowałam telefon i patrzyłam zdziwiona na ekran.

Od Adrien Santan
Przykro mi z powodu brata Hailie Monet.

Po chwili wąchania odpisałam mu.

Od Hailie Monet
Nie powinno ci być przykro Adrienie.

Pisałam z nim jeszcze 2 godziny. Bardzo mnie wspierał.  Następnego dnia o 10 wszyscy pojechaliśmy na cmentarz. Na pogrzebie mojego braciszka byli wszyscy ważni członkowie organizacji i wspólnicy najstarszych braci. Cała nasza piątka płakała. Zanim go zakopali podeszliśmy jeszcze do trumny która była otwarta. Patrzyliśmy na Toniego. Dalej ciężko było mi uwierzyć że on już nie wstanie, nie uśmiechnie się. Zanim podeszliśmy Dylan włożył mu do trumny telefon. Popatrzyliśmy na niego jak na debila.

- No co ?

- Po co wrzuciłeś do trumny Toniego telefon?

- No a jak zadzwoni?

- Debilu on nie żyje.

- I co z tego?

- Nie ważne - Shane się chyba poddał.

Po pogrzebie poszłam się przebrać i zeszłam do salonu bo Vince kazał nam tam na siebie czekać. Po paru minutach się zjawił.

- Chodźcie czas zacząć zabawę.

Zeszliśmy do piwnicy gdzie był ten facet co zabił Toniego. Był przywiązany do specjalnych rur przy suficie. Najstarszy brat podszedł do niego i wysunął w jego stronę małe pudełeczko.

- Wylosuj jedną.

Tamten facet niepewnie włożył rękę i wyjął małą karteczkę. Vince pokazał mu ją tak żeby mógł przeczytać co jest na niej napisane.

- Nie.. proszę...nie

- Dlaczego miałbym cię posłuchać?

- Możesz być człowiekiem.

- A ty nim byłeś zabijając nam brata? 

Już więcej nic nie powiedział a Vince powiedział coś do Dylana tak że my nic nie usłyszeliśmy. Środkowy brat podszedł do tamtego typa odwiązał go i mało delikatnie gdzieś zaciągnął.

Pov Dylan:

Vincent kazał mi zaciągnąć tego typa na strzelnicę i pobić ale tak żeby był przytomny a następnie do czegoś przywiązać. Nie chciało mi się wysilać więc przywiązałem go do jednej z tarcz. Napisałem najstarszemu że wszystko gotowe. Prawie od razu wszedł do pokoju wraz z resztą.

- I co teraz?

- Teraz droga Hailie zacznie się zabawa.

Vince podszedł do stolika z bronią i wrócił z 5 siekierami. Podał każdemu z nas jedną i powiedział.

- Jedyny warunek on ma to przeżyć. Każdy z was ma jeden rzut.

Pierwsza rzucała Hailie i odcięła typowi 2 palce w lewej ręce, Shane prawą stopę, ja lewą nogę do kolana, Will prawą dłoń, Vince przyrodzenie. Facet wrzeszczał z bulu ale my jeszcze nie byliśmy usatysfakcjonowani.

- No ładnie go wykastrowałeś  Vincent to co teraz bo to chyba nie wszystko co zaplanowałeś?

- Oczywiście że nie Monty. Teraz pora rozkręcić zabawę.

Vince wyszedł i napisał mi żebym z Hailie i naszym więźniem przyszedł do tak zwanego pokoju męki.

- Hailie chodź ze mną.

Wziąłem jeszcze tego typa. Oczywiście nie niosłem go jak jakąś księżniczkę. Ja go dosłownie ciągnąłem za tą do połowy odciętą nogę. Facet stracił przytomność ale jak go dowlokłem Vince położył go na takim stole jaki jest w kostnicy i oblał wiadrem wrzącej wody. Od razu odzyskał przytomność. Vincent podał Hailie nóż.

- Proszę siostrzyczko co dziś wycinamy?

- Cóż pacjent musi mieć wyciętą wątrobę i trzustkę. Operacja odbędzie się bez znieczulenia.

- Oczywiście.

Zawsze robiliśmy taką szopkę. W zależności od tego jak bardzo ktoś nam podpadł Hailie wybierała mniej lub bardziej bolesne rzeczy. Łatwo się domyślić że dzisiaj wybrała te najbardziej bolosne. Jak tylko zaczęła ten gościu wydzierał się z bulu. Dobrze że to pomieszczenie ma dźwiękoszczelne ściany i nikt tego nie słyszy bo pomyśleliby że kogoś mordujemy. Chociaż w sumie my to właśnie robimy. No cóż trudno ale facet sobie zasłużył. Po godzinie Hailie skończyła. Nawet trochę mu zszyła te rany bo wychodziły mu wnętrzności. Ochyda.

Po skończonej robocie zabraliśmy go znowu do piwnicy. Hailie poszła się umyć a do nas dołączył Shane. Vince stwierdził że Will jest za wrażliwy na takie rzeczy i to by się odbiło na jego psychice.

- Zabijcie mnie już proszę.

- Dobrze.

Vincent postanowił spełnić jego prośbę ale raczej nie w sposób o jaki chodziło temu facetowi. Wrzucił go do takiego wgłębienia w piwnicy. Tamten typ chyba się domyślił co chcemy zrobić bo zaczął wołać na pomoc ale w piwnicy też są dźwiękoszczelne ściany więc jego wysiłki poszły na marne. Shane nalał tam trochę benzyny żeby poszło szybciej a następnie podpalił kartkę i wrzucił do dziury. Przez następne 10 minut patrzyliśmy jak się pali ale potem nam się znudziły jego krzyki więc poszliśmy zjeść kolację naszykowana przez Eugenie.

Oglądałem jeszcze z bliźniakami film i o 23 poszłem do siebie. Wziąłem szybki prysznic i położyłem się do łóżka. Byłem zadowolony że pomscilismy naszego brata. On dostał nauczkę. Teraz będzie wiedział że z Monetami się nie zadziera.

Od tej pory rodzeństwo Monet miało znów liczyć 5 osób.






Ocena

Koniec

Najmłodszy z rodzeństwa.  Tony MonetWhere stories live. Discover now