Szkoła

662 22 6
                                    

Ostatnie 2 dni minęły spokojnie. Wczoraj byłem z Willem na ściąganiu szwów. Dzisiaj obudziłem się o 6. Nie mogłem doczekać się pójścia do szkoły. Żeby nie było ja nie cieszyłem się że do niej idę tylko że spotkam się z Samem. Dowiedziałem się od Vincenta że będę chodził do 1a czyli do tej samej klasy co mój przyjaciel.

Szybko ubrałem się w mundurek a krawat przerzuciłem przez szyję bo zwyczajnie nie umiem go wiązać. Zeszłem na dół. Tak jak się spodziewałem w zlewie stał kubek z nadrukiem Star Wars czyli mój najstarszy brat już pracuje.

Nasypalem do miski płatki czekoladowe i zalalem je mlekiem. Nie rozumiem ludzi którzy najpierw dają mleko. Pamiętam jak moja mama zawsze mi mówiła że robi się tak żeby płatki nie rozmiękły. Na to wspomnienie w moich oczach pojawiły się łzy które już po chwili płynęły mi po policzkach. Schowałem twarz w dłoniach i rozpłakałem się na dobre. Nawet nie zarejestrowałem momentu kiedy do kuchni wszedł Will.

- Tony co jest - popatrzyłem na niego chociaż mało widziałem bo łzy zamazywaly mi obraz dostrzegłem troskę na jego twarzy. Kiedy zobaczył że płacze zrobił coś czego się nie spodziewałem. Podszedł i mnie przytulił.

Dopiero po jakiś 5 minutach się uspokoiłem.

-Co się stało - nie odpowiedziałem mu. - Tony powiedz dlaczego płakałeś ?

- Strasznie za nimi tęsknię. Nawet nie zdążyłem się pożegnać... Jestem okropnym synem..

Na szczęście nie zdążył mi odpowiedzieć bo do kuchni weszła reszta rodzeństwa. Wszyscy zrobili sobie płatki. Ja już nie chciałem jeść więc dałem moje Shanowi. Dzisiaj miałem jechać do szkoły z nim i Hailie. Cieszyłem się bo mam z nimi w miarę dobry kontakt. Jazda minęła w ciszy.

Mimo iż przyjechaliśmy 2 minuty przed dzwonkiem i cały parking był zajęty Shane nie miał problemów z zaparkowaniem. Kiedy wysiadałem z auta wszyscy zaczęli na mnie patrzeć i coś do siebie szeptać.

Odszukałem wzrokiem Sama stał z jakimś chłopakiem. Był odwrócony do mnie tyłem więc jeszcze mnie nie zauważył. Skoczyłem na niego z rozbiegu przez co stracił równowagę i się przewrócił.

- Patrz jak... Tony - wściekłość w jego głosie przeminęła gdy tylko mnie zobaczył.

- Nie mój duch.

- Haha bardzo śmieszne. Chodzisz tu do szkoły?

- Z tobą do klasy.

- Super. To jest Lucas. Mam nadzieję że się polubicie.

- Czy ty przyjechałeś z Monetami?

Nie zdążyłem odpowiedzieć bo podeszła do nas Hailie.

- Wracasz z Dylanem.

- Nie. Dlaczego nie mogę z Shanem?

- Bo my mamy dłużej lekcje.

- Okej.

Chłopaki patrzyli na mnie zdziwieni.

- Coś mnie ominęło?

- Tak jakby z nimi mieszkam.

- Jak to? Czemu nie z mamą.

- Bo ona nie żyje tak jak dziadek. Zmarli tego samego dnia. Okazało się że jestem ich bratem i Vincent mnie adoptował.

- Tego się nie spodziewałem.

- Uwierz mi ja też nie myślałem że mam 4 starszych braci i siostrę.

Nie musiałem iść do sekretariatu bo Vincent już wszystko załatwił. Po dzwonku od razu poszliśmy pod salę. Ja mam takie szczęście że oczywiście moją pierwszą lekcją w nowej szkole musiała być matematyka. W ogóle nie rozumiałem co ta baba mówiła ale trudno. Potem była wychowawcza. Nawet nie zdążyłem usiąść gdy pani powiedziała.

- Mamy w klasie nowego ucznia. Proszę żebyście przyjęli go do klasy bez problemów. Opowiedz nam coś o sobie na środku żeby wszyscy cię widzieli.

- Jestem Tony Monet mam 14 lat. Wcześniej mieszkałem w Polsce lubię rysować.

Po następnych 2 lekcjach była długa przerwa. Poszłem z chłopakami na stołówkę i z jedzeniem udaliśmy się do ich stolika. Siedziałem dokładnie na przeciwko Dylana z czego się nie cieszyłem. W prawdzie byliśmy po 2 różnych stronach ale i tak czułem na sobie jego wzrok.

Następna lekcją był wf który miałem razem z klasą Shanea. Dziewczyny miały taniec a my boks. Cieszyłem się bo byłem nawet dobry w tym.

Nie założyłem rękawic bo były za duże. Na zmianę wyprowadzałem uderzenia i kopnięcia w worek. Po 10 minutach podszedł do mnie trener.

- Dobry jesteś nawet bardzo ale dlaczego nie założyłeś rękawic.

- Bo..- nie skończyłem bo na moje nieszczęście usłyszał to Shane.

- Jak to nie założyłeś rękawic!!! Czy ty głupi jesteś!! Popatrz na swoje ręce!! Dzwonię do Dylana!! I nie ma ale!

Nie kłóciłem się z nim bo to nie miało sensu. Po chwili przez drzwi wszedł wściekły Dylan.

- Idziemy do auta już.

Poszłem za nim rzucając tylko ciche pa do kolegów. W aucie się zaczęło.

- Mówiłem że będziesz sprawiał same kłopoty!! Miałem rację. Czemu w ogóle Vincent cię wziął.!? Bez ciebie było lepiej!! Poszłes pierwszy raz do szkoły i już musiałeś coś odwalić. Nie potrzebuję takiego brata!!

Nie mógł kontynuować bo zadzwonił do niego Vincent. Nie miał czasu żeby ze mną porozmawiać w domu więc zrobił to w aucie. Powiedział że zachowałem się nie odpowiedzialnie i coś tam jeszcze ale ja się wyłączyłem na początku. Myślałem nad tym co powiedział Dylan. Może to prawda nie wiem.

Gdy tylko przyjechaliśmy Poszłem do swojego pokoju. Odrobiłem zadania, trochę poczytałem i porysowalem. Nie zeszłem na obiad ani kolację. Około 21 poszłem spać.

Najmłodszy z rodzeństwa.  Tony MonetWhere stories live. Discover now